Netflix ograniczył dzielenie się kontem, ale Polacy to obchodzą. Mają przynajmniej 3 patenty
- Netflix pod koniec maja wprowadził nową zasadę współdzielenia konta z innymi użytkownikami.
- Możemy to robić w obrębie tzw. gospodarstwa domowego. Jeżeli chcemy się dzielić abonamentem z osobami, które z nami nie mieszkają, trzeba płacić więcej - 9,99 zł za dodatkowe miejsce (max 2 bonusowych użytkowników).
- Jak zwykle w takich sytuacjach bywa: użytkownicy znaleźli metody na obejście tej opłaty. Są tymczasowe, naginają regulamin i mają minusy, ale czego się nie robi, by oszczędzić.
Do tej pory dzielenie się kontem z innymi (czyt. z ludźmi, którzy z nami nie mieszkają) łamało wytyczne Netfliksa, ale serwis nie miał narzędzi, by ukrócić ten proceder. Ba! Nawet kiedyś sam do tego zachęcał w poście na Twitterze, który się bardzo źle zestarzał – głosił, że "miłość to dzielenie się hasłem". Tzn. dalej można się dzielić, ale zapłacimy więcej.
Serwis na postawie naszych adresów IP (czyli takich "numerów rejestracyjnych" urządzeń podłączonych do sieci) jest w stanie ustalić, kto faktycznie korzysta z Netfliksa w obrębie gospodarstwa domowego, a kto jest podczepiony w innym bloku czy mieście i powinien dopłacać. Możemy dodać takie osoby z poziomu przeglądarki na komputerze - w ustawieniach konta.
Zmiany są wprowadzane na całym świecie powoli, ale stanowczo: użytkownicy dostają komunikaty z pytaniem o to, kto jest właścicielem gospodarstwa, co może być dla niektórych skomplikowaną sprawą (z różnych względów, a też nie wszyscy znają się na komputerach). Stąd nieraz nawet nieświadomie omijają nową "funkcjonalność" np. mając jedną sieć WiFi i konto z sąsiadem przez ścianę. Inni hakują Netfliksa na trzy różne sposoby.
Sposób z Netfliksem "w podróży"
Zmiany we współdzieleniu kont wywołały oburzenie m.in. dlatego, że wielu netfliksowiczów ogląda filmy i seriale w pociągu czy na wczasach, czyli poza gospodarstwem domowym. Czy stracą wtedy dostęp do konta lub będą musieli wnieść dodatkową opłatę... za siebie? Nie do końca - chyba że będą poza domem przez ponad miesiąc.
Wystarczy jednak przynajmniej raz na 31 dni zalogować się smartfonem lub laptopem do sieci WiFi w naszym "gospodarstwie", by zachować pewną ciągłość. Netflix zrobił więc ukłon w stronę mobilnych subskrybentów, ale internauci spekulują, że może być to też wykorzystywane do obejścia opłaty.
Po prostu osoba, z którą współdzielimy konto, co miesiąc może nas odwiedzać na kawę lub piwo ze swoim urządzeniem przenośnym (hardcorowcy mogą też przytaszczyć telewizor) i zaloguje się na swoje w konto w naszej sieci domowej. Wtedy Netflix potraktuje ją jako... nas samych w podróży lub inaczej: zaufane urządzenie wchodzące w skład gospodarstwa.
Sposób na przekazywanie ekranu ze smartfona lub laptopa
Zmiany obecnie dotknęły przede wszystkim telewizory Smart TV, na których mamy zainstalowaną aplikację Netfliksa. Sądząc po komentarzach w mediach społecznościowych: na smartfonach czy laptopach jest jakby "po staremu" i serwis nie domaga się tam określenia swojej przynależności do gospodarstwa lub niechcianych opłat. To pewnie wkrótce się skończy, ale póki co otwiera pewną furtkę.
Jeden z wykopowiczów wpadł na pomysł przekazywania ekranu ze smartfona na telewizor. Ma to pewnie minusy w postaci prawdopodobnie gorszej jakości obrazu czy dźwięku - coś za coś. Ewentualnie pozostaje oglądanie seriali na laptopie podłączonym przez kabel HDMI do telewizora.
Sposób z połączeniem urządzeń przez VPN
Ostatni sposób jest już dla bardziej zaawansowanych widzów, bo wymaga znajomości podstaw administracji sieci i dodatkowego urządzenia stale podłączonego do internetu. Wydaje się też najbardziej skuteczny oraz w pewnym sensie moralnie uzasadniony, jeśli np. mamy dwa domy w różnych miastach. Dlaczego mielibyśmy dodatkowo płacić za kolejnego użytkownika, jeśli to my nim de facto jesteśmy?
Na TikToku znajdziemy filmik z instruktażem dotyczącym darmowego serwisu Tailscale (znajdziemy też sposoby z innymi serwisami VPN), który pozwala połączyć dwa telewizory w jedną sieć. Dzięki czemu Netflix "widzi je" tak, jakby były w jednym gospodarstwie. Jest to rzecz jasna na cienkiej granicy łamania regulaminu i może grozić blokadą konta (Netflix już wcześniej brał się za VPN-y), więc robiąc to, sporo ryzykujemy.
Nie ma idealnego sposobu na obejście blokady. Netflix postawił na swoim
Jak widać, każdy z patentów ma minusy i trzeba się napocić, by zaoszczędzić. Prędzej czy później Netflix znajdzie i sposoby na kombinatorów. Po co w ogóle to robi? Oczywiście chodzi o pieniądze - analitycy wyliczyli w zeszłym roku, że aż 100 milionów użytkowników nie płaci za oglądanie, bo mają hasła od znajomych lub rodziny. Można więc sobie przemnożyć to przez cenę subskrypcji i wyjdzie nam całkiem pokaźna strata.
Drugim powodem, o którym się mało mówi, to włamy na konta. Czasem możemy nawet nie wiedzieć, że ktoś wykradł nasze dane i korzysta z serwisu na gapę. Zmiany mogą wyeliminować takich złodziejaszków, bo sami zarządzamy tym, kto i gdzie się loguje i możemy zablokować niepożądanych użytkowników. Nie zalogują się też na nasze konto z innego adresu IP, dopóki nie wniesiemy dodatkowej opłaty.
Rzecz jasna to nikogo nie przekonuje do obecnej rewolucji - zwłaszcza te osoby, które dzieliły się subskrypcją z większą liczbą osób. Teraz nasza "netfliksowa rodzinka" jest okrojona do maksymalnie trzech gospodarstw, więc reszcie trzeba podziękować. Jeżeli korzystamy z pakietu Premium z jakością 4K (60 zł) i dodatkowymi użytkownikami (2 x 9,99 zł), to wychodzi nas na miesiąc 80 zł do podziału na trzy osoby, czyli niecałe 27 złotych. Czy to się opłaca? O tym już każdy musi zadecydować samodzielnie.
Netflix może i wkurzył swoich fanów, którzy zapowiadali masowe rezygnacje ze swoich subskrypcji, ale wygląda na to, że na tym zyskał. Po wprowadzeniu zmian odnotował rekordowy przyrost nowych użytkowników (o ponad 100 procent w porównaniu z poprzednimi dwoma miesiącami). To też może oznaczać jedno: również inne serwisy w przyszłości pójdą tą drogą, ale i na to sprytni widzowie znajdą swoje patenty.