Grubson: Nie ma wolności twórczej w Polsce. Jest gorzej niż było, kiedy zaczynałem

Klaudia Szarowska
02 kwietnia 2023, 06:55 • 1 minuta czytania
– W hip-hopie chodzi o uświadamianie społeczeństwa, poruszanie trudnych tematów, wspieranie się. Hip-hop to jest również zabawa słowem, taniec, graffiti, beatbox. Mówimy o kulturze hip-hopowej, podkreślam raz jeszcze słowo "kultura". A teraz w pewnych kręgach, przy "rapie" niskich lotów chodzi jedynie o zarabianie pieniędzy i popularność. Jeżeli ktoś rapuje o czymś, co gryzie się z wyżej wymienionymi wartościami, to nie możemy już mówić o "kulturze" – mówił w rozmowie dla naTemat.pl podczas SnowFest Festival Grubson.
Grubson w rozmowie z Klaudią Szarowską dla naTemat.pl Fot. Grubson

Słyszałam, że potrafisz "zagadać ludzi na śmierć".

Hahaha! No, trochę tak. To prawda. Lubię mówić, opowiadać fajne anegdoty, historie z "przekazem", ale żebyśmy się zrozumieli - to nie tak, że gadam, gadam i nie potrafię słuchać. Bo przez lata zdążyłem już nauczyć się słuchać ludzi i daję innym czasem dojść do słowa. (śmiech)


Ten "przekaz" słychać też w twoich produkcjach. Raczej tworzysz utwory zaangażowane społecznie.

Tak. Wiesz, bez ludzi, bez społeczeństwa nie byłoby nas, nie byłoby koncertów, spotkań. Obcowanie z ludźmi i słuchanie ich jest mi bliskie, dlatego też tworzę właśnie takie utwory, które będą za sobą niosły głębszą treść. Odkąd pamiętam, odkąd byłem małym dzieckiem, podobno - tak mi mówiła mama…

Ty byłeś kiedyś mały?

Można tak powiedzieć, chociaż też myślałem, że już się taki duży urodziłem! No, ale jak miałem te pięć lat, to wdrapywałem się na parapet, otwierałem okno, włączałem na cały regulator takiego oldschoolowego boomboxa kwadraciaka i udawałem, że jestem raperem - wszystko dla ludzi!

A co sąsiedzi na to?

W dzień im nie przeszkadzało. Ale z czasem różnie to bywało, zdarzały się aferki...

Podobno masz "niezwykły talent do zgrabnego wychodzenia ze wszystkich tarapatów" - to prawda?

Tak! Coś w tym jest. Zauważyłem, że im głębiej wpadnę w tzw. tarapaty albo nieubłaganie zbliża się deadline, to im jestem bardziej "umoczony", tym silniej uruchamia się we mnie jakiś taki proces wewnętrznego spięcia. I co ciekawe, właśnie wtedy - pod presją - rodzą się wyjątkowe pomysły. I zawsze ostatecznie mówię, że dobrze, że tak się stało.

Podobno ten "talent" to od rzutki, co ci się w dzieciństwie wbiła w głowę.

Ale pamiętam, że mnie to nie bolało! Dopóki brat nie zaczął mi jej wyciągać z głowy...

Jak w ogóle do tego doszło?

Brat z kolegami grali sobie w rzutki. Teraz te rzutki są plastikowe, ale kiedyś to nie wiem z czego oni je robili i skąd w ogóle wzięły się u nas w domu... No i znalazłem się pośrodku rzucających, w nieodpowiednim miejscu i czasie. Wiesz, nie wiedziałem wtedy, że ktoś może nie dorzucić do tarczy. No i dostałem w głowę. Wbiła się skubana dosyć głęboko. Pojechaliśmy oczywiście do szpitala i teoretycznie nic się nie stało - nawet mi krew nie leciała, ale po dwóch latach okazało się, że doszło do uszkodzenia nerwów w głowie, przez co cierpiałem na padaczkę czołową.

Nie ukrywam, że trochę mnie zmroziło. Jakie w związku z tym miałeś dolegliwości?

Powodowało to różne zaburzenia, np. przybliżał mi się obraz, przedmioty się powiększały. Bałem się tego, co widziałem, co się ze mną działo. Ale przyjmowałem leki i po kilku latach udało się to wyleczyć. Dzisiaj wszystko jest okej i traktuję to bardziej jako anegdotę niż traumę.

To kto cię tak urządził?

Nie pamiętam, czy brat czy jakiś kolega, ale przeważnie jak mi się coś działo, to za sprawą starszych braci właśnie - jakieś przycięte palce, te sprawy... Ale wiesz, to były inne czasy.

