"Fanfik" to film, jakiego u nas nie było. Pokazuje tranzycję tak, że czujemy pozytywne emocje
- "Fanfik" to polski film w reżyserii Marty Karwowskiej ("Tarapaty"), która jest też współautorką scenariusza – napisała go razem z Grzegorzem Jaroszukiem.
- Jest adaptacją głośnej książki Natalii Osińskiej o tym samym tytule z 2016 roku.
- W obsadzie znaleźli się: Alin Szewczyk (Tosiek/Tośka), Jan Cięciara (Leon), Dobromir Dymecki (Marcin - tata), Ignacy Liss (Maks), Maja Szopa (Emilia), Agnieszka Rajda (Roksana), Krzysztof Oleksyn (Konrad).
- Film miał premierę 17 maja, więc już można go oglądać online na Netfliksie.
Można szydzić, że "Fanfik" to "typowy Netflix", ale to nie do końca prawda – film jest adaptacją powieści, która była porównywana do cyklu "Jeżycjada" Małgorzaty Musierowicz, ale we współczesnej odsłonie. Wszak była pierwszą polską książką z transpłciowym głównym bohaterem. To samo można powiedzieć o tym filmie.
Ów bohatera poznajemy ją jako outsiderkę Tośkę, która nie do końca siebie lubi (rykoszetem dostaje się też innym), ale w jej życiu zachodzi niemała rewolucja, gdy w szkole pojawia się nowy uczeń. Nawiązuje z Leonem relację i zaczyna rozumieć, że tak naprawdę jest chłopakiem – Tośkiem.
Alin Szewczyk jako Tośka/Tosiek jest aktorskim objawieniem sezonu
Nie jest to jednak opowieść o skomplikowanym procesie tranzycji, transfobii i walce o prawa mniejszości w katolickim kraju. Wątek LGBT jest jednym z wielu – "Fanfik" to tak naprawdę nie "typowy Netflix", lecz typowa młodzieżowa historia o miłości, przyjaźni, odkrywaniu i akceptowaniu siebie i innych, ale z nietypowymi bohaterami.
O ekranizacji wiadomo było od 2021 roku, kiedy w sieci pojawiło się info o castingu na transpłciowego lub niebinarnego aktora do roli głównej. Nie było to łatwe zadanie, bo takich osób z doświadczeniem na dużym lub małym ekranie praktycznie nie ma, a przynajmniej ja w Polsce nie kojarzę. Spodziewaliśmy się więc katastrofy z udziałem debiutanta, ale to przypuszczenie się sprawdziło tylko w połowie.
W filmie faktycznie występuje debiutująca osoba niebinarna – Alin Szewczyk, który wcześniej też występował, ale jako model na wybiegach, jednak ta nowa przygoda nie skończyła się katastrofą. Coś podejrzewam, że jeszcze nieraz zobaczymy go też w innych filmach i serialach, bo wypadł niespodziewanie dobrze i bezpretensjonalnie. Jak na kompletnego świeżaka zagrał lepiej niż wielu profesjonalnych młodych polskich aktorów.
Z jednej strony jako Tosiek wypadł bardzo naturalnie, co też możemy tłumaczyć podobnymi przeżyciami związanymi z tożsamością – po prostu czuł tę postać, a niektóre sceny mogły wydawać się bardzo znajome. Jednak z drugiej strony w jego kreacji dostrzegamy grę aktorską: szczególnie widać to po oczach. Nie jest to więc tylko naturszczyk, ale osoba z wrodzonym talentem, która może stać się gwiazdą na miarę Huntera Shafera znanego z "Euforii" (niektóre sceny są zresztą żywcem wzięte z tego serialu HBO).
