Na Podhalu świętują. Odchodzi proboszcz, który... rzucał klątwy na wiernych

redakcja naTemat
29 czerwca 2023, 15:33 • 1 minuta czytania
Wierni z Poronina na Podhalu mają powody do zadowolenia: już w najbliższą niedzielę na emeryturę odejdzie tamtejszy proboszcz, którego odwołania domagali się od lat. Kontrowersyjny duchowny "zasłynął" m.in. poniżaniem przystępujących do pierwszej komunii dzieci i... rzucaniem klątw na swoich poprzednich parafian.
Proboszcz z Poronina odchodzi na emeryturę Fot. Piotr Kamionka/REPORTER

Proboszcz z Poronina odchodzi na emeryturę

Już w najbliższą niedzielę na emeryturę przejdzie ksiądz Stanisław Parzygnat, proboszcz parafii w Poroninie. Decyzja arcybiskupa Marka Jędraszewskiego w sprawie tego konkretnego duchownego wywołała duże zainteresowanie, gdyż to właśnie wierni z parafii ks. Parzygnata od siedmiu lat starali się bezskutecznie o odwołanie proboszcza.


– To jest wspaniała wiadomość! Mam nadzieje, że nowy proboszcz okażę się fajnym duszpasterzem i dzięki niemu człowiek nie będzie się już bał chodzić na msze do kościoła. Dotychczas taki strach był, bo nigdy nie było wiadomo, co się tam usłyszy – komentuje w rozmowie z Onetem jedna z parafianek.

– On się nie przejmował tym, czy ktoś ma chrzest dziecka, pogrzeb rodzica, czy ślub. Ordynarne odzywki były u niego na porządku dziennym. Poniżał ludzi publicznie i oczywiście ciągnął pieniądze od wiernych – wtóruje jej inny mieszkaniec Poronina.

Awantura na pierwszej spowiedzi i klątwy księdza

O księdzu z Poronina głośno było zwłaszcza przed kilkoma laty, przy okazji wielkiej awantury na pierwszej spowiedzi, o której pisaliśmy również w naTemat. Proboszcza miał rozjuszyć wówczas fakt, że z ponad 60 dzieci przystępujących do pierwszej komunii połowa wraz z rodzicami spóźniła się na poprzedzającą komunię spowiedź.

Ksiądz miał grozić dzieciom, że nie dopuści ich do sakramentu, kazać ich opiekunom składać publiczną samokrytykę i naśmiewać się ze spóźnionych rodziców. Cała sytuacja mało nie skończyła się samosądem ze strony wściekłych parafian. Jak podają rozmówcy Onetu, księdza uratowali wikariusze, a zarówno spowiedź, jak i pierwsza komunia ostatecznie się odbyły.

Okazuje się zresztą, że Poronin nie był jedynym miejscem, w którym ks. Parzygnat miał wejść w konflikt z wiernymi. Jak podawał w 2011 roku portal limanowa.in, w Mszanie Dolnej proboszcz podczas nabożeństwa miał rzucać na parafian klątwy. Komentując plotki o rzekomej defraudacji pieniędzy z kasy kościoła, ksiądz miał życzyć parafianom, aby rodziły im się "dzieci karłowate i z wodogłowiem, a młodzież była pryszczata i niedomyta".

– Otwarliśmy szeroko oczy i nie wierzyliśmy własnym uszom, tym bardziej, gdy usłyszeliśmy słowa, iż proboszcz nie wie, czy nam przebaczy, bo on jest góralem i nie potrafi wybaczać jak Jezus – relacjonowali wierni. Podobne słowa miały paść również w poprzedniej parafii duchownego w Rabie Niżnej.

Kontrowersje w parafii pod Kaliszem

Niedawno pisaliśmy w naTemat o kontrowersjach w parafii pod Kaliszem z powodu działań innego polskiego duchownego.

"Uwaga! Teren prywatny. Z powodu wysokiej ceny amunicji brak strzałów ostrzegawczych" – tablicę z taką treścią zawiesił na płocie dzielącym plebanię od dziedzińca kościoła proboszcz parafii bł. Bogumiła w Szczytnikach pod Kaliszem w Wielkopolsce. Na tablicy znalazły się także zdjęcia pistoletu i amunicji.

Wściekli parafianie zdemontowali tablicę i zawