MON: Do Polski wleciał obiekt z Białorusi. "Utracono z nim kontakt w okolicach Rypina"

Adam Nowiński
13 maja 2023, 08:52 • 1 minuta czytania
Najwyraźniej nie tylko USA mają problem z balonami obserwacyjnymi. W sobotę rano Ministerstwo Obrony Narodowej podało, że wykryto obiekt, który nadleciał z Białorusi. Prawdopodobnie jest to balon obserwacyjny.
Wojskowe radary wykryły obiekt, który wleciał w polską przestrzeń powietrzną z Białorusi. Fot. WOJCIECH STROZYK/REPORTER

"Centrum Operacji Powietrznych odnotowało pojawienie się w polskiej przestrzeni powietrznej obiektu, który wleciał z kierunku Białorusi. Zgodnie z informacjami COP prawdopodobnie jest to balon obserwacyjny. Kontakt radarowy został utracony w okolicach Rypina" – czytamy w komunikacie MON.


Resort Mariusza Błaszczaka poinformował, że do poszukiwań obiektu wezwano lokalną jednostkę Wojsk Obrony Terytorialnej. Na ten moment nie ma żadnych informacji dot. odnalezienia wspomnianego obiektu.

Pocisk wystraszył opinię publiczną

Przypomnijmy, że pod koniec kwietnia w lesie pod Bydgoszczą znaleziono szczątki rakiety. Jak się później okazało to rosyjska rakieta, która miała rozbić się w centralnej Polsce już pod koniec grudnia ubiegłego roku. Najgorsze jednak, że na linii MON - dowództwo - opinia publiczna wybuchł spór.

Wojsko twierdzi, że meldowało o pocisku, szef MON twierdzi, że dowiedział się o tym niedawno. Jak pisaliśmy w naTemat, Mariusz Błaszczak wprost obwinił dowódcę operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych gen. Tomasza Piotrowskiego o zaniedbania w przekazywaniu informacji o rosyjskiej rakiecie.

W rozmowie z naTemat jednak gen. Waldemar Skrzypczak i gen. Roman Polko inaczej zapatrują się na sprawę.

– Żebym nie znał Dowódcy Operacyjnego RSZ, to bym może powiedział, że jest to możliwe. O ile jednak znam gen. Piotrowskiego, na pewno by niezwłocznie zameldował o sytuacji przełożonym. Mówienie o tym, że on czegokolwiek zaniechał, jest dla mnie wątpliwe – powiedział gen. Skrzypczak.

Według gen. Polko mieliśmy do czynienia z rosyjską prowokacją. – Oblaliśmy ten egzamin, bo nie tylko nie zestrzeliliśmy rakiety, ale też udajemy, że nic się nie stało – stwierdził.

– Jestem przekonany, że tak było, że to nie jest jakaś zabłąkana rakieta, chociaż z tym się też trzeba było liczyć. Ale myślę, że to celowo zostało wystrzelone, żeby sprawdzić, jak te nasze systemy będą funkcjonować. To szukanie słabych punktów i niestety znaleziono ten słaby punkt – dodał.

Także były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, gen. Stanisław Koziej jest zdziwiony argumentami Mariusza Błaszczaka. – Błaszczak powinien powiedzieć, że czuje się odpowiedzialny za resort obrony narodowej, bierze na siebie część odpowiedzialności i że złożył u premiera wniosek o rezygnację z urzędu. Tymczasem szef MON postawił się gdzieś w chmurach, wysoko nad tym wszystkim – skrytykował.