To wyszło na jaw dopiero po śmierci Kamilka. Szokujący incydent na przystanku

Natalia Kamińska
08 maja 2023, 18:29 • 1 minuta czytania
W poniedziałek Kamilek z Częstochowy zmarł po ponad miesiącu w szpitalu. Na jaw wychodzą jednak coraz to nowe wstrząsające ustalenia o jego rodzinie. Najnowsze publikuje "Gazeta Krakowska". Dziecko nieraz uciekało z domu.
Policja, karetka. Zdjęcie ilustracyjne. Fot. JAROSLAW JAKUBCZAK/ POLSKA PRESS/Polska Press/East News

"Gazeta Krakowska" podaje, że kiedy rodzina Kamilka mieszkała w Olkuszu (od sierpnia 2022 do lutego 2023), interweniowała tam nieraz policja.


Kamilek nieraz uciekał z domu

Funkcjonariusze przyjeżdżali do domu Kamilka, gdyż kilka razy z niego uciekł. Jak czytamy, "wracał sam, ale nie zawsze". W listopadzie 2022 roku został nawet "znaleziony na przystanku autobusowym w samej piżamce, był wychłodzony, trafił do szpitala".

Rodziną zajmował się MOPS w Olkuszu, który trzy razy powiadomił sąd rodzinny o zaniedbaniach wobec dzieci. Wówczas wdrożono procedurę Niebieskiej Karty, a w Sądzie Rejonowym toczyło się postępowanie o umieszczenie dzieci w domu dziecka lub rodzinie zastępczej.

Jak pisze "Gazeta Krakowska", ani dzielnicowy ani nikt z MOPS-u nie zauważył, ani nie zdobył w trakcie tzw. wywiadu środowiskowego informacji, by w rodzinie dochodziło do przemocy czy znęcania się nad dziećmi. Rodzinę określano jako "niewydolną wychowawczo".

Jednak olkuski sąd wydał w marcu tego roku postanowienia o ograniczeniu władzy rodzicielskiej Magdalenie B. i Dawidowi B. Ale wtedy rodzina już wróciła do Częstochowy.

Krótko przed tragedią pracownik MOPS rozmawiał z jego matką

Dokumenty z MOPS w Olkuszu trafiły do Częstochowy. Tam też rodzina znalazła się pod opieką MOPS. Co istotne, "w czerwcu 2022 roku dyrektor MOPS w Częstochowie złożył wniosek o tzw. zabezpieczenie dzieci w pieczy zastępczej, jednak tamtejszy sąd nie wydał postanowienia w tej sprawie".

1 marca Kamilek poszedł do szkoły już w Częstochowie. Ostatni raz pracownik MOPS widział się z matką Kamilka 29 marca. Chłopiec był wówczas w szkole. Najpewniej po południu lub wieczorem doszło do tragedii. 3 kwietnia jego ojciec odwiedził go i wtedy wezwał pomoc.

Chłopiec przez ponad miesiąc walczył o życie w szpitalu. Niestety, w poniedziałek zmarł. Jak pisaliśmy w naTemat, w poniedziałek nad ranem Górnośląskie Centrum Zdrowia Dziecka wydało komunikat, w którym poinformowano o śmierci Kamilka. Lekarze przekazali, że niewydolność wywołało ciężkie zakażenie, wynikające z choroby pooparzeniowej.

"Kamilek przez cały czas pobytu w szpitalu był głęboko nieprzytomny. Nie zdawał sobie świadomości gdzie jest, ani co go spotkało. Ani przez chwilę nie cierpiał" – podano w komunikacie GCZD.

Śmiercią dziecka zajęła się prokuratura. – Po uzyskaniu informacji o śmierci 8-letniego Kamila, który jest pokrzywdzonym w naszym śledztwie, prokurator polecił szpitalowi zabezpieczenie zwłok dziecka, celem wykonania sekcji zwłok – przekazał w rozmowie z naTemat rzecznik Prokuratury Okręgowej w Częstochowie prok. Tomasz Ozimek.

Jak poinformował, sekcja zostanie przeprowadzona 10 maja w Zakładzie Medycyny Sądowej Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. – Zostanie przeprowadzona przez lekarzy specjalistów z udziałem prokuratora oraz policyjnego technika z zakresu kryminalistyki – wyjaśnił.