Komisji ds. wpływów rosyjskich nie będzie? Senat zdecydował ws. pomysłu PiS
Senat w czwartek opowiedział się za odrzuceniem ustawy, która miałaby powołać komisję, która zajęłaby się zbadaniem przypadków "funkcjonariuszy publicznych lub członków kadry kierowniczej wyższego szczebla, którzy w latach 2007–2022 pod wpływem rosyjskim, działali na szkodę interesów RP".
Senat przeciwko komisji ds. wpływów rosyjskich
W głosowaniu wzięło udział 95 senatorów, wśród których 52 poparło odrzucenie projektu, 42 tego nie chciało, a jeden wstrzymał się od głosu.
"Projekt w opinii wszystkich konstytucjonalistów nie nadawał się do poprawki, łamiąc liczne zapisy w Konstytucji w tym ten, że wymiar sprawiedliwości w Polsce sprawują sądy… a nie politycy" – napisał o tej decyzji Senatu przewodniczący Komisji Ustawodawczej Krzysztof Kwiatkowski (Klub Senatorów Niezależnych).
Wcześniej Marszałek Senatu Tomasz Grodzki mówił natomiast, że ustawa o komisji ds. badania wpływów rosyjskich jest skandalem i nie widzi możliwości, aby Senat poparł tego typu ustawę.
Przed głosowaniem w Senacie ustawą zajął się Sejm. W połowie kwietnia za ustawą zagłosowało 233 posłów. Poza Prawem i Sprawiedliwością projekt poparli posłowie Pawła Kukiza, koło Polskie Sprawy oraz Łukasz Mejza i Zbigniew Ajchler. Przeciwko były wszystkie pozostałe formacje opozycji. Politycy Konfederacji wstrzymali się od głosu. Jak pisaliśmy w naTemat, o powołaniu tego typu komisji jeszcze w listopadzie ubiegłego roku zaczął mówić Jarosław Kaczyński. Wówczas mówiono o zbadaniu przede wszystkim polityki energetycznej rządu w latach 2007-2015.
W wyniku dyskusji jednak projekt przerodził się w komisję badającą rosyjskie wpływy nie tylko w kontekście energetyki. Okres badań obejmie także okres nie do 2015 a do 2022 roku.
Organ ma się składać z dziewięciu członków powołanych przez Sejm. Na jego czele stanie przewodniczący wybrany przez resztę nominowanych. Warto podkreślić, że nie będzie to komisja śledcza, taka jak w przypadku Amber Gold. – Chodzi o coś, co będzie przypominać tę komisję, która zajmowała się reprywatyzacją w Warszawie – wyjaśnił wówczas Kaczyński.
Dodajmy, że z kolei sam lider PO Donald Tusk nie zostawia na nowym pomyśle PiS suchej nitki. W rozmowie z Radiem ZET szef PO przekonywał, że rządzący chcą zamknąć mu możliwość ubiegania się o wysokie urzędy państwowe, gdyby opozycja wygrała wybory.
– Mają zamiar przyznać sobie prawo do przegłosowania w komisji sejmowej pozbawienia mnie możliwości sprawowania urzędu. Bez względu na wyroki sądu, fakty. Wystarczy przegłosowanie większością PiS-owską – stwierdził wówczas Tusk.