"Rzeź na posesji w Bielowicku"? Makabryczne odkrycie poruszyło Polskę, ale tu ludzie mają już dość
Nawet 100 funkcjonariuszy, w tym z Centralnego Biura Śledczego Policji, miało przeszukiwać teren jednej z posesji w Bielowicku. – Widziałem, co tam się dzieje. Widziałem ilość radiowozów i to, że teren był doświetlany nocą przez straż pożarną. Widziałem, jak policja chodzi po polach uprawnych. W każdą stronę świata szedł patrol, w dwójkę, z psami – opowiada jeden z mieszkańców. Według niego na miejscu było z 10-15 radiowozów i kilka wozów strażackich.
– Jak się zaczęło, to akcja trwała kilka dni. To by wskazywało, że coś grubego mogło się tam stać – mówi. Czy mieszkańcy poczuli niepokój? – Raczej byli zdziwieni, że w tym miejscu mogło się coś dziać. Ja sam jestem zdziwiony tym, że akurat dotknęło to takiej małej mieściny. Ale jak było, nie wie nikt, a media głupoty wypisują – odpowiada.
"Nigdy u nas nie było żadnego zabójstwa"
Bielowicko to mała, licząca ok. 650 mieszkańców wieś pomiędzy Bielsko-Białą a Cieszynem, jedna z mniejszych w gminie Jasienica. – Wcześniej nawet w Bielsku nie wiedzieli, gdzie to jest, teraz o Bielowicku słychać w całej Polsce – reaguje inny z mieszkańców.
On również widział, jak policja przeczesywała teren. Najpierw pojawili się w nocy z 30/31 marca, a straż pożarna doświetlała miejsce. Potem, jak twierdzi, mieli pojawić się 2 kwietnia. – To była sobota. Przyjechali też w poniedziałek. Przez dwa dni szukali na terenie owczarni, z psami przeszli po pobliskich zaroślach. Ostatni raz byli w środę w ubiegłym tygodniu. A teraz jest cisza, spokój i nie ma nikogo. Tylko media o tym piszą – mówi mężczyzna.
W tle telefonu słychać głośny śpiew ptaków.
– Nigdy u nas nie było żadnego zabójstwa, nic takiego się nie działo. Nasza wieś znana była z zabytkowego, drewnianego kościoła z 1701 roku. A teraz to. Tylko jestem zaskoczony, bo nikt nic nie wie, a media tak się o tym rozpisują. Nie wiem, skąd mają takie wiadomości – dodaje.
Tajemnicza sprawa z Bielowicka
Przypomnijmy. Zaczęło się od publikacji portalu Beskidzka24, który 31 marca poinformował o morderstwie w Bielowicku, które wstrząsnęło wsią. Nieoficjalnie ofiarą miał być mężczyzna, mieszkaniec pobliskiej Brennej, a jego zwłoki miały być umieszczone w beczce i zakopane pod ziemią.
Agnieszka Michulec, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Bielsku-Białej, potwierdziła w rozmowie z portalem, że ciało faktycznie zostało znalezione, ale nie chciała zdradzić więcej szczegółów. Sprawę przejął potem wydział zamiejscowy Prokuratury Krajowej w Katowicach.
8 kwietnia gruchnęły kolejne doniesienia. Portal Beskidzka24 poinformował wtedy, że w Bielowicku "miało dojść do prawdziwej masakry". Napisano:
"Według nieoficjalnych informacji, do których udało nam się dotrzeć, w pobliżu zabudowań, w których mieściła się niegdyś stara owczarnia, służby miały odnaleźć około dziesięć ciał. Jak wynika z naszych informacji, część z nich miała nosić ślady po ranach postrzałowych. Wiele wskazywać miało na katowanie".
Informacja poszła w Polskę. Z uwagi na dobro postępowania prokuratura nie potwierdza tych informacji. W czwartek 13 kwietnia po godz. 12:00 otrzymaliśmy następującą odpowiedź z biura prasowego Prokuratury Krajowej – więcej o tym pisaliśmy tutaj.
"Śląski Wydział Zamiejscowy Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Katowicach przejął do dalszego prowadzenia postępowanie wszczęte przez Prokuraturę Rejonową w Cieszynie. Z uwagi na dobro postępowania na obecnym etapie nie udzielamy bliższych informacji, co do wykonywanych i planowanych czynności procesowych, jak również co do zakresu prowadzonego śledztwa".
Brak informacji wywołał spekulacje. "Mafia urządziła rzeź w Bielowicku?","Czy doszło do mafijnych porachunków?", "Katownia mafii? Nieoficjalnie: na Śląsku znaleziono kolejne ciała" itp. – tak sprawa rozeszła się w mediach.
Co wiadomo o starej owczarni
Na celowniku ogólnopolskiego zainteresowania znalazła się przede wszystkim stara owczarnia. Stare, opustoszałe miejsce. To tam miała miejsce akcja policji.
– Za gówniarza mieliśmy tam zrobione boisko. To było już ponad 20 lat temu. Wtedy teren należał do Zakładu Zootechniki, ale jako dzieciakom pozwolono nam zrobić boisko. We własnym zakresie kopaliśmy tam w piłkę. Potem teren kupiła jakaś firma, ale dookoła nic się tam nie działo. Tyle że, co jakiś czas widziano właściciela. Teren był zamknięty. Postawiono dużą bramę, która jednak potem zniknęła – wspomina jeden z mieszkańców.
Od dawna właściciela nikt już jednak nie widział.
