Morawiecki nie wyciągnął wniosków po aferze mailowej? Media: Nadal korzystał z prywatnej skrzynki
- Po wybuchy afery mailowej politycy mieli kategorycznie przestać używania prywatnych skrzynek do celów służbowych
- Z dziennikarskich ustaleń wynika jednak, że premier RP wysyłał służbowe treści z prywatnej skrzynki jeszcze 3 kwietnia 2022 roku, więc prawie rok od wybuchu skandalu
- Morawiecki zmienił jedynie adres skrzynki mailowej, z której korespondował w sprawach wagi państwowej
Czy publikowane przez portal Poufna Rozmowa treści są wiarygodne, tego do końca nadal nie wiadomo, chociaż niektórzy politycy nie zaprzeczyli prawdziwości niektórych wiadomości.
Wśród mailujących miał być premier Mateusz Morawiecki, który nie tylko korzystał z prywatnej skrzynki przed wybuchem afery mailowej z udziałem Michała Dworczyka, ale również, jak ustaliła "Gazeta Wyborcza", także wiele miesięcy później.
Morawiecki@gmail.com, czyli tajny adres mailowy premiera
"Wyborcza" podaje, że Morawiecki posługiwał się skrzynką na Gmailu i z tejże wyciekła część jego wiadomości. Po miesiącach korzystał z maila na tej samej domenie i zmienił tylko adres.
Jak czytamy, z adresu mateusz.morawiecki1941@gmail.com premier korespondował z prezesem Orlenu Danielem Obajtkiem oraz z jedną z najbliższych swoich doradczyń Izabelą Antos. Oni również mieli korzystać z prywatnych skrzynek.
Tym, co ma wskazywać na wiarygodność maili jest treść, która sama się broni. Morawiecki miał przesłać między innymi listę firm, które ogłosiły wycofanie się z Rosji po wybuchu wojny, ale nadal tam działają lub tylko zawiesiły działalność. Wśród nich znalazły się też polskie spółki. Morawiecki w tej sprawie zwrócił się do Obajtka pisząc mu o "dobrym planie Daniela" w tej kwestii.
Również wcześniej, w lutym, Morawiecki miał wymieniać się z Obajtkiem informacjami o specyfikacji paliw potrzebnych dla ukraińskiej armii, o czym informował portal Interia.pl.
Kto stoi za aferą mailową?
Afera mailowa ciągnie się od czerwca 2021 roku, kiedy anonimowe kanały na platformie Telegram zaczęły publikować maile pochodzące z prywatnej skrzynki ówczesnego szefa KPRM Michała Dworczyka. Wymieniał on za jej pośrednictwem ważne informacje rangi państwowej oraz wewnątrzpartyjnej i politycznej.
Za włamaniem na skrzynkę Michała Dworczyka ma stać grupa rosyjskojęzycznych hakerów powiązana z białoruskim reżimem. Część cyberataków miała zostać przeprowadzona z Mińska, o czym poinformowała w listopadzie 2021 roku amerykańska firma Mandiant.