Izraelskie media cytują Jabłońskiego. Ujawnił, że ekipa Netanjahu konsultowała reformę sądów z PiS
– Oczywiście rozmawiamy z Izraelem, w jakimś stopniu dzieliliśmy się naszymi doświadczeniami w tym zakresie (protestów dot. zmian w sądownictwie – red.). Sama strona izraelska nas o to pytała (…). Mówię szczerą prawdę. Izrael interesował się tym, co działo się w Polsce. My się interesowaliśmy tym, co się dzieje w Izraelu – powiedział w poniedziałek rano w RMF FM Paweł Jabłoński.
– Uważamy i podkreślaliśmy to także w dyskusjach wewnętrznych w Polsce: sprawy dotyczące ustroju sądownictwa to są wewnętrzne sprawy każdego państwa. Jak większość w Knesecie zdecydowała, że jest taka ustawa, a teraz są protesty społeczne, to Izrael będzie sam to rozwiązywał. Tak jak uzna za właściwe. To jest demokracja - tak jak każda demokracja, z różnym problemami - ale jestem przekonany, że sobie poradzi – dodał wiceminister spraw zagranicznych.
Słowa polskiego polityka zostały odnotowane przez izraelskie media.
"Jabłoński przyznał, że urzędnicy izraelskiego rządu rozmawiali o tym posunięciu (reformie sądownictwa - red.) ze swoimi odpowiednikami w Polsce, a nawet prosili o radę w sprawie postępowania sił bezpieczeństwa z rosnącymi na sile protestami. Jabłoński brał szczególnie aktywny udział w rozmowach z Izraelem w ostatnim czasie, w których postanowiono m.in. o powrocie delegacji studenckich z Izraela do Polski" – czytamy w artykule na portalu N12.
Dziennikarze wspominają także o problemach rządu PiS, które przysporzyła mu w Unii Europejskiej reforma wymiaru sprawiedliwości. Podkreślają, że Bruksela uznaje ustawy sądownicze w Polsce za "niekonstytucyjne" i zauważa, że przez to Komisja Europejska zamroziła Polsce fundusze z KPO na odbudowę gospodarki po koronawirusie.
"Unia Europejska uważa, że polski system sądowniczy nie jest już niezależny z powodu tzw. nieprawidłowości w mianowaniu prezesa SN i starszych sędziów" – czytamy w N12.
Masowe protesty w Izraelu. Strajk generalny i wstrzymane loty
Przypomnijmy, że w ostatni weekend Izraelem po raz kolejny wstrząsnęły masowe protesty. W sobotnich demonstracjach w całym kraju miało wziąć udział ponad 600 tys. osób – cała populacja Izraela wynosi nieco poniżej 9,5 mln obywateli.
Około 200 tys. osób zgromadziło się na głównym proteście w Tel Awiwie przed tzw. tygodniem paraliżu, w którym koalicja rządząca ma przyjąć nową reformę.
W niedzielę wieczorem Benjamin Netanjahu zdymisjonował ministra obrony Izraela Joawa Galanta, tłumacząc to "utratą zaufania" po oświadczeniu, w którym Galant wezwał do wstrzymania reformy sądownictwa.
W poniedziałek rano doszło do kolejnej eskalacji konfliktu, spowodowanej odwołaniem ministra obrony. Lider Histadrut, największego związku zawodowego w kraju, Arnon Bar-David ogłosił w telewizyjnym przemówieniu strajk generalny mający "powstrzymać tę sądową rewolucję, to szaleństwo". Natychmiast zostały wstrzymane wszystkie odlatujące połączenia z głównego lotniska Izraela, Ben Gurion Tel Awiw.
W poniedziałek lotnisko to spodziewało się ok. 70 tys. pasażerów, z którym połowa miała wylecieć z kraju. Jak powiedział CNN rzecznik Israel Airports Authority Ofer Lefler, przylatujące samoloty będą lądować zgodnie z planem.
Do strajku generalnego w Izraelu przystąpili również pracownicy służby zdrowia, portów, przedszkoli, jak również małe i większe biznesy. Od godz. 11:00 czasu polskiego zamknięte są duże centra handlowe oraz restauracje sieci McDonald's, która również oficjalnie przystąpiła do protestu.
O godz. 13:00 czasu polskiego rozpoczęła się demonstracja przed siedzibą Knessetu w Jerozolimie, zaplanowana jest także demonstracja w centrum Tel Awiwu.