Owczarnia znajduje się przy wjeździe do Bielowicka albo – jak precyzują mieszkańcy – dużo przed wjazdem do miejscowości. Praktycznie na odludziu. – Dookoła są same pola uprawne i zarośla. Stare moczary. To podmokły teren, bardzo oddalony od miejscowości, totalnie opuszczony. To nie jest atrakcyjne miejsce. Z nowszych mieszkańców mało kto wiedział, że jest coś takiego, jest stara owczarnia. Nikomu nawet tam po drodze na spacer nie było. Tam jest stary, PRL-owski, asfalt, chropowaty i całkowicie zarośnięty. Droga jest tylko do tego miejsca, nic więcej – opisuje jeden z mieszkańców.
Inni tak rysują ten teren:
– Szczere pola i jeden przystanek, gdzie tylko miejscowi przychodzili. Ale do niego też jest z 800 metrów.
– Nawet nie wiadomo, kiedy ta owczarnia powstała. Ktoś ją kupił. To teren prywatny, ogrodzony, ale opustoszały. Czy tam było niebezpiecznie? Nie wiem, nikt tam po prostu nie chodził.
– To miejsce jest trochę poza Bielowickiem. Na terenie miejscowości, ale na uboczu. Mniej więcej wiem, gdzie to jest, ale gdybym miał tam jechać, to musiałbym sprawdzić jak dojechać.
Reporterzy "Dziennika Zachodniego" weszli na teren owczarni, pokazali opustoszałe budynki. "Zwłoki zakopane na terenie starej owczarni. Policja odnalazła więcej ciał?" – pisali.
Dobre miejsce do celów przestępczych? Można sobie tylko wyobrażać. – Być może ktoś musiał dobrze wypatrzyć, że to takie oddalone miejsce. Ale nikt z nas nic nie widział, żeby tam się coś działo. Tak jednak zaroiło się od policji, że być może coś tam było. Słyszałem, że strażakom nie kazano nic mówić. Słyszałem też, że kogoś zatrzymali i on wskazał to miejsce. Nie sądzę, żeby ktoś sam z siebie coś tam znalazł, bo tam nikt nie chodzi – uważa jeden z rozmówców.
I on, i inni, wspominają, że wcześniej akcja policji była w pobliskich Górkach Wielkich i obie sprawy mogą być powiązane. Żadnych teorii, które pojawiają się mediach – o narkotykach i dopalaczach – nie chcą komentować.
Mieszkańcy o sprawie Bielowicka
To, co najbardziej wyczuwa się w Bielowicku to niechęć do mediów. Apel o spokój, rozsądek i nieszukanie sensacji. Nierozsiewanie plotek. Spokojne czekanie na konkretne informacje z prokuratury. I studzenie niepotrzebnych emocji. Połączone z irytacją ludzi.
– Skąd się wzięły doniesienia, że to rzeź? Cmentarzysko? Katownia? Nie wiem, kto coś takiego wymyślił. Póki co wiemy o jednym ciele. A czy jest ich więcej? Nikt nic nie mówi, ani policja, ani prokuratura. Nic o tym nie wiemy. Dokładnie nikt nie wie, czy wykopali więcej ciał, czy nie. To pogłoska. Dopóki prokuratura nic nie ujawni, nie będziemy wiedzieć, co się tam stało. I nie będziemy o tym mówić – reaguje mieszkaniec wsi.
Kilku innych ucina rozmowę. Ktoś zbywa twierdzeniem, że pierwsze słyszy, żeby u nich w ogóle coś się zdarzyło. Inny, że pracuje i ma ważniejsze rzeczy na głowie. Kolejny, że może wieczorem będzie miał czas, to z kimś o tym porozmawia. A w ogóle, to może w czasie weekendu coś więcej o tym poczyta. Sprawą za bardzo się nie przejmuje.
– Bzdury i głupoty wypisują! Że 10 osób zostało znalezionych? Nikt nie wie, ile osób znaleziono. Na kilometr nie dopuszczano mieszkańców. Skąd to wiedzą? Trzeba poczekać na informacje prokuratury – złości się inny z rozmówców.
Inni:
– Sprawa jest w toku. Na tę chwilę czekamy na wyjaśnienia.
– Ja generalnie nie zajmuję się tą sprawą. Nie widzę zainteresowania nią w swoim otoczeniu i w swojej rodzinie. Wiemy, że coś takiego było, ale sprawa się toczy.
– Życie toczy się normalnie. Każdy chodzi do pracy. A co będzie, czas pokaże. Wtedy dowiemy się wszystkiego. Dziennikarze nie powinni robić sensacji, bo z tego nic nie wychodzi. Nie nam jest to rozdmuchiwać i wypowiadać się na tematy, na których nikt się nie zna. Nikt przecież dokładnie nie wie, co się zdarzyło.
Czuć, że ludzie mają dość zamętu wokół siebie. Choć bardzo chcieliby wiedzieć, co się zdarzyło.
– Milczenie jest złotem i niech tak zostanie. Lepiej poczekać, co przyniesie czas. Dla nas, mieszkańców to głęboka niewiedza. Każdy się wypowiada, co przeczyta, co usłyszy. A jak było w rzeczywistości, nie wie nikt. Będzie śledztwo, czas pokaże, wtedy wszyscy się dowiedzą. Niech niektórzy nie wybiegają przed szereg, bo to bez sensu – kwituje jedna z mieszkanek.
Czytaj także: https://natemat.pl/481349,mafia-urzadzila-rzez-w-bielowicku-lokalne-media-znaleziono-wiecej-cial