Bycie najmłodszym dzieckiem w rodzinie wcale nie takie kolorowe?

Cieszę się, że miałem takich braci. Byli dla mnie autorytetem i na osiedlu też miałem dzięki temu luz i szacuneczek. Było ich trzech, w dodatku takich harpaganów, więc nikt nie mógł mi nic zrobić, inna hierarchia - rozumiesz? Fajne to było! (śmiech)

Twoi bracia chyba też są związani z muzyką?

Tak, dwóch zajmuje się muzyką, trzeci brat też jest artystą, ale w drzewie - od najmłodszych latach zajmuje się stolarstwem. To najstarszy brat tak naprawdę zaraził mnie muzyką, był moim autorytetem, takim drugim ojcem. Do dzisiaj mamy świetny kontakt, mimo że przez lata mieszkał w UK. To po nim właśnie, w wieku 16 lat, zostałem DJ-em.

Artystyczna z was rodzina.

Tak. Ojciec też grał w zespole z braćmi - na akordeonie, na harmonijce, no i z mamą razem chodzili na tańce. A mama jest artystką, bo wychowała czterech synów.

Czyli twoja historia nie miała prawa inaczej się potoczyć.

Prawda! Ale też nie było tak, jak zauważam teraz wśród niektórych rodziców, którzy cisną dzieci. Cisną, żeby te coś robiły, miały pasję, ambicję, hobby, grały na pianinie, itd.

Mnie nikt do niczego nie zmuszał, miałem wolność i sam tę zajawkę złapałem. Nie musiałem mieć bata nad głową. I bardzo sobie to cenię, i sam tak postępuję z moimi dziećmi. Pokazuję im różne rzeczy, jeśli im się coś podoba, to działamy w tym kierunku, a jeśli nie, to zostawiamy dany temat.

To prawda, że zawsze byłeś "synusiem mamuni"?

Tak, to prawda! (śmiech) Bo byłem najmłodszy i to też były różnice wieku rzędu: 10,12,14 lat. A w ogóle to miałem być córką. A w zasadzie, to nie miało mnie być wcale. W planach moich rodziców nie było czwartego dziecka, ale życie, jak wiemy, pisze różne scenariusze... No i wyszło, jak wyszło, a potem stałem się pupilkiem mamy. Tak jak zresztą moja córka jest dzisiaj "córunią tatunia".

Czy będąc w tym raperskim świecie od tylu lat, czułeś kiedykolwiek, że masz nad głową szklany sufit?

Oj tak. Czułem się tak niejednokrotnie. Myślę, że to przez natłok wszystkiego. Ludzie często przyzwyczajają się do pewnego "obrazka", który sobie namalują, przez co utrwalają się schematy i przyczepiane są pewne "łatki". Czasami boli mnie to, że jestem kojarzony tylko z jednym numerem albo "rapowym światem" tamtych lat. Niektórzy np. do dzisiaj myślą, że gram reggae...

"Artysta jednego hitu"?

Coś takiego. Ale żeby było jasne, jeśli chodzi o "Na szczycie" - absolutnie tego nie żałuję, bo jest to dla mnie bardzo ważny, osobisty numer. I jest to dowód na to, że najprawdziwsze utwory to te o tematyce, która dotyka nas wszystkich. I choć powstają w różnych okolicznościach, to jeśli są szczere i prawdziwe, stają się ponadczasowe.

To jest właśnie taka boska chwila, kiedy masz prawdziwy kontakt ze światem i wiesz, że robiąc coś, jesteś na właściwych torach, to będzie "to", czujesz coś całym sobą. Nie da się tego opisać. Ja poczułem te emocje tworząc kiedyś właśnie ten numer.

Tylko czasami może chciałbym zagrać coś innego, ale nie da rady, nie mam wyjścia, bo ludzie są już do tego przyzwyczajeni i tego na koncertach ode mnie oczekują.

Co rozumiesz przez "bycie lepszą wersją siebie" - jak śpiewasz w jednym ze swoich utworów.

Świadomość. Moim zdaniem każdy człowiek powinien mieć w życiu swojego nauczyciela, przewodnika, kogoś, kto wskaże drogę. Ja sam poszukuję wsparcia u takich osób, i co ciekawe, mój "nauczyciel", który jest już starszą osobą, również ma swojego nauczyciela.

Ale co dokładnie rozumiesz przez "nauczyciela"? Chodzi o psychologa? Czy może jakiegoś przewodnika duchowego?

