8-latek z Częstochowy walczy o życie. Ojczym polewał go wrzątkiem, przypiekał na piecu
Częstochowa. Skatowany 8-latek w szpitalu
W poniedziałek 3 kwietnia policjanci z Częstochowy zostali zaalarmowani przez biologicznego ojca 8-letniego chłopca mieszkającego przy ul. Kosynierskiej, że podczas odwiedzin znalazł syna leżącego w łóżku z licznymi obrażeniami ciała. Chłopiec w ciężkim stanie został przetransportowany do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach.
– Przy przyjęciu chłopiec był w stanie średniociężkim, wydolny krążeniowo i oddechowo, pod wpływem leków przeciwbólowych. Stwierdziliśmy rozległe obrażenia, które w naszej opinii powstały co najmniej kilka dni wcześniej: było to oparzenie głowy, tułowia i kończyn oraz złamania kończyn – mówił w środę koordynator Centrum Urazowego dla dzieci w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka dr Andrzej Bulandra, cytowany przez Onet.
Chłopiec został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej. Jego oparzenia obejmują blisko jedną czwartą powierzchni ciała; w ocenie lekarzy powstały one na około tydzień przed przyjęciem do szpitala. Złamania powstawały z kolei w ciągu ostatniego miesiące. Żadne obrażenie nie było opatrywane.
Ojczym katował 8-latka, matka nie reagowała. Są zarzuty
W środę po południu matka dziecka – 35-letnia Magdalena B. – oraz ojczym – 27-letni Dawid B. – zostali doprowadzeni do prokuratury. Oboje usłyszeli zarzuty, sąd przychylił się do wniosku o trzymiesięczny areszt dla podejrzanych.
Dawid B. oskarżony jest o próbę zabicia pasierba 29 marca, kiedy polewał chłopca wrzątkiem i umieszczał go na rozgrzanym piecu węglowym. Oprócz tego miał znęcać się nad nim ze szczególnym okrucieństwem: bić, kopać po całym ciele i przypalać papierosami. Mężczyzna przyznał się do zarzucanych czynów, jednak odmówił złożenia wyjaśnień.
Magdalenie B. śledczy zarzucają z kolei narażenie dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia. Kobieta miała nie reagować na agresję męża, nie udzieliła też pomocy dziecku. Podczas przesłuchania przyznała się do winy oraz złożyła wyjaśnienia.
Jak podaje Onet, oprócz ośmiolatka przy ul. Kosynierskiej mieszkało jeszcze czworo innych dzieci. Sąd rodzinny podejmie decyzję, gdzie powinny zostać umieszczone.
Rodzina nie miała założonej na policji niebieskiej karty, nie było tam wcześniej interwencji – była natomiast objęta wsparciem Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej.
– W ostatnim czasie przebywała poza Częstochową, wróciła do miasta cztery tygodnie temu. Nasi pracownicy byli w kontakcie z rodziną, dzielnicowym, placówkami edukacyjnymi – nie było żadnych zgłoszeń czy podejrzeń związanych ze stosowaniem przemocy fizycznej wobec dzieci – przekazała portalowi Olga Dargiel, rzeczniczka MOPS w Częstochowie.