Nieoficjalnie: Nożownik z Warszawy to zabójca działający na zlecenie. Przyleciał z Wielkiej Brytanii
Informację, że sprawca ataku nie był przypadkową osobą, lecz działał na zlecenie, podała telewizja TVN Warszawa. Jak nieoficjalnie ustalono, mężczyzna to obywatel Wielkiej Brytanii, który przyleciał specjalnie po to, by dokonać zabójstwa. Telewizja podaje, że został już zatrzymany.
Atak nożownika w Warszawie
Do próby dokonania zabójstwa doszło 9 maja w Warszawie. Do mężczyzny pełniącego ważne funkcje podbiegł mężczyzna, który zadał mu cios w plecy i uciekł. Nie pomogła obstawa ochroniarska, która towarzyszyła ofierze, mimo że byli to pracownicy firmy Grom Group, której pracownicy obstawiają między innymi Jarosława Kaczyńskiego.
O życie zaatakowanego mężczyzny walczyli przez wiele godzin lekarze ze szpitala przy ulicy Szaserów. W tym czasie pracowali policjanci, w tym jak podał anonimowy informator TVN-u wyspecjalizowane służby.
Ofiara nożownika z Warszawy otrzymywała groźby karalne
– Nad sprawą pracowali również specjaliści z Centralnego Biura Zwalczania Cyberprzestępczości, a także funkcjonariusze z Podkarpacia – cytuje rozmówcę telewizja. Jak podaje TVN, policjanci od samego początku mieli świadomość, że nie był to przypadkowy atak. Ofiara już przed miesiącem informowała zresztą prokuraturę, że otrzymuje groźby karalne, które traktuje poważnie. Powodem ataku miały być kwestie rodzinne i finansowe.
Odpowiedzi na pytanie o podjęte kroki w związku z przekazywanymi groźbami nie udzieliła na razie telewizji ani Prokuratura Okręgowa w Warszawie, ani Prokuratura Krajowa.
Kim jest ofiara nożownika, który zaatakował w Warszawie?
Ofiarą zabójcy był menedżer spółek publicznych i prywatnych, który związany był z wieloma branżami. Jak podaje telewizja TVN Warszawa, swoją karierę zaczynał w telewizji TVP w latach 90.
"Związany jest ze środowiskiem tak zwanych pampersów. Pracował też na wysokich stanowiskach w Poczcie Polskiej i Polkomtelu. Jest kojarzony z prawicą i Kościołem katolickim. Był zaangażowany m.in. w budowę Świątyni Opatrzności Bożej" – czytamy w portalu telewizji.