Może być to psycholog, ale niekoniecznie, bo nie każdy musi od razu chodzić na terapię do psychologa. Ważne jest, aby była to osoba bardziej doświadczona życiowo, która jest o krok dalej od nas i może nam wskazywać drogę.

Niekoniecznie też mowa tu o rodzicach, bo rodzice patrzą na nas przez pryzmat dzieciństwa, przyzwyczajeń, nie są do końca obiektywni.

Chyba wysoko w swojej hierarchii stawiasz samorozwój i inwestowanie w siebie? Widziałam też, że morsujesz i nałogowo chodzisz po górach.

Oj tak, to moje wielkie zajawki. Odkąd pamiętam, chodzenie po górach było dla mnie sposobem na poznawanie siebie, miejscem mentalnego przepracowywania spraw. Jak się chodzi po górach, to nie rozmawia się cały czas, tylko idziesz i słuchasz siebie. Masz naturę, ciszę, spokój i przede wszystkim uczysz się szacunku do tej natury.

W jednym z wywiadów powiedziałeś, że "ten, kto chodzi po górach, jest bardziej wrażliwy".

Tak, uważam, że to prawda. Znam wielu ludzi, którzy chodzili po górach i stali się wrażliwsi, ich perspektywa się poszerzyła, dzięki temu wiele się o sobie dowiedzieli. Natura uczy. Przeczytałem kiedyś "Człowiek nie wymyśli nic lepszego, czego natura by nie wymyśliła" - absolutnie się pod tym podpisuję. Dlatego sądzę, że powinniśmy jak najwięcej obcować z przyrodą.

A dbasz o ekologię?

Tak, staram się, ale nie robię z tego religii, bo uważam że wszystko, co jest skrajne - jest złe.

Ale śmieci segregujesz?

No oczywiście, że tak!

Jak oceniasz obecną scenę rapową w Polsce?

W pewnym momencie miałem dość tego, co działo się na rynku, ale w ostatnim czasie zaczęło się to zmieniać i uważam, że jest coraz lepiej. Następuje powrót do klasyki, do wartościowych rzeczy. Odkąd pamiętam było tak, że to, co jest w trendach, zatacza pewien krąg.

Dziś jest wielu fajnych artystów. Z racji tego, że prowadzę audycję radiową, nieustannie szukam muzy, słucham, poznaję twórców i uważam, że to, co obecnie mamy na rynku, jest jakościowe. Chociaż porównując się np. z UK nadal jesteśmy w tyle - tam jest większa różnorodność i przede wszystkim inna wiedza, świadomość muzyczna twórców.

A jak oceniasz teksty utworów, które obecnie królują na toplistach? Chodzi mi o rapowanie o drogich zegarkach, furach, o kobietach, które w tekstach autorów traktowane są przedmiotowo - to ma być ten "przekaz społeczny" płynący z rapu? Twoim zdaniem jest to jakościowe?

Wiesz, jak mawia klasyk: "rapować sobie każdy może, trochę lepiej lub trochę gorzej, ale nie o to chodzi, jak co komu wychodzi". Tak samo jak każdy może sobie np. biegać. I to jest jedno. Ale to, o czym mówisz - współczesny, mainstreamowy rap - to nie jest hip-hop. Bo hip-hop to jest kultura. Jeśli tym raperom chodzi tylko o zarobek i rap dla rapu - to okej. Ale dla mnie nigdy coś takiego nie będzie hip-hopem i kulturą hip-hopową. Wywodzę się z tego środowiska i wiem dokładnie, o czym mówię, co to znaczy i jakie są to wartości.

Jakie więc kultura hip-hopowa ma wartości? Co to znaczy?

Chodzi o uświadamianie społeczeństwa, poruszanie trudnych tematów, wspieranie się przede wszystkim. Hip-hop to jest również zabawa słowem, taniec, graffiti, beatbox. Mówimy o kulturze hip-hopowej, podkreślam raz jeszcze słowo "kultura". A teraz w pewnych kręgach, przy takim "rapie" niskich lotów, chodzi tylko o zarabianie pieniędzy i popularność. I jeżeli ktoś rapuje o czymś, co gryzie się z wyżej wymienionymi wartościami, to nie możemy już mówić o "kulturze".

Na szczęście te kluczowe, fundamentalne gatunki nadal istnieją. Hip-hop to jest też ruch społeczny, a ja nie widzę ruchu społecznego, kiedy ktoś nawija mi o bzdurach, o tym, jaki to nie jest i czego nie ma. Wiesz, jeszcze pół biedy, jak wpadnie jeden taki kawałek ze słabym tekstem, ale chociaż brzmieniowo się jakoś broni, ale jak przez cały album artysta nie ma mi nic do powiedzenia, to nie jestem zainteresowany taką twórczością.

