Ujawnił, co w nocy sylwestrową Komenda usłyszał od matki. "Nie chciała, by się włóczył"

Alan Wysocki
28 kwietnia 2023, 19:37 • 1 minuta czytania
Mama Tomasza Komendy, Teresa Klemańska nie chciała, by 45-latek wychodził z domu w noc sylwestrową między 1996 a 1997 r., gdy doszło do zbrodni miłoszyckiej. – Pomyślała, że niech sobie siedzą, palą, piją, ale ma ich pod okiem – przytoczył w rozmowie z "Faktem" Remigiusz Korejwo.
Oto, co Tomasz Komenda usłyszał od mamy w noc sylwestrową. Fot. Jacek Domiński / Reporter / East News

Teresa Klemańska nie chciała, by Tomasz Komenda wychodził z domu w noc sylwestrową

W noc sylwestrową między 1996 a 1997 r. doszło do rozmowy między Tomaszem Komendą a jego mamy. Teresa Klemańska martwiła się o bezpieczeństwo syna. Zaproponowała więc, że pozwoli na zorganizowanie imprezy w domu.

Kulisy rozmowy mamy Tomasza Komendy z synem ujawnił w ostatnim wywiadzie Remigiusz Korejwo. To były funkcjonariusz CBŚP, który doprowadził do uwolnienia 45-letniego niesłusznie skazanego mężczyzny.

– Tego feralnego sylwestra pani Teresa, mama Tomka, nie chciała, by z kolegami włóczył się gdzieś po mieście, gdzie nie zawsze jest bezpiecznie – wspomniał, po czym dodał: – Pozwoliła im zorganizować prywatkę w domu. Pomyślała, że niech sobie siedzą, palą, piją, ale ma ich pod okiem.

Ostatecznie Tomasz Komenda zeznał przed sądem, że faktycznie spędził sylwestrową noc w domu, w gronie 13 znajomych. Niestety, jeszcze w trakcie przesłuchania na komisariacie, przyznał się do zarzucanych mu czynów.

Powód? – Zaczęli mnie bić, żebym się do tego przyznał, że ta sprawa za długo trwa, że nie mogą odnaleźć prawdziwych sprawców, i ja muszę się do tego przyznać, bo inaczej nie wyjdę żywy z ich pokoju. I po prostu tak mnie bili, że nawet bym się przyznał, że strzelałem do papieża – powiedział Komenda dla "Superwizjera".

Komenda miał konkretne alibi, ale fałszywymi zeznaniami pogrążyła go sąsiadka

Tomaszowi Komendzie i tak alibi dawało kilkunastu znajomych, którzy zeznawali, że ten spędził noc sylwestrową razem z nimi. Do skazania doprowadziły jednak fałszywe zeznania Doroty P. To sąsiadka Teresy Klemańskiej, która chciała się zemścić na mamie Komendy za to, że ta odmówiła opiekowania się jej kilkuletnim dzieckiem.

– Powiedziała mi wtedy, że jeszcze ją popamiętam i będę przez nią płakała". Gdy usłyszałam w sądzie, że będą odczytane zeznania jakiejś Doroty, to chociaż zmieniła nazwisko, wiedziałam, że to ona – wspomniała Klemańska w rozmowie z "Superwizjerem".

Co więcej, Dorota P. zeznawała w sądzie, że w rodzinie dochodziło do konfliktów. Korejwo powiedział, jak wyglądały relacje bliskich Tomasza Komendy, gdy ten został zatrzymany w sprawie zbrodni miłoszyckiej, której nie popełnił.

– To była wówczas bardzo zgrana, zżyta rodzina. Tak ich wtedy odebrałem. Wydaje mi się, że ich reakcją na to, że Tomek został zatrzymany, mimo że wiedzieli, że jest niewinny, była myśl, że muszą trzymać się razem. Tragedia zawsze spaja ludzi i moim zdaniem, zatrzymanie Tomka właśnie tak zadziałało, scaliło ich rodzinę – zapewnił.