Tak wygląda produkcja polskiej amunicji w czasach PiS. Siedmiu prezesów i milionowe straty

redakcja naTemat
12 czerwca 2023, 08:11 • 1 minuta czytania
W mazowieckich Pionkach funkcjonuje zakład, który miał stać się filarem polskiej armii. Miała toczyć się w nim produkcja tego, bez czego wojsko nie może funkcjonować, czyli amunicji. Minęło ponad pięć lat, w ciągu których do zakładu wpłynęło ponad 450 mln zł, ale pocisków nadal nie widać. O tym, co stoi za problemami gigantycznego, rządowego przedsięwzięcia, napisał "Newsweek".
Fabryka amunicji w Pionkach. Newsweek o tym, czemu w MESKO nic nie działa Fot. Piotr Molecki / East News

Ustalenia dziennikarzy "Newsweeka" dotyczą zakładów MESKO w Pionkach, produkujących "wyroby branży zbrojeniowej", a w zamierzeniach także amunicję.


Jak wynika z artykułu, fabryka przez wiele lat jedynie udostępniała klientom linię produkcyjną i przynosiła straty, więc w 2018 roku postanowiono doprowadzić zakład do realnego uruchomienia w nim produkcji nabojów i amunicji, którą Polska by mogła sprzedawać, zamiast sprowadzać.

"Mogła", to jednak słowo dość na wyrost, bo w zakładach ma w tym kierunku dziać się niewiele, co zresztą trwa od wielu lat. Na to wskazują, chociażby maile, które do Mariusza Błaszczaka miał wcześniej wysyłać Mateusz Morawiecki. Np. ten:

"MESKO - część PGZ - największy polski producent amunicji, ale też zestawów rakietowych Grom czy Spike, podobno od lat jest zarządzany nieudolnie, a patologie się pogłębiają. (…) W efekcie mamy 20 mln straty za zeszły rok, mimo że wojsko kupuje od spółki drożej niż klient indywidualny na strzelnicy, tracimy rynek nawet amunicji małokalibrowej".

Faktycznie, jak wskazuje nie tylko Morawiecki, ale też gazeta, straty w zakładzie mają być gigantyczne. Fabryka dostała ogromne pieniądze ( wg "Newsweeka to 460 milionów zł) na dwa duże projekty, które jedynie pochłaniają założony budżet. Jak wynika ze sprawozdania, które wygłosić miała jedna z szefowych MESKO, spora część kwoty, które fabryka dostała od rządu (2,5 mln zł) poszła np. wyłącznie na obsługę bankową konta z dotacją.

Rotacja na stanowisku prezesa MESKO

Jednym z problemów, które mają prowadzić do kłopotów z uruchomieniem kluczowej dla polskiej zbrojeniówki fabryki z amunicją w Pionkach, jest dobór kadry kierowniczej. Zapowiedzi były bowiem szumne i MESKO miało być potęgą, ale jak dotąd plan się nie powiódł. Za to, jak informuje gazeta, odpowiadać miało aż siedmiu prezesów.

Rewolucja, która miała postawić zakład na nogi, zaczęła się w 2018 roku od wsadzenia na stanowisko Tomasza Stawińskiego, który miał ubolewać, że fabryka "sprzedaje wędki zamiast ryb".

Po nim było jeszcze wielu innych, w tym Andrzej Kensbok, absolwent filozofii z KUL.

Dziś zakładem zarządza Elżbieta Śreniawska, radna sejmiku województwa świętokrzyskiego z listy PiS, prezeska Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacji w Kielcach i członkini Rady Nadzorczej Autosanu. Jak pisze "Newsweek", "o produkcji amunicji nie ma pojęcia", ale na jednym z wystąpień powiedziała, że "Nie trzeba być technologiem spożywczym, żeby zarządzać produkcją sera".

Tak Śreniawska utrzymuje się na stanowisku w sytuacji, która jak sama wskazuje, nie jest kolorowa. Podczas wystąpienia przed zakładową "Solidarnością" wprost powiedziała zresztą, że spółka ma "rozgrzebane dwa projekty" i jeżeli uda się je zrealizować – będą rozwojową szansą, a jeżeli nie – "ostatni będą gasić światło".

Z 44 milionów projektu o nazwie 44,7, na zakup maszyn, zwiększenie mocy produkcyjnych – red. "zostało wydanych na dzień dzisiejszy około 32 milionów na maszyny i urządzenia, które tak naprawdę stoją i są nieużywane dlatego, że nie ma dla nich budynków, nie ma gdzie ich zlokalizować" – przyznała Śreniawska, którą "Newsweek" cytuje za przedrukiem jej przemówienia do załogi.

Śreniawska miała także zwrócić wówczas uwagę, że "jeszcze trudniejszą sprawą jest tzw. Projekt 400". Odniosła się wówczas do wspomnianych, gigantycznych kosztów obsługi bankowej. "Za te 18 miesięcy zostało wydatkowane 10 mln złotych i około 2,5 mln złotych na koszty bankowe związane z utrzymaniem tych środków na rachunkach bankowych. Czyli tak naprawdę te 2,5 mln zostało zmarnowane" – powiedziała dotychczasowa (czerwiec 2022) szefowa zakładu.

Interwencja posła Krzysztofa Brejzy w MESKO

W 2021 roku w sprawie MESKO miał interweniować poseł PO Krzysztof Brejza. Złożył on do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu nieprawidłowości w zakładzie. "Rzeczpospolitej" skomentował to wówczas prezes Bogdan Święczkowski, który bronił się, że "wszystkie działania prowadzone w ramach Projektu 400 są realizowane równolegle, wieloetapowo, a ich zaawansowanie jest na różnym poziomie", a "niektóre zadania zostały przesunięte" przez COVID-19".

Sprawę w "Newsweeku" skomentował później Brejza, który wskazał, że to, co dzieje się z zakładem, to "zbrodnia na armii" i "sztandarowe zaniechanie PiS-u, jeżeli chodzi o zapewnienie bezpieczeństwa Polsce".

– Mści się pisowski system nieróbstwa, niekompetencji, chaosu i afer. Bo co my tutaj mamy? Ludzi niekompetentnych i kompletny brak nadzoru – wskazał i przedstawił wagę MESKO.

– Możemy mieć liczną armię, ale co nam po niej bez nowoczesnej linii do produkcji amunicji? Przecież fabryka w Pionkach powinna zostać uruchomiona jeszcze przed wybuchem wojny w Ukrainie, a teraz pracować pełną parą. Zmarnowano setki milionów złotych i czas, który jest tak ważny dla odbudowania potencjału obronnego Polski! – dodaje senator.

Prokuratura w MESKO

Zdaniem Brejzy, choć śledztwo się toczy, wiele się nie zmieni. – Uważam, że bezczynność i ślepota prokuratury są tutaj celowe, proszę nie zapominać, że to prokuratura rządowa. Rząd PiS i jego nominaci doprowadzili do tego, że fabryka nie powstała na czas, a swoim milczeniem i bezczynnością prokuratura daje na to przyzwolenie – cytuje polityka gazeta.

Śledztwo prowadzi Prokuratura Regionalna w Krakowie, a dotyczy ono nieprawidłowości, "jakie mogły mieć miejsce w związku z realizowanymi przez MESKO inwestycjami w latach 2015-2021".

Prokuratura przekazała „Newsweekowi”, że śledztwo jest na "zaawansowanym etapie, w fazie in rem i wobec żadnej osoby nie zostało wydane postanowienie o przedstawieniu jej zarzutów". Decyzja o zarzutach lub zakończeniu postępowania ma zapaść "po zgromadzeniu i analizie kompletnego materiału dowodowego".