Miał połamać 8-letniemu Kamilowi nogi i przypalać go na piecu. Nowe fakty o ojczymie dziecka
- 8-letni Kamil z Częstochowy wciąż walczy o życie w szpitalu. Jego ojczym i matka trafili do aresztu tymczasowego z zarzutami
- Na jaw wychodzą niepokojące fakty z przeszłości Dawida B. Mężczyzna trafił przed sąd jeszcze w wieku 7 lat, gdy miał doprowadzić do utonięcia starszej koleżanki
- Później był wielokrotnie karany za kradzieże i rozboje
Nowe informacje o Dawidzie B., który katował 8-letniego Kamila z Częstochowy
Do nowych informacji o Dawidzie B. dotarli dziennikarze "Faktu". Jak się okazuje, niepokojące doniesienia o przeszłości mężczyzny sięgają już 2003 roku. 7-letni wówczas Dawid odpowiedział przed sądem za wepchnięcie do stawu 9-letniej koleżanki. Dziewczynka zginęła w wyniku utonięcia.
Ostatecznie jednak Sąd Rodzinny w Częstochowie uznał sprawę za nieszczęśliwy wypadek. Chłopak wychowywał się w miejscu, które "Fakt" opisuje jako "pijacka melina". Matka Dawida B. miała handlować alkoholem.
W dorosłym życiu mężczyzna był karany za rozboje i kradzieże. Ostatecznie trafił do więzienia, z którego wyszedł w 2019 roku. W 2020 roku poślubił oskarżoną w sprawie 8-letniego Kamila Magdalenę B. Kobieta miała wtedy czwórkę dzieci.
8-letni Kamil z Częstochowy walczy o życie w szpitalu
8-latek był bity, miał między innymi połamane nogi i liczne oparzenia. Ojczym miał przypalać go papierosami, oblewać wrzątkiem i wrzucać na rozgrzany piec. Po udzieleniu chłopcu pomocy medycznej o jego stanie poinformował Wojciech Gomułka, rzecznik Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach.
– Stan chłopca jest w dalszym ciągu ciężki, ale się ustabilizował. Nie mówimy o jakimkolwiek pogorszeniu sytuacji. Dziecko jest w śpiączce i będzie jeszcze przez dobrych kilka dni z powodu ran oparzeniowych, które zajmują 25 proc. powierzchni ciała – powiedział dla "Faktu".
Z ustaleń lekarzy wynika, że chłopiec był katowany regularnie. Oparzenia na ciele 8-latka powstały tydzień przed trafieniem do szpitala. Złamanie zaś na miesiąc przed interwencją lekarzy.
Medycy wskazali, że rany ani złamania 8-letniego Kamila nie były leczone. Dziecko było także wychudzone, odwodnione i brudne.
– Przy przyjęciu chłopiec był w stanie średniociężkim, wydolny krążeniowo i oddechowo, pod wpływem leków przeciwbólowych. Stwierdziliśmy rozległe obrażenia, które w naszej opinii powstały co najmniej kilka dni wcześniej – przekazał dla Onetu dr Andrzej Bulandra.
Ojciec i siostra 8-letniego Kamila z Częstochowy zabrali głos
– Jak przyleciał helikopter, to wynosili go na rękach, przelewał się przez ręce, nie ruszał się – powiedział w rozmowie z Onetem jeden z sąsiadów, który widział interwencję ratowników medycznych.
Na miejscu był też biologiczny ojciec dziecka. To on odnalazł skatowanego syna, a następnie wezwał pomoc. Jak powiedział, 8-latek przypominał "jedną wielką ranę". – Nożyczkami cięliśmy ubranie na nim, bo krew z ran poprzysychała. Miał połamane nóżki, niosłem go na rękach do śmigłowca LPR – powiedział dla "Faktu".
W trakcie interwencji w pobliżu domu mieli spacerować Magdalena i Dawid B. – Trzymali się za ręce i cynicznie śmiali, gdy Kamila zabierał śmigłowiec – opisał. Dla tabloidu wypowiedziała się także przyrodnia siostra chłopca, Magdalena Mazurek.
– Nie życzę żadnemu dziecku takiej krzywdy, każde dziecko musi mieć kochająca rodzinę. Mam żal do matki Kamila i Fabiana. Taka matka nie powinna mieć dzieci – powiedziała "Faktowi" 29-latka. Kobieta przyznała, że sama była ofiarą przemocy i także była przypalana papierosami. Ślady miał mieć także ich brat, 7-letni Fabian.
MOPS reaguje na sprawę 8-letniego Kamila z Częstochowy
Tuż po interwencji biologiczny ojciec przekazał, że informował Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej o przemocy domowej. Urzędnicy potwierdzili, że rodzina była objęta wsparciem pracownika socjalnego od marca 2021 roku.
W czerwcu tego samego roku pracownicy socjalni powiadomili sąd o sytuacji rodziny i złożyli wniosek o zabezpieczenie dzieci w pieczy zastępczej. Sąd jednak nie przychylił się do wniosku.
"W opinii nie było informacji, które mogłyby wskazywać, iż dziecko może doświadczać przemocy" – przekazał MOPS w Częstochowie. Rodzina nie miała założonej na policji niebieskiej karty, nie było tam wcześniej interwencji
35-letnia Magdalena B. i ojczym, 27-letni Dawid B., zostali doprowadzeni do prokuratury. Oboje usłyszeli zarzuty, sąd przychylił się do wniosku o trzymiesięczny areszt dla podejrzanych.
Na posiedzeniu aresztowym Dawid B. miał przyznać się do zarzucanych mu przestępstw. Na koniec sam poprosił sąd o aresztowanie na 3 miesiące. – Myślałam, że w mojej pracy już mnie nic nie zaskoczy, ale nie przypominam sobie takiej prośby na rozprawie aresztowej – skomentowała prokurator Edyta Kubska.
Dawid B. oskarżony jest o próbę zabicia pasierba 29 marca, kiedy miał polewać chłopca wrzątkiem i umieszczać go na rozgrzanym piecu węglowym. Magdalenie B. śledczy zarzucają z kolei narażenie dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia.