Boris Johnson oddaje mandat posła. Wcześniej dostał raport z "partygate"
Boris Johnson oddaje mandat posła
BBC opublikowało pełną treść oświadczenia Borisa Johnsona. "Nadal nie przedstawili najmniejszego dowodu, że świadomie wprowadziłem w błąd Izbę Gmin. Doskonale wiedzą, że kiedy przemawiałem w Izbie Gmin, mówiłem to, co uważałem za prawdę i co miałem przygotowane, jak każdy inny minister" – napisał.
Były szef brytyjskiego rządu powiedział o sobie, że jest zdumiony wnioskami komisji, która wprost stwierdziła, że jest gotowa do rozpoczęcia postępowania ws. usunięcia go z parlamentu. Podkreślił, że "poprawił się tak szybko, jak to było możliwe".
"Wiedzą, że ja i wszyscy inni urzędnicy i ministrowie – w tym obecny premier Rishi Sunak - wierzyliśmy, że działamy razem zgodnie z prawem" – oświadczył Johnson. Co więcej, stwierdził, że członkowie komitetu, a zwłaszcza jej przewodniczący wyrażali głęboko krzywdzące uwagi na temat jego winy, zanim jeszcze zapoznali się z dowodami. "Ich celem od początku było uznanie mnie za winnego, niezależnie od faktów. [...] Powinni byli się wycofać" - ubolewał Johnson. Podkreślał też, że "komisja podjęła skoordynowaną próbę usunięcia" jego osoby z parlamentu, a pierwszym krokiem było usunięcie z Downing Street".
Poza tym były premier stwierdził, że ze swoich politycznych osiągnięć jest dumny – w tym doprowadzenia do brexitu, szybkiego wprowadzenia szczepionki przeciw COVID-19 i udostępnienia jej Brytyjczykom oraz wsparcia dla Ukrainy. "To bardzo smutne, że opuszczam parlament – przynajmniej na razie – ale przede wszystkim jestem oszołomiony i zbulwersowany, że zostałem zmuszony do odejścia w sposób antydemokratyczny przez komisję, której przewodniczy i którą kieruje Harriet Harman, z tak rażącą stronniczością" – zakończył. Przypomnijmy, że w aferze chodziło o złamanie obostrzeń związanych z pandemią koronawirusa na Downing Street. Cykl zakrapianych imprez doczekał się nazwy "partygate" i przyczynił się do spadku popularności premiera wśród wyborców.