Nowy film Netfliksa nie jest idealny, ale czegoś takiego w Polskim kinie brakowało
Film jednak warto obejrzeć nie tylko dla tego aktorskiego objawienia, ale też dla zupełnie innego podejścia do tematyki LGBT. Kwestia tożsamości jest ważna, ale jest też jedną z wielu rzeczy, które odkrywa się i próbuje zrozumieć w nastoletnim wieku, kiedy zadajemy sobie pytania "kim jesteśmy i dokąd zmierzamy". Tosiek ma również zwyczajne problemy, dramy i rozterki miłosne, z którymi mierzy się wielu jego rówieśników. Nie tylko osoby trans pragną być akceptowane przez innych. Nie jest to zatem kolejny film, w którym wszystko kręci się wokół konserwatywnych rodziców, bohater jest gnojony w szkole i na koniec odbiera sobie życie. Okej, nie jest cukierkowo przez cały czas, ale ogólnie po seansie czujemy przypływ pozytywnych emocji, a nie traumę. Czasem mamy wrażenie, że "Fanfik" jest przesadzony wręcz w drugą stronę – że Tośce jakoś za łatwo poszła ta przemiana w Tośka, a Polacy są w miarę tolerancyjnym i otwartym narodem.
Dlatego aż do samego końca myślałem, że tytuł to nawiązanie do fabuły, która będzie takim "fanfikiem" (skrót od "fan fiction" – nieoficjalna fanowska twórczość w istniejących uniwersach lub z istniejącymi celebrytami) z utopijną Polską, a Tosiek na koniec obudzi się znów jako Tośka zamknięta w piwnicy, bo jej ojciec nie zgadza się na takie fanaberie. Tak się na szczęście nie dzieje. Piszę na szczęście, bo ileż można kręcić takich dołujących filmów z drastycznymi scenami.
Jednak i tak motyw fanfików został moim zdaniem kompletnie zmarnowany. Nie czytałem pierwowzoru, więc nie wiem jak było w zamyśle, ale tutaj wizualizacje fikcyjnej twórczości Tośka, którymi przeplatany jest film, nie wnoszą za wiele do fabuły. Ich wykonanie jest krindżowe niczym sceny z gier w obu częściach "Sali samobójców".
Liczyłem, że Tosiek pisząc opowiadania na podstawie własnych przeżyć i osób z otoczenia, spojrzy na wszystko z nowej perspektywy, coś lepiej zajarzy i właśnie jego hobby stanie się okazją do wykrzyknięcia "Eureka!". Zamiast ciekawej introspekcji dostajemy niepotrzebne przerywniki, które zabrały czas antenowy bohaterom drugoplanowym – ich wątki są albo bardzo przyspieszone albo strasznie skrócone.
"Fanfik" to nie propaganda, a feel-good movie poruszający tematykę LGBT. Można? Można!
Nie przeszkadzało to jednak w ukazaniu przekonującej przemiany Tośka – nie tylko pod względem płciowym, ale ogólnie jako osoby. Tosiek początkowo jest strasznie opryskliwy i niesprawiedliwy. Pod wpływem pewnych wydarzeń dojrzewa, a nam też zapala się lampka i rozumiemy, dlaczego ta postać była momentami wnerwiająca. A może ja po prostu tak na to patrzyłem, bo już zapomniałem, jak to jest być nastolatkiem.
Do wad filmu mógłbym też zaliczyć brak wielu ciągów przyczynowo-skutkowych. Np. Tosiek staje się obiektem hejterskich i viralowych filmików w social mediach. Nikt sobie jednak z tego nic nie robi – zarówno wśród jego znajomych, jak i szkolnych oprychów. Przechodzi to bez echa i żaden szkolny oprych się na niego nawet krzywo nie spojrzy. Innym razem Tosiek widzi, że jego sympatia (celowo nie zdradzam o kogo chodzi) całuje się z kimś innym – w zasadzie wybacza to potem bez zająknięcia.
To jednak wszystko to sprawy drugorzędne, które nie przekreślają tej produkcji – young adult i ogólnie młodość rządzą się swoimi prawami i nie zawsze musi być to na maksa logiczne. Myślę, że zadowoleni będą zarówno fani powieści Natalii Osińskiej, jak i szkolnych romansów. "Fanfik" to wyjątkowo dobrze zagrany i niesztampowy film poruszający tematykę LGBT z lekko niewykorzystanym potencjałem. Nie moralizuje i nie epatuje jakąś z góry narzuconą tezą (jak ostatnio "Królowa Kleopatra") i może przez to tak lekko i przyjemnie się go ogląda.