Prokuratura odmawia śledztwa ws. męża Witek. O co chodzi w tej sprawie?
Radio Zet: Stanisław Witek od dwóch lat przebywa na OIOMIE
W czwartek 13 kwietnia Radio Zet poinformowało, że mąż marszałek Sejmu Elżbiety Witek od dwóch lat ma przebywać na OIOM-ie w stanie wegetatywnym, blokując miejsca dla pacjentów potrzebujących pomocy.
"Pacjentka zmarła, czekając 8 dni na przeniesienie na OIOM w Legnicy" – napisał dziennikarz śledczy Radia Zet Mariusz Gierszewski. Redaktor dodał, że rodzina zmarłej złożyła w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury.
Z informacji Radia Zet wynika, że zawiadomienie wpłynęło na początku marca do Prokuratury Rejonowej w Legnicy i dotyczy Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Legnicy.
Opublikowano też oświadczenie córki zmarłej. "Celem oddziałów intensywnej terapii jest ratowanie życia, a nie podtrzymywanie funkcji życiowych przez lata, a niestety z takim działaniem mamy" – czytamy.
Teraz okazuje się, że Prokuratura Rejonowa w Legnicy odmówiła wszczęcia śledztwa. "Prokuratura nie uznała córki zmarłej pacjentki za osobę pokrzywdzoną w tej sprawie, odbierając jej w ten sposób możliwość odwołania się od tej decyzji do sądu" - podaje Radio Zet.
Oświadczenie marszałek Sejmu Elżbiety Witek
Marszałek Sejmu Elżbieta Witek już następnego dnia odniosła się do ustaleń Radia Zet, według których jej mąż Stanisław Witek od dwóch lat zajmuje łóżko na OIOM-ie, a wszystko za sprawą jej pozycji.
"Jestem wstrząśnięta dzisiejszym artykułem opublikowanym na stronie internetowej Radia ZET, który w bezprecedensowy i poniżający sposób opisał sytuację mojego męża przebywającego w szpitalu, w bardzo ciężkim stanie" – zaczęła oświadczenie.
Parlamentarzystka nie zdementowała jednak doniesień Radia Zet. Zapowiedziała zaś wytoczenie procesu.
"Dla mojej rodziny i mnie samej artykuł to niewyobrażalne cierpienie i niezrozumiałe cierpienie. Uważam, że informowanie o stanie zdrowia w ten sposób to sytuacja skandaliczna" – dodała.
Konflikt marszałek Sejmu z dziennikarzami Radia Zet
Elżbieta Witek w swoim oświadczeniu stwierdziła, że odbyła godzinną rozmowę z redaktorami Radia Zet, tłumacząc "złożoność sytuacji". Jak dodała, nigdy nie zabiegała o specjalne traktowanie dla męża i nie wykorzystywała swoich wpływów.
"Jestem zszokowana działaniem Radia Zet, które tylko dlatego, że jestem osobą publiczną, w oburzający sposób używa zdrowia mojego męża do celów politycznych" – podsumowała.
Na zarzuty marszałek Sejmu odpowiedział rzecznik Grupy Eurozet, który potwierdził, że w środę doszło do rozmowy Elżbiety Witek z dziennikarzami Radosławem Grucą i Mariuszem Gierszewskim.
– Pani marszałek powołuje się na spotkanie z dziennikarzami i zarzuca im kłamstwo w stwierdzeniu, że nie otrzymali od niej odpowiedzi na zadane pytania. Owszem, doszło do takiego spotkania w środę po południu, jednak pani marszałek zastrzegła, że rozmowa ma charakter nieoficjalny, a treści uzyskane w jej trakcie nie mogą być upublicznione. Obie strony umówiły się, że jest to rozmowa "off the record" – powiedział Michał Aleksandrowicz w rozmowie z Presserwisem.
Dziennikarze na zakończenie spotkania mieli przekazać Witek listę pytań, ale nie otrzymali na nie odpowiedzi. Aleksandrowicz broni dziennikarzy Radia Zet i jest zaskoczony, że Witek powołuje się na tę rozmowę.