Brzmieniowo? A nie zakrawa ci to trochę pod disco-polo?

Coraz częściej zdarzają się takie perełki. Tak zwane: rap-polo.

Przyszedł mi właśnie do głowy Mezo. Chłopak, którego kilkanaście lat temu środowisko branżowe totalnie "zeżarło", zhejtowało, nazywany był "hip-hopolowcem" i krytykowany za robienie "popu", a jakby się tak zastanowić, to dzisiaj podobne klimaty są mainstreamem...

Tak, to prawda. Zgadzam się z tobą. Trochę krzywe zwierciadło. Ale to chyba domena społeczeństwa. Kiedy coś jest nowe, wymyka się ze schematu, to jest traktowane niczym teorie spiskowe. A tu się okazuje, że rzeczy zataczają krąg i stają się aktualne.

Jakiego artystę ze sceny rapowej w Polsce cenisz?

Miły Atz - to jest koleś, którego bardzo wspieram i szanuję. Asthma, który właśnie grał na SnowFeście. Lubię też Otsochodzi.

Czy jako artysta czujesz, że masz dzisiaj pełną wolność i swobodę twórczą?

Szczerze? Cofamy się do przeszłości. Nie ma wolności twórczej w Polsce. Jest gorzej, niż pamiętam, że było, kiedy zaczynałem.

Ciekawe. Paradoksalnie twój pierwszy skład nazywał się "Wolność Słowa".

Byłem teraz na Jamajce i powiem ci, że jest to Polska lat 80/90. Ja dopiero teraz zauważyłem, ile my w tym kraju, a w zasadzie to w całej Europie, mamy zakazów. Jak popatrzyłem na to, jak tam się toczy życie, to się przeraziłem.

Na Jamajce, mimo biedy i tego stereotypu, że jest tam niebezpiecznie, panuje wolność, której nam tutaj tak bardzo brak. Nigdzie na świecie nie czułem się lepiej i bezpieczniej - mimo, że byłem jedynym "białym" gdzieś w środku jamajskiej wsi. To było nieprawdopodobne. Rozwój technologiczny, pęd - to jest wszystko super, ale przez to, że otaczamy się tym na co dzień, to przestajemy widzieć, ile tak naprawdę tracimy, ile jest nam zabierane.

Skoro już zahaczamy o Jamajkę. Rzuciła mi się w oczy jedna twoja wypowiedź sprzed lat. Mówiłeś, że irytuje cię, kiedy jedynym przekazem, jaki pada na koncertach ze strony raperów, jest legalizacja i palenie zioła. Jakiś czas temu dosyć głośno było o Macie, który chce walczyć o depenalizację marihuany w Polsce. Co o tym sądzisz? Podtrzymujesz dzisiaj swoje stanowisko?

Ja zawsze do tego podchodziłem racjonalnie, ale z dystansem. Są naukowe dowody na to, że marihuana pomaga. Więc - dlaczego nie? Popatrzmy na inne kraje. W ogóle powinniśmy czerpać z innych państw, w których takie eksperymenty wyszły na plus.

W naszym państwie sto razy większy jest problem z alkoholem. To jest totalna patologia. Alkohol jest wszędzie, wchodzisz na stację - pierwsze co widzisz to wóda, rozmawiasz z panią w sklepie, a za jej plecami masz ścianę alkoholu i papierosów. What the f*ck? I to na tym powinniśmy się bardziej skupić.

No dobra, a inne używki? O psychodelikach też są dokumenty i mówi się, że "pomagają", otwierają umysł, itd. Jakie masz zdanie na ten temat?

Interesuje się tematem grzybów, LSD i w ogóle psychodelików. Ale obejrzenie jednego dokumentu na Netflixie nie zrobi z nikogo eksperta w temacie. Jak np. ktoś chce sobie tym leczyć depresję, to lepiej powinien się udać do kogoś, kto się na tym naprawdę zna. Zastanawia mnie tu tylko, czemu w jednym kraju wolno coś robić, a w innym nie.

Podobno jesteś fanem Szczyrku?

Tak, mam sentyment do tego miasta, bo przyjeżdżałem tu bardzo często w góry za małolata i podtrzymuję to w dorosłym życiu. W ogóle kocham Beskidy.

A jak Ci się podoba SnowFest?

Bardzo lubię imprezy, na których muzyka łączy się ze sportem. Uwielbiam tu wracać, zawsze jest ogień.