Były kleryk ujawnił, co się dzieje w seminariach. "Traktowali nas tak, jak ich traktuje biskup"
Radio Zet opublikowało wywiad z byłym klerykiem, który po czterech miesiącach odszedł z seminarium. Opowiedział, jak wygląda seminarium duchowne od kuchni i jak zasady, które tam panują, nie przystają do realiów. Jak wynika z jego opowieści, daleko posunięty jest patriarchat, a także panują reguły, na które młodzi ludzie nie chcą i nie będą się godzić. A to z kolei prowadzi do dalszych kryzysów w powołaniach.
Seminarium cięższe, niż może się wydawać?
Jak wskazuje były kleryk, dla wielu kandydatów na księży problemem są narzucone ograniczenia. Jak wskazał, nie wszyscy są nauczeni i przyzwyczajeni do ciężkiej, fizycznej pracy, a ta w seminarium jest normą. Co gorsza, nie stoi za nią wyłącznie konieczność wykonania obowiązków, ale też chodzi o zachowanie hierarchii między przełożonymi/kadrą a młodymi księżmi.
"Traktowali nas tak, jak ich traktuje biskup. Czyli nie liczyli się z naszym zdaniem, pomiatali nami. Zaczynało się od codziennych sytuacji. Nie każdy sprzątał, prasował, gotował w domu. Pewnie dla niektórych to są oczywistości, ale dla 19-latków, którzy mieszkali całe życie z rodzicami, nie. Tam masz przyjść i zrobić" – czytamy w relacji.
Telefon w seminarium tylko od święta
Jak powiedział były kleryk, problemem jest także podejście kadry do współczesnych realiów, na co wielu młodych ludzi nie chce się godzić.
"Młodzi, którzy idą do seminarium prosto po maturze, są nieokrzesani. Żyją w świecie szkoła-dom-luz. W seminarium nagle zabierają ci telefon, dostajesz go na parę godzin dwa razy w tygodniu. Nie masz komputera, nawet w bibliotece" – wyjaśnia.
Co za to? "W zamian dostajesz różaniec i pismo święte. A chłopaki tuż po maturze większość nauczania w ostatnich latach mieli przez telefony, komputery. Weź im to teraz zabierz i ogranicz niemal do zera. Gdy buntowaliśmy się, zawsze było mówione: my też tak mieliśmy, nam też zabierali" – relacjonuje.
Atmosfera w seminariach w Polsce
Problemem, który często pojawia się także w relacjach z seminariów, to atmosfera rywalizacji. Jak mówi rozmówca Radia Zet, zmierzył się z tym również on sam.
Opowiedział historię o tym jak był oceniany przez jednego z seminarzystów. Ten miał wyciągać informacje na jego temat z mediów społecznościowych, a później go na tej podstawie oceniać i obgadywać. W takich sytuacjach jednak, jak twierdzi, kadra nie reagowała.
"Albo nie chcieli się mieszać, albo odwracali kota ogonem. Traci się wiarę przez takie rzeczy, bo tutaj niby chodzisz do Kościoła, uczysz się głosić ewangelię, a wokół obłuda, zero szacunku do drugiej osoby. (...) W całym seminarium było około 20 kleryków, na moim roku – sześciu. Garstka. Zamiast poznawać się, wspierać, to jeden na drugiego patrzył krzywym okiem. Gdzie tu jest wspólnota?
O problemach w seminariach pisaliśmy już w naTemat. Jak podkreślał w rozmowie z Anną Dryjańską Paweł Orlikowski, "na pierwszy rzut oka seminarzyści wydawali się braćmi, ale wystarczyło się przyjrzeć, by stało się jasne, że są kastą rywali, wrogów lub kochanków. – Nic nie było takie, jakie się wydawało – wyjaśniał.