Wybory mogą się nie odbyć? Niepokojące słowa Millera o tym, co może zrobić prezes PiS

Natalia Kamińska
12 czerwca 2023, 14:53 • 1 minuta czytania
PiS nadal prowadzi w większości sondaży, ale KO ma coraz lepsze wyniki. Były premier Leszek Miller uważa, że gdyby partia Jarosława Kaczyńskiego zaczęła bardzo tracić poparcie, to może zostać podjęta decyzja o przełożeniu wyborów i... wprowadzeniu stanu wyjątkowego.
Były premier Leszek Miller. Fot. Piotr Molecki/East News

Leszek Miller był gościem audycji radia TOK FM. Poruszono tam temat nadchodzących wyborów parlamentarnych. Były premier ma niepokojącą tezę, co może zrobić PiS, jeśli partia będzie tracić poparcie w sondażach.


Niepokojące słowa Millera, co Kaczyński może zrobić ws. wyborów

Jeśli Kaczyński dojdzie do wniosku, że może wybory przegrać, to wybory się nie odbędą – mówił na antenie stacji Miller. Co więcej, były premier przekonywał, że w przypadku dalszego spadku notowań PiS może pod jakimś pretekstem wprowadzić stan wyjątkowy i przełożyć wybory.

Wybory mają odbyć się już na jesieni. Nie jest znana jeszcze ich dokładna data, ale będzie to albo październik, albo listopad.

Jakie poparcie mają obecnie poszczególne partie? Z nowego sondażu zrealizowanego przez United Surveys dla Wirtualnej Polski wynika, że na Zjednoczoną Prawicę deklaruje oddać 34,2 proc. ankietowanych. Druga w tym zestawieniu jest Koalicja Obywatelska, która może liczyć na 29,7 proc. wszystkich głosów. Trzecią siłą w tym badaniu jest Konfederacja z poparciem na poziomie 11,5 proc.

Tuż za podium znalazła się Trzecia Droga, czyli koalicja Polski 2050 i Polskiego Stronnictwa Ludowego, która może liczyć 10,2 proc. Kolejne miejsce należy do Lewicy i Partii Razem (9,7 proc.).

Kaczyński w coraz gorszej sytuacji. Nie ma szans na rządy nawet z Konfederacją

I na tym niestety kończą się dobre wiadomości dla partii Jarosława Kaczyńskiego. Jak podaje WP, z prowizorycznego przeliczenia procentowych wyników na mandaty w Sejmie, obecny obóz władzy nie byłby w stanie dalej rządzić, ponieważ do nowego Sejmu wprowadziłby tylko 181 posłanek i posłów.

Nie pomógłby także polityczny sojusz z Konfederacją, która miałaby w parlamencie 47 swoich przedstawicieli. Suma mandatów obu ugrupowań daje 228 mandatów, więc do dalszego rządzenia PiS-owi zabrakłoby trzech mandatów.

KO do nowego Sejmu wprowadziłaby 154 posłów, Lewica – 37, natomiast Trzecia Droga miałaby 40 swoich przedstawicieli. W sumie jest 231 mandatów, czyli dokładnie tyle, ile wynosi minimalna większość sejmowa.

Sondaż United Surveys jasno więc pokazał, że walka będzie do samego końca i wszystko rozstrzygnie się praktycznie "na żyletki". Decydujący głos mogą mieć więc ci, którzy dzisiaj nie wiedzą, na kogo jeszcze oddadzą swój głos przy urnie. I co jest ważne, w kilku co najmniej sondażach to KO było na czele.