Jarosław Wałęsa #TYLKONATEMAT: Nie biorę pod uwagę życia w Polsce PiS i Konfederacji. To my wygramy

Jakub Noch
03 kwietnia 2023, 05:54 • 1 minuta czytania
– Musimy zachęcić wyborców do tego, aby przyjrzeli się lepiej większości tych uwodzący haseł. Skoro Konfederacja mówi takie "oczywiste" i "proste" prawdy o sposobach na bogacenie się, to… dlaczego nikt inny na to wcześniej nie wpadł? Odpowiedź daje każda nieco dłuższa analiza tzw. wolnorynkowych propozycji, które po prostu matematycznie nie trzymają się kupy! – mówi #TYLKONATEMAT Jarosław Wałęsa z Koalicji Obywatelskiej.
Poseł KO Jarosław Wałęsa przekonuje, że to jego partia wygra wybory parlamentarne. Fot. Wojciech Strozyk / REPORTER

Ma pan już pomysł na życie w Polsce pod rządami PiS i Konfederacji?

Jarosław Wałęsa: W ogóle nie biorę takiego wariantu pod uwagę!


Nowe sondaże sugerują, że wszyscy na taki scenariusz powinni się przygotować.

Zauważmy, że to są dopiero pierwsze takie sondaże. Poczekajmy na więcej danych z dłuższego okresu – tylko tak da się ocenić prawdziwe trendy dla poszczególnych partii.

Naprawdę jest zbyt wcześnie, aby  wyrokować, co może wydarzyć się podczas jesiennych wyborów parlamentarnych. Sondaże są ważne, ale nie traktujmy każdego z nich jak wyroczni.

Badań, w których konfederaci mają dwucyfrowy wynik, trochę już było. Czy w Koalicji Obywatelskiej próbowaliście przeanalizować, jak to się stało, że jeden z konkurentów w kilka miesięcy tak mocno poprawił wynik?

To rzeczywiście zjawisko ciekawe i trzeba podejść do jego analizy na chłodno. Co już jest jednak zauważalne, to ich szklany sufit – poparcie dla Konfederacji istotnie wzrosło, ale raczej nie mają szans wznieść się powyżej tych ok. 10 proc.

Potrzeba jednak nie tylko analizy politycznej, ale i społecznej. Musimy odpowiedzieć na pytanie, co sprawia, że jedna dziesiąta obywateli Polski uważa poglądy Konfederacji za coś dobrego. Dlaczego Polacy chcą tak licznie głosować na ofertę skrajnej prawicy, która kompletnie nie przystaje do wyzwań XXI wieku?

Albo, dlaczego PO już nie potrafi skutecznie rywalizować z Korwinem i spółką o wyborcę, który liberalizmu chce nie tylko w sprawach światopoglądowych, ale przede wszystkim w gospodarce...?

Musimy zachęcić wyborców do tego, aby przyjrzeli się lepiej większości tych uwodzący haseł. Gdy przemyślą dwa razy, co tak naprawdę kryje się za chwytliwymi postulatami Konfederacji, to zobaczą, że zwykle proponuje się im jakąś drogę na skróty. A na końcu prowadzi ona na manowce.

Skoro konfederaci mówią takie "oczywiste" i "proste" prawdy o sposobach na bogacenie się, to… dlaczego nikt inny na to wcześniej nie wpadł? Odpowiedź daje oczywiście każda nieco dłuższa analiza tzw. wolnorynkowych propozycji, które po prostu matematycznie nie trzymają się kupy!

Jakie błędy sprawiły – nie tylko te z minionych ośmiu lat, ale i wcześniejsze – że skrajna prawica mogła urosnąć tak bardzo? Dlaczego za rządów PO-PSL pewien 20-letni Sławek marzył z kolegami o "Polsce bez Żydów, homoseksualistów, aborcji, podatków i UE"?

Nie obarczałbym za to winą tych czy poprzednich ekip rządzących. Mówimy niestety o tendencjach globalnych. Proszę zauważyć, że takie środowiska w minionych kilkunastu latach podnosiły głowy nie tylko w Polsce.

Na tle niektórych innych członków Unii Europejskiej nie wypadamy aż tak źle. Na świecie też nie brakuje przypadków, gdy politycy pokroju Konfederacji nawet wygrywali wybory.

Polska nie mogła być zieloną wyspą także w tej sprawie?

Wydaje mi się, że nigdy nie było to możliwe. Jedyne, co mogą robić kolejne rządy, aby nasza wyspa nie stawała się brunatna, to stawiać na edukację i reagować w odpowiednim momencie. Musimy edukować społeczeństwo w sprawie tego, co dzieje się tu i teraz, ale mówić o tym w kontekście zmian historycznych. Tak, aby tych najgorszych kart z historii nie przenosić w przyszłość.

Rządzący – nie tylko w Polsce, ale na całym świecie – powinni mocno zastanowić się także nad tym, czy aby na pewno obecne systemy społeczno-polityczne pasują do czasów, w których żyjemy. Czy na pewno odpowiadają wyzwaniom globalizacji, szybkiego przepływu informacji, a teraz także działaniom sztucznej inteligencji?

Konieczne jest poszukiwanie racjonalnych recept na szerzenie się fake newsów oraz sytuacje, w których postawy społeczne w ułamkach sekund kształtują się na podstawie tego, co pojawiło się w sieci i bez żadnej weryfikacji przyjmuje się to jako prawdę objawioną.

To już nie jest political-fiction. Wystarczy zobaczyć, co w 2016 roku działo się w wyborach prezydenckich w USA, gdzie potwierdzono, że na wygraną Donalda Trumpa wpływ miały działania Rosji. W przypadku kilku wyborów w państwach UE było podobnie. Bez odpowiedniej edukacji i wyczulenia społeczeństw takie zagrożenia będą powracały.

Fake newsem jest, że KO nie wyklucza porozumienia z Konfederacją, gdyby po wyborach tylko przy współpracy z nimi można byłoby odsunąć PiS od władzy?

Nie spotkałem się z taką propozycją i nie podchodzę do tego tematu poważnie. Oczywiście można gdybać, na przykład na podstawie moich doświadczeń z Parlamentu Europejskiego, gdzie bywały sytuacje, że szukaliśmy różnej maści sprzymierzeńców, ale dorywczo – dla konkretnego projektu.

Takich wyjątkowych sytuacji, gdy warto wspólnie zagłosować za jakimś rozwiązaniem, nigdy nie przekreślam. Natomiast o szukaniu pełnoprawnej koalicji, jakiegoś kompleksowego poparcia ze strony Konfederacji nie ma mowy.

Czy przypadkiem w polityce nie ziściło się nam powiedzenie, że "gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta"? Nie żałujecie tej bijatyki z Szymonem Hołownią?

Wolałbym tego uniknąć. Te "bijatyki" na opozycji nikomu nie są potrzebne, bo przynoszą niestety takie właśnie rezultaty. Dlatego w Koalicji Obywatelskiej nieustannie namawiamy do jedności.

Oczywiście mówienie o jednej liście w tej chwili nie ma już żadnego sensu, bo plan ten został pogrzebany przez Szymona Hołownię, a na Lewicy już też nie mają wielkich chęci na budowę wspólnego bloku. Możemy jednak zachować jedność w inny sposób i po prostu pamiętać, gdzie jest prawdziwy przeciwnik.

Tylko bez żartów! Donald Tusk dla potencjalnych koalicjantów zbyt przyjemny przecież nie był.

Donald Tusk tylko dobitnie dał znać, że skoro inni nie mieli chęci współpracy, to czas na dywagacje o wspólnej liście minął. Jednocześnie jako Koalicja Obywatelska my wciąż nie zamykamy się na inne, dodatkowe środowiska.

Mowa tu oczywiście przede wszystkim o samorządowcach, ale oni chyba jeszcze nie podjęli ostatecznej decyzji w sprawie tego, w którym bloku wystartują ich kandydaci. Na szczęście już mamy w pełni wypracowany Pakt Senacki. Co niezwykle cieszy, bo to efekt kilku miesięcy ciężkiej pracy.

Zrobiło się panu przykro, gdy na początku roku Lech Wałęsa ogłosił, że już nie popiera KO i stanął po stronie Polski 2050?

To zmieszanie trwało właściwie kilka godzin. Szybko wyjaśniłem, na czym polegał problem i zapewniam, że w tej chwili znów mam poparcie mojego ojca.

A może to był zaplanowany "pocałunek śmierci" dla Hołowni?

Panie redaktorze… będę naprawdę ostatnim człowiekiem, który podejmie się próby analizowania tego, co robi mój ojciec. On całe swoje życie, całą karierę polityczną był nieprzewidywalny i właśnie to pomogło mu osiągnąć wszystkie wielkie sukcesy – szczególnie te z lat 80-tych.

Kto nie zna Lecha Wałęsy, ten niech sili się na analizy. Ja tatę znam zbyt dobrze, żeby próbować ocenić, co autor miał na myśli.

Czy Platforma Obywatelska przetrwa kolejne przegrane wybory?

Nie przewiduję możliwości przegrania tych wyborów. Jestem przekonany, że wygramy i otwartym pytaniem pozostaje, z jak dobrym wynikiem. Musimy pracować na jak najwięcej mandatów, bo po zwycięstwie łatwo nam nie będzie.

Byłoby dobrze, gdybyśmy osiągnęli większość zdolną do odrzucania weta prezydenckiego. Przez dwa lata będziemy przecież żyć w kohabitacji z Andrzejem Dudą, a on zapewne postara się mocno zaszkodzić tym, którzy odsunęli PiS od władzy.

Pan tu kreśli wizję bezpośredniego zwycięstwa KO? Zajęcia pierwszego miejsca?

Tak, o tym właśnie mówię.

Przecież musielibyście stanąć na głowie, żeby to osiągnąć…

Ależ my stajemy na głowie. Proszę tylko spojrzeć na aktywność polityków KO, którzy kolejne tygodnie zjeżdżają wszystkie województwa, odwiedzają wszystkie powiaty i prowadzą – czasem bardzo trudne – dyskusje z Polkami i Polakami.

Robimy wszystko, co w naszej mocy, żeby jesienią przeważyć szalę zwycięstwa na naszą stronę. I zarazem trzymamy kciuki za naszych mniejszych partnerów z obecnej opozycji prodemokratycznej, żeby nie tylko dostali się do Sejmu, ale i osiągnęli wyniki, które istotnie wzmocnią nasz nowy rząd.

Kto powinien być gdańską jedynką Koalicji Obywatelskiej?

To oczywiście nie zależy ode mnie. Jestem szeregowym posłem, który takich decyzji nie podejmuje.

Pytam głównie o to, czy Donald Tusk powinien grać u siebie, czy znów na boisku warszawskiego przeciwnika?

Tu sprawa wydaje się chyba jasna. Donald Tusk powinien wystartować w Warszawie i jak za dawnych lat pokonać Jarosława Kaczyńskiego w bezpośredniej walce.

Czytaj także: https://natemat.pl/477515,posel-krzysztof-smiszek-z-lewicy-wywiad