– Zmasowany atak na Radka Grucę i Mariusza Gierszewskiego to ewidentna próba odwrócenia uwagi od przedstawionego przez nich problemu, jakim jest możliwość przekroczenia uprawnień, zależności służbowej i osobowej w szpitalu w Legnicy, odbywająca się kosztem zdrowia i życia zwykłych pacjentów – stwierdził rzecznik.
Radio ZET z powodu oskarżeń Witek znalazło się pod lupą Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Postępowanie ma na celu sprawdzenie, czy publikacja nie narusza art. 18 ust. 1 Ustawy o radiofonii i telewizji.
Oświadczenie szpitala w sprawie Stanisława Witka
W piątek dyrektorka Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Legnicy Anna Płotnicka-Mieloch odniosła się do zarzutów stawianych placówce.
"Pacjenci przebywający w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Legnicy są leczeni zgodnie z obowiązującymi standardami medycznymi oraz ze wskazaniami, wynikającymi ze stanu zdrowia pacjenta, aktualnej wiedzy medycznej, dostępnymi metodami, a także zasadami etyki zawodowej oraz z należytą starannością" – napisała Płotnicka-Mieloch w oświadczeniu cytowanym przez PAP.
Jak wyjaśniła, "każdy przypadek jest traktowany indywidualnie". "Wobec pacjentów w ciężkim stanie niemożliwe jest określenie normatywnego okresu hospitalizacji" – stwierdziła dyrektorka placówki. . Przypomniała też, że "decyzje w zakresie metod i sposobu leczenia pacjenta zawsze podejmują lekarze specjaliści".
Co ważne, tego samego dnia portal Onet informował, że legnicką jednostką kieruje lekarka wywodząca się z Jaworskiego Centrum Medycznego, zarządzanego przez przyjaciółkę Witek, co tylko wzmogło podejrzenia o dyskryminacji pacjentów.
"To właśnie zarząd województwa powołał w sierpniu 2019 r. Płotnicką-Mieloch na dyrektorkę legnickiego szpitala. Wcześniej, przez 13 lat kobieta związana była z niepublicznym Jaworskim Centrum Medycznym, na którego czele od 2006 r. stoi Joanna Madejczyk-Białowąs" – napisał dziennikarz śledczy Onetu Jacek Harłukowicz.
Autor tekstu przypomniał, że Jawor to rodzinne miasto Witków, a Madejczyk-Białowąs to wieloletnia znajoma marszałek Sejmu.
Oświadczenie NFZ w sprawie męża Witek
Do sprawy odniósł się także Narodowy Fundusz Zdrowia.
"Decyzje w zakresie metod i sposobu leczenia pacjenta zawsze podejmuje lekarz specjalista, zgodnie ze wskazaniami aktualnej wiedzy medycznej, dostępnymi mu metodami i środkami zapobiegania, rozpoznawania i leczenia chorób, a także zgodnie z zasadami etyki zawodowej oraz z należytą starannością" – czytamy stanowisko NFZ opublikowane na portalu wPolityce.pl.
Jak dodano, "czas pobytu pacjenta na OAiIT jest uzależniony od decyzji lekarza". "Są pacjenci hospitalizowani na oddziale intensywnej terapii dłużej niż rok. W ciągu ostatnich 5 lat takich pacjentów było 83" – czytamy.
Oświadczenie to w rozmowie z Anną Dryjańską z naTemat ocenił chcący zachować anonimowość anestezjolog.
– Kilkanaście miesięcy na OIOM-ie? To strasznie długo. Nigdy nie spotkałem się z takim przypadkiem. Z mojego doświadczenia wynika, że maksymalnie pacjenci leżą na OIOM-ie 2-3 miesiące, zazwyczaj są to wtedy ofiary ciężkich wypadków komunikacyjnych. Potem to nie ma medycznego sensu – dodał.
Czytaj także: https://natemat.pl/480365,stanislaw-witek-kim-jest-maz-elzbiety-witek