Psychoza II. Oto sequel arcydzieła Hitchcocka, który miał się nie udać, a jest świetny
- Pierwsza "Psychoza" miała swoją premierę w 1960 roku.
- Na drugą część arcydzieła Alfreda Hitchcocka trzeba było czekać aż 22 lata.
- Reżyserem "Psychozy II" został Richard Franklin, wielki fan pierwszej części, a scenarzystą Tom Holland, który kilka lat później sam wyreżyserował "Laleczkę Chucky".
- Po 22 latach do roli Normana Batesa powrócił Anthony Perkins. W filmie wystąpiła też Vera Miles, którą można było zobaczyć w produkcji z 1960 roku.
- Quentin Tarantino uważał reżysera "Psychozy II" za "australijskiego Hitchcocka".
"Nie pozwolimy wam się nabrać! Musicie zobaczyć PSYCHOZĘ od początku do końca, aby w pełni nacieszyć się filmem. Dlatego nie oczekujcie, że zostaniecie wpuszczeni do kina po rozpoczęciu seansu. Mówimy NIE każdemu – i mamy na myśli wszystkich – nawet brata dyrektora, prezydenta Stanów Zjednoczonych, czy królową angielską (niech ją Bóg błogosławi)!" – tak brzmiał napis na standzie ustawionym przed kinami, w których grano wchodzącą właśnie na ekrany "Psychozę" Alfreda Hitchcocka w 1960 roku.
To miało uchronić widzów przed zaskakującym twistem na końcu filmu. Co ciekawe, właśnie ten zabieg – zdaniem Josepha Stefana, scenarzysty filmu – miał wpłynąć na początkowo kiepski odbiór wśród krytyków, którzy byli zmuszeni oglądać "Psychozę" razem z innymi widzami w zatłoczonych kinach.
Z czasem oczywiście dzieło Hitchcocka doczekało się miana kultowego. W pełni zasłużenie. Pierwsza połowa filmu przedstawiała historię kobiety, która postanawia okraść swojego szefa i uciec z pieniędzmi do ukochanego żyjącego w innym mieście. Widz ogląda, jak bohaterka zmęczona samotną podróżą autem przez Stany zatrzymuje się w przydrożnym motelu, by przenocować i nabrać sił przed dalszą drogą.
Wtedy właśnie następuje nagły zwrot akcji, którego nikt z widzów się nie spodziewał – kobieta zostaje brutalnie zabita w legendarnej już scenie morderstwa pod prysznicem. Okazuje się, że to nie ona była główną bohaterką tej historii. Był nim młody mężczyzna prowadzący wspomniany motel, Norman Bates – przebierający się za swoją zmarłą matkę morderca, ilekroć kontrolę nad jego ciałem przejmie jego druga osobowość.
Fabuła "Psychozy" została oparta na powieści Roberta Blocha pod tym samym tytułem, a sama historia była inspirowana prawdziwymi wydarzeniami, jakie miały miejsce w Stanach Zjednoczonych w latach 50. ubiegłego wieku. Osobą, na której bazie powstał Bates, był Ed Gein zwany też "Rzeźnikiem z Plainfield". Jego przerażająca historia przyczyniła się też to powstania takich dzieł jak "Milczenie owiec" i "Teksańska masakra piłą mechaniczną".
"Psychoza" pomimo początkowo kiepskich recenzji otrzymała dwie nominacje Akademii Filmowej oraz Złoty Glob dla najlepszej aktorki drugoplanowej. Był to też pierwszy film w historii amerykańskiego kina, w którym pokazano zbliżenie na ubikację oraz spuszczanie wody w toalecie. Serio.
Na kontynuację "Psychozy" trzeba było czekać aż 22 lata. Mimo tak długiego czasu oczekiwania – było warto. Tym bardziej zastanawia fakt, dlaczego prawie idealny sequel filmu Hitchcocka jest obecnie prawie zapomnianym artefaktem przeszłości. No bo powiedzcie szczerze, czy słyszeliście o tym filmie? I że jest świetny?
3 czerwca 2023 roku przypada 40. rocznica "Psychozy II", przedstawiającej dalsze losy Normana Batesa.
