Świat ją podziwiał, Finów podzieliła. Dlaczego najmłodsza premierka przegrała i kto ją pogrążył?
Przeciętny Polak, czy inny Europejczyk, pewnie się tego nie spodziewał. "To smutne, robiła świetną robotę", "Złe wieści dla Finlandii", "Naprawdę ją lubiłem, mam nadzieję, że wróci i wygra następne wybory" – czytam komentarze pod postami zagranicznych mediów. Sanna Marin, 36-letnia szefowa fińskiego rządu, była jak gwiazda w polityce. Nawet gdy świat ujrzał jej taneczne nagrania z prywatnej imprezy, widać było – mimo fali krytyki – ilu ma fanów i obrońców.
"Nie jesteśmy przyzwyczajeni do młodych kobiet w polityce. Zwłaszcza takich, które są atrakcyjne, liberalne i imprezują z przyjaciółmi. To właśnie oburzyło dziadersów w "skandalu" z premierką Finlandii Sanną Marin: fakt, że młoda kobieta, która ma znacznie większą władzę od nich (niedoczekanie!), po prostu świetnie się bawi" – pisała w felietonie Ola Gersz.
Wydawało się, że Sanna Marin idzie jak burza. Za granicą pisano, że niewielu premierów tego kraju tak dało się zapamiętać poza Finlandią, jak ona. Pierwsza kobieta na czele rządu Finlandii, najmłodsza premierka na świecie. Dobrze poradziła sobie z pandemią. Świat z uznaniem przyjął jej decyzję o wejściu Finlandii do NATO. Zdecydowana i bezkompromisowa wobec Rosji. – Droga wyjścia? Droga wyjścia to opuszczenie przez Rosję Ukrainy. To jest droga wyjścia z konfliktu – tą ripostą zaskoczyła dziennikarzy.
Wielu było pod jej wrażeniem. Posłanka Katarzyna Lubnauer mówiła: – Też imponują mi skandynawskie, stosunkowo młode przywódczynie, które po pierwsze rządzą bez żadnych kompleksów, a po drugie odważnie idą do przodu zgodnie z interesem swojego kraju i np. wprowadzając Finlandię do NATO.
A jednak Sanna Marin przegrała niedzielne wybory parlamentarne. Choć wyścig był bardzo wyrównany i zaciekły, a trzy główne partie do ostatniej chwili szły łeb w łeb. I choć ostatecznie jej partia zdobyła nawet o 3 mandaty więcej niż w 2019 roku i jest jakaś szansa, że wróci do rządu jako partia koalicyjna.
Przypomnijmy, wygrała konserwatywna, centroprawicowa, Koalicja Narodowa (KOK), której lider Petteri Orpo może zostać nowym premierem Finlandii (20,8 proc. głosów). Drugie miejsce zajęła skrajnie prawicowa Partia Finów (20.1 proc.). – Drodzy fundamentalni Finowie, czy wiecie, co zrobiliście? Osiągnęliście najlepszy wynik wyborczy tej partii w historii! – grzmiała liderka nacjonalistów Riikka Purra.
Partia Socjaldemokratyczna była trzecia (19,9 proc.). Jakie to może mieć znaczenie dla Finlandii? I kim są ci, którzy ją pogrążyli? Co poszło nie tak?
– Moim zdaniem było kilka czynników. Jej rządy przypadły na bardzo ciężkie czasy. Raz, że koronawirus, dwa, że zaczęła się wojna w Ukrainie. Nie wiemy, jak w tym czasie zachowałby się inny rząd. Finowie trochę negatywnie odbierali wszystkie restrykcje i tu – w zasadzie nie z ich winy – socjaldemokraci sobie nagrabili. Musieli zrobić, co zrobili i za to dostali takim wynikiem wyborów. To jest prawda, że decyzją o wstąpieniu do NATO przysporzyła sobie wielu zwolenników, ale myślę, że również przeciwników, którzy pytają, po co to Finlandii – mówi Paweł Kiljunen, prezes Towarzystwa Polska-Finlandia, który sam głosował korespondencyjnie.
Polityczne trzęsienie ziemi? – Raczej nie. To za dużo powiedziane. W Finlandii to raczej przypomina wahadło, które raz wychyla się bardziej w lewo, a raz bardziej w prawo. Jest to odzwierciedlenie nastrojów społecznych. Tego, że ludzie może są trochę zmęczeni, czy znudzeni rządami pani Marin. Można powiedzieć, że to było do przewidzenia. Mnie to trochę przypomina sytuację z Wielkiej Brytanii w czasie i po II wojnie światowej. Winston Churchill był premierem, wszyscy bardzo go chwalili, był uznanym bohaterem. Robił to, co musiał. Natomiast jak wojna się skończyła, nie był już potrzebny – dodaje.
Dlaczego Sanna Marin przegrała
Gdy świat zachwycał się Marin, Finlandia pogrążała się w kłopotach gospodarczych, a sondaże przedwyborcze już dawno dawały zwycięstwo prawicy. Na tym konserwatyści i nacjonaliści oparli swoją kampanię. Grzmieli, że Marin sobie nie radzi, obwiniali ją o rosnącą inflację, rosnące koszty życia i wielkie zadłużenie, ostrzegali przed recesją. Lider KOK zapowiadał oszczędności i cięcie podatków.
– Finlandię trzeba doprowadzić do dobrego stanu, a cel jest jeden: uporządkować fińską gospodarkę – zapowiedział od razu po wygranej Petteri Orpo.
W Finlandii mówi się, że sama Marin jest bardziej popularna niż jej partia. I tak naprawdę w tych wyborach stracili jej mali koalicjanci, a nie ona sama. Ale słychać też głosy, że społeczeństwo wokół niej jest podzielone.
"Ma fanów jak gwiazda rocka. Ale z drugiej strony jest mnóstwo osób, które nie mogą jej znieść" – ta wypowiedź dla AFP fińskiego dziennikarza Marko Junkkari z "Helsingin Sanomat" obiegła ostatnio wiele europejskich mediów. W Finlandii nie wszystkim podobało się nagranie tańczącej premier na prywatnej imprezie. I nie wszystkim podoba się jej luźny styl.
– Jest młodą kobietą, która ma prawo się bawić, jak każdy inny człowiek. Ale bardzo różnie było to oceniane. Poza granicami Finlandii wszyscy się cieszyli, jaka wyluzowana pani premier, jak dobrze tańczy itp. A w Finlandii były pytania, czy premierowi wypada. Z drugiej strony, w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat premier Finlandii nie miał mniej niż 55-60 lat i za każdym razem był mężczyzną. Ludzie są przyzwyczajeni do poważnego premiera, a tu mieliśmy bardziej uśmiechniętą osobę. I to mogło się nie do końca podobać. Niektórym mogło się wydawać, że to nie przystoi premierowi – mówi Paweł Kiljunen.
"Za granicą, ona jest superstar. W Finlandii jest bardziej postacią polaryzującą" – tak w "Financial Times" mówiła o niej Hanna Wass, zastępca dziekana z Uniwersytetu w Helsinkach.
– To normalne, że po czterech latach rządzenia partia premiera traci głosy w wyborach. W rzeczywistości socjaldemokraci radzili sobie w takich warunkach wyjątkowo dobrze, poprzedni przypadek zwiększenia poparcia przez partię premiera miał miejsce podczas wyborów w 2003 roku. Rządy Marin były postępowe zarówno pod względem ekonomicznym, jak i społeczno-kulturalnym i najwyraźniej dla wielu prawicowych wyborców było to za dużo – komentuje Hanna Wass w rozmowie z naTemat.
Jako jeden z powodów w komentarzach wyłania się jeszcze kwestia Saamów, czyli Lapończyków – rdzennych mieszkańców Finlandii oraz Szwecji, Norwegii i Rosji – o czym poza Finlandią raczej nie bardzo się mówi, a która także mogła mieć wpływ na wybory. ONZ trzy razy zarzucała już jednak Finlandii naruszanie ich praw politycznych, a projekt ustawy dotyczący tego, kogo nazywać Saamem i kto może głosować w wyborach do saamskiego parlamentu, jesienią mocno podzielił rządzącą koalicję.
Partia Marin chciała, by prawo weszło w życie przed kwietniowymi wyborami, co się nie udało. Innego zdania byli jej koalicjanci, zwłaszcza Partia Centrum. Do wyborów nic się w tej kwestii nie zmieniło.
– W normalnych, dojrzałych demokracjach czasami zdarza się, że się przegrywa. Potem uznaje się swoją przegraną tak, jak zrobiła to dotychczasowa premier Finlandii. Ona zrobiła dla Finlandii wspaniałą rzecz. Finlandia za chwilę będzie w NATO i jest to historyczne wydarzenie, z którym ludzie mają szansę pozytywnie ją pamiętać. Nie jest wykluczone, że w jakiejś formule dalej będzie w koalicyjnym rządzie – komentuje dziś posłanka Katarzyna Lubnauer.
A zwycięstwo prawicy?
