Michalik: Jeśli PiS przegra wybory, pocieszymy się tym miesiąc lub dwa. Polakom nie będzie lekko

Eliza Michalik
26 maja 2023, 11:07 • 1 minuta czytania
W Polsce jest teraz sytuacja jak z greckiej tragedii: jest tak źle, że każdy wynik wyborów będzie początkiem bardzo trudnego czasu dla kraju i dla obywateli. Wyborcy strony demokratycznej czekają oczywiście na zwycięstwo opozycji, ale prawda jest taka, że - czy wygra, czy przegra PiS - Polakom lekko nie będzie.
Eliza Michalik Fot. Tadeusz Wypych/REPORTER

Oczywiście wielu z nas trzyma kciuki, żeby PiS przegrał i nie ma wątpliwości, że to będzie o niebo lepsze dla Polski. Przegrana PiS będzie oznaczać, że mentalnie wrócimy do europejskiej rodziny, naprawimy wymiar sprawiedliwości, spełnimy wymagania dotyczące praworządności, dostaniemy pieniądze na odbudowę kraju po pandemii i staniemy się z powrotem krajem, o którym, mimo różnych problemów, można uczciwie powiedzieć, że jest normalny.


Sęk w tym, że pocieszymy się tym wszystkim miesiąc lub dwa - może pół roku, a potem, o ile zwycięzcy nie zdelegalizują PiS i nie postawią w stan oskarżenia za złamanie prawa i nadużywanie uprawnień i sprawstwo kierownicze głównych polityków tej partii, zaczną się kłopoty. Na opozycję spadną skutki fatalnych posunięć prawnych, gospodarczych, dyplomatycznych i militarnych PiS, z którymi nie będą mogli się skutecznie uporać, bo nie pozwoli na to PiS, który w roli opozycji będzie sabotował każde posunięcie nowego rządu, przekręcał fakty i robił aferę wokół każdego potknięcia i drobiazgu.

PiS może kraść, kłamać, pomawiać

Bo partia Kaczyńskiego ma nad opozycją jedną główną, najważniejszą przewagę: nie tylko jest niemoralna i bezwzględna, ale przede wszystkim ma na takie działania przyzwolenie własnego elektoratu.

Nie tylko dla polityków, ale i dla wyborców PiS nie ma niczego, czego nie wolno zrobić, żeby ich partia wygrała. Można kraść, kłamać, pomawiać, korumpować, angażować do pracy na swoją rzecz Kościół i każdą inną instytucję, łamać prawo, unikać odpowiedzialności, szykanować przeciwników politycznych i tworzyć najpodlejszą propagandę.

Sytuacja opozycji jest zupełnie inna, co najlepiej pokazuje tocząca się właśnie kampania wyborcza.

Kiedy Donald Tusk właściwie diagnozuje sytuację i zaczyna ogrywać PiS jego własną bronią - zawsze, oprócz PiS, najbardziej atakuje go część polityków szerokiego obozu opozycji i opozycyjnego elektoratu.

Zaczynają mówić, że nie można grać w populistyczną grę i "być jak PiS", że trzeba wykazać się uniwersalną mądrością, uczciwością i szlachetnością i choćby przegrać, ale postępować honorowo i idealistycznie. Krótko mówiąc - wszyscy niby chcą wygrać z PiS, ale nie za wszelką cenę. Co oczywiście oznacza przegraną.

Największa różnica między PiS a opozycją

Tusk, jak każdy polityk opozycji, który chce zagrać twardo i równie bezwzględnie, jak prezes PiS mierzy się więc z problemem, którego Kaczyński nie ma - z brakiem jedności i lojalności we własnych szeregach. Czegokolwiek nie zaproponuje, nikt nie skrytykuje go bardziej zajadle niż politycy lewicy, ruchu Hołowni czy PSL-u.

Nikt nie napisze na niego bardziej sążnistego pamfletu i nie wysmaży bardziej krytycznego materiału niż symetrystyczni dziennikarze i nikt nie nabierze większych wątpliwości niż część wyborców opozycji.

Największymi hamulcowymi zwycięstwa opozycji są dziś malkontenci, którzy udają, że nie rozumieją, że Polska jest na wojnie. Polska walczy dziś z PiS o swoją niepodległość, suwerenność, wolność, normalność i o swoją przyszłość.

PiS takich problemów nie ma, dlatego może sobie pozwolić na determinację, brutalność i brak skrupułów. 

Największa różnica między PiS a opozycją polega dziś więc na tym, że w PiS nie tylko Kaczyński, ale wszyscy jego ludzie, począwszy od premiera, poprzez ministrów, posłów, urzędników, szefów państwowych instytucji, regionalnych działaczy i ludzi w spółkach skarbu państwa, po prostu chcą wygrać te wybory bez względu na cenę. Kłócą się między sobą, owszem, ale te kłótnie nie wpływają na ich karność w robieniu tego, co musi być zrobione, żeby wygrać.

Po stronie opozycji tylko Tusk i PO zachowują się, jakby chcieli wygrać z PiS, a reszta - niekoniecznie. Niekończące się analizy, rozkminy, krytyki każdego posunięcia, słowa i ruchu, gotowanie we własnym sosie, niekończące się licealne gierki i intrygi mogą się skończyć tylko w jeden sposób.