Reżyserem filmu został pochodzący z Australii Richard Franklin, a scenarzystą Tom Holland (który kilka lat później sam wyreżyserował "Laleczkę Chucky" oraz fantastyczny teen horror "Postrach nocy").
– Kiedy miałem 12 lat, wraz z przyjacielem zakradliśmy się do kina, aby obejrzeć "Psychozę" pięć razy […] Pomyślałem wtedy, że to najbardziej dekadencka rzecz dla dorosłych, jaką kiedykolwiek widziałem. Dekadencja oglądania Janet Leigh w staniku! A teraz ten film jest uważany za wzór powściągliwości – wspominał Franklin cytowany przez "The New York Times" w 1982 roku. Reżyser przyznał wtedy też, że kręcąc kontynuację, chciał odtworzyć to, co czuł wtedy, gdy miał 12 lat.
"Nie rozumiecie, że oni chcą wypuścić na wolność morderczego maniaka? Widać, że nasze sądy wolą bronić kryminalistów, niż ich ofiary!" – krzyczy na sali sądowej Lila Loomis, siostra Marion, którą przed laty zaszlachtowano pod prysznicem w przydrożnym motelu. To reakcja kobiety na informację, że po latach przebywania w zamknięciu Norman Bates ma zostać wypuszczony na wolność.
Nie jest tajemnicą, że częstym zabiegiem przy kręceniu sequeli jest próba powtórzenia tego samego, co w pierwszej części, tyle że na większą skalę. W myśl zasady: więcej i głośniej znaczy lepiej. Twórcy "Psychozy II" postanowili obrać nieco inny kierunek, skupiając się na samym Normanie i pozwalając nam – widzom – wejść jeszcze głębiej w jego świat. A jest to świat pełen mrocznych tajemnic, a w konsekwencji także i przemocy.
"Nie robimy sequela tylko dlatego, że film Hitchcocka okazał się takim sukcesem. Kręcimy go, ponieważ uważamy, że historia Normana Batesa nie została jeszcze w pełni opowiedziana" – tłumaczył w trakcie produkcji Franklin.
Tak więc Norman wychodzi na wolność, jako że sąd orzeka, że nie zagraża już sobie i społeczeństwu. I jako widzowie chcemy, by tak właśnie było, mimowolnie życzymy mu dobrze, wiedząc jednak, że na końcu tej drogi nie będzie happy endu.
Bates dostaje pracę w przydrożnym barze, znajdującym się nieopodal jego rodzinnego wiktoriańskiego domu na wzgórzu. Tego, w którym przed laty ukrywał zmumifikowane zwłoki swojej matki.
Teraz widzimy jego szczere starania wpasowania się w społeczeństwo, co w swojej istocie kryje zagubienie i niepewność Normana. Przecież całe swoje dzieciństwo i okres dojrzewania spędził u boku apodyktycznej matki, z dala od innych ludzi, od cywilizacji. Nawet po jej śmierci. Później siedział zamknięty w szpitalu.
Wszystko, co Bates wie o społecznym życiu, musi opierać się na jego wyobrażeniu tego, jak powinien się zachowywać – a paliwem dla tych chęci jest jego potrzeba przekonania się, że wszystko już z nim w porządku. Dlatego Bates szuka oparcia w drugiej osobie. Postanawia się zaprzyjaźnić z dziewczyną z jego pracy, która jest tam kelnerką.
Chociaż "zaprzyjaźnić się" to chyba jednak za małe słowo. On łaknie tej znajomości, ale nie ma w tym seksualnego podtekstu – Norman po prostu nie chce być samotny. Poza tym się boi. To zrozumiałe. Przecież jego rodzinny dom niesie ze sobą tylko złe wspomnienia. To pokryte kurzem i pajęczynami muzeum, gdzie eksponatami są prywatne rzeczy z jego poprzedniego życia.
Powrót do społeczeństwa początkowo jednak wydaje się udany. Część osób z jego otoczenia już mu wybaczyła jego dawne zbrodnie. Inni nie wybaczą mu ich nigdy i Norman to rozumie. Po prostu będzie musiał z tym żyć. Niestety, jego szczęście nie trwa długo.
Okazuje się, że ktoś najwyraźniej przebywa w jego domu. Zostawia karteczki z niepokojącymi wiadomościami, dręczy go telefonami, a nawet stoi w oknie i nieruchomo obserwuje Batesa, gdy ten znajduje się na zewnątrz przed domem. Ten tajemniczy ktoś podaje się za jego prawdziwą matkę.
Widz staje przed tą samą zagadką, co główny bohater – czy Bates znowu traci rozum i widzi rzeczy, których nie ma? A może ktoś rzeczywiście nie daje mu spokoju, przypominając, że nie można uciec od swojej przeszłości.
To, co udaje się twórcom "Psychozy II", to wzbudzenie u widza poczucia empatii do głównego bohatera, w którego po latach znowu fantastycznie wcielił się Anthony Perkins. Norman Bates jest bowiem postacią tragiczną, ofiarą dziecięcej traumy, z którą nie umiał sobie poradzić, więc stworzył dla siebie alternatywną rzeczywistość i drugą osobowość. Taką, która pod płaszczykiem ochrony Normana przed strasznym światem, będzie jego prawdziwym oprawcą, nadzorcą więzienia, którym tkwi Bates. Zmieniając go w psychopatę.
Film Franklina wyróżniał się na tle innych sequeli słynnych produkcji jak np. "Szczęki 2", czy "Egzorcysta II: Heretyk". "Psychoza II" potraktowała materiał źródłowy z szacunkiem. Nie tylko pozwalała poznać dalsze losy jednego z najsłynniejszych morderców w historii kina, ale też zmienić wszystko to, co do tej pory o nim wiedzieliśmy. A to już sztuka!
– Wszystko było przeciwko Richardowi Franklinowi, kiedy zrobił "Psychozę II" – wspominał Quentin Tarantino w rozmowie z Eli Rothem (autor m.in. "Hostelu"). – W latach 80. "Psychoza" była jeszcze bardziej czczona, niż to ma miejsce obecnie, a sam Hitchcock był traktowany niczym święty kinematografii. Tak więc pomysł nakręcenia kontynuacji do jego dzieła traktowano, jak świętokradztwo – zauważył Tarantino, dla którego Franklin był "australijskim Hitchcockiem". Tarantino wspomniał też, że zapytał Franklina, na co liczył, kręcąc film, gdy wszyscy inni chcieli, by ten pomysł mu nie wypalił. – Mam nadzieję, że jeżeli komuś podobał się pierwszy film i spodoba mu się drugi film i za jakież 10-15 lat przypomni sobie którąś ze scen, to nie będzie pamiętał, z której to będzie części. Dlatego, że to będzie po prostu historia Normana Batesa – miał odpowiedzieć Franklin.
Chociaż film zarobił ponad 34 miliony dolarów – przy budżecie 5 milionów – nie był przepustką Franklina do wielkiego i wysokobudżetowego Hollywood.
Jak się szybko okazało, "Psychoza II" nie była też końcem historii Normana Batesa. W 1986 roku do kin trafiła trzecia część, tym razem reżyserowana przez samego Anthony’ego Perkinsa. Obraz ten – idąc z duchem czasu – znacznie bardziej przypominał cieszące się wtedy ogromną popularnością slashery niż oryginalny suspens spod ręki Alfreda Hitchcocka. Natomiast cztery lata później powstała jeszcze produkcja skierowana od razu na rynek telewizyjny "Psychoza IV: Początek”", gdzie po raz ostatni można było zobaczyć Perkinsa w roli Normana. Aktor zmarł w wieku 60 lat w 1992 roku, był chory na AIDS.
W 1998 roku Gus Van Sant postanowił nakręcić własną wersję "Psychozy", nieco odświeżoną, ale bazującą na oryginale (w rolę Batesa wcielił się Vince Vaughn, obecnie kojarzony bardziej z komediami), a w latach 2013-2017 na mały ekran trafił serial Bates Motel, będący prequelem całej serii. Ta natomiast skończyłaby się tak szybko, jak się zaczęła, gdyby nie świetny sequel pierwszej "Psychozy", który pokazał... że każdy z nas czasem trochę wariuje.
Czytaj także: https://natemat.pl/489260,pretty-woman-nie-jest-romantyczna