– W normalnych demokracjach następują zmiany wyborcze, zdarza się zmęczenie ugrupowaniami. To jest normalne. To, co u nas jest niepokojące to to, że partia rządząca próbuje zablokować wszystkie mechanizmy wyborcze, tak żeby rządzić na zawsze, nawet jeżeli więcej niż połowa społeczeństwa tego sobie nie życzy – odpowiada.
Kto pokonał Sannę Marin
Petteri Orpo, lider konserwatystów ma ogromne doświadczenie polityczne. W poprzednich rządach trzykrotnie był ministrem (finansów, rolnictwa, spraw wewnętrznych), a także wicepremierem. Na czele partii KOK (Kokkomos) stoi od 2016 roku, pokonał wtedy Alexandra Stubba, byłego premiera.
– Można powiedzieć, że to przeciwieństwo Sanny Marin. Na pewno odpowiada tej fińskiej, wydumanej godności premiera. Że naród ma pewność, że on na pewno nie będzie imprezował. Że to będzie taki stabilny, smutny premier – uważa szef Towarzystwa Polska-Finlandia.
Na pewno Orpo jest za rozszerzeniem UE i za przyjęciem Ukrainy. Jest też za członkostwem Finlandii w NATO.
"W sprawach zagranicznych i bezpieczeństwa zasadniczo się zgadzamy. Dla Kokkomos Unia Europejska, NATO i relacje transatlantyckie są ważne. Relacje z Moskwą nie będą już takie, jak dotychczas, teraz Waszyngton jest ważniejszy dla Finlandii, ale też dla UE. Jeśli idzie o sprawy europejskie, zasadniczo nasza polityka się nie zmieni" – tak zapowiadał w rozmowie z dziennikarzami z estońskiego dziennika Postimess, portalu Euractiv i "Rzeczpospolitej"
To on może zostać przyszłym premierem Finlandii. Pytanie, kogo zaprosi do koalicji?
– Obecnie główne alternatywy dla rządu to albo koalicja między Koalicją Narodową a Prawdziwymi Finami, albo czerwono-niebieska koalicja między Koalicją Narodową a socjaldemokratami. W obu przypadkach do zdobycia większości w parlamencie potrzebne będą mniejsze partie. Zmiana nastąpi przede wszystkim w zakresie polityki gospodarczej w kierunku oszczędności, mniej ambitnej polityki klimatycznej i być może bardziej restrykcyjnej polityki migracyjnej, szczególnie w przypadku koalicji z Partią Finów – wyjaśnia Hanna Wass.
Katarzyna Lubnauer: – Jeśli socjaldemokraci będą współrządzić, to myślę, że kierunek polityki będzie taki sam. Oni odcinają się od partii, która jest odpowiednikiem PiS.
Co się kryje za Partią Finów
Partia Finów (Prawdziwi Finowie) to partia populistyczna. Antyimigracyjna. Skrajnie prawicowa. Znana z antyunijnej.
– Od lat można obserwować pewien trend. Im gorzej dzieje się na świecie, im są cięższe czasy, oni zdobywają większe poparcie. Gdy sytuacja zaczyna się stabilizować, to poparcie dla nich spada. Ostatnio widać to było w czasie kryzysu w Grecji. A teraz mamy pierwszy wybory po pandemii. I naród reaguje w stronę tych, którzy krzyczą najgłośniej o najlepszych rzeczach dla Finów. Gdy dodatkowo krzyczą, że najpierw zadbamy o Finów, a potem o przyjezdnych, to pada na żyzny grunt – mówi Paweł Kiljunen.
Ale uspokaja: – To wygląda groźnie, bo mieliśmy przykłady, gdy takie partie całkiem mocno mieszały na świecie. Natomiast myślę, że nie ma powodów do obaw, że Finlandia brunatnieje. To raczej czysty populizm, który w zależności od czasów jest bardziej lub mniej popularny.
– Oni pewnie chętnie poszliby na ustępstwa, ale większe i starsze partie mogą traktować Prawdziwych Finów jako nie do końca poważnego partnera. Również wizerunkowo może to nie odpowiadać wszystkim partiom. Powiedziałbym, że to taka mieszanka Samoobrony i Konfederacji. Czyli liberalno-prawicowe poglądy plus pieniactwo w stylu rozsypywania zboża na tory – tak ich przedstawia.
Którą opcję wybierze Finlandia, dopiero się przekonamy.
Czytaj także: https://natemat.pl/479564,finlandia-wchodzi-do-nato-dlaczego-teraz-i-co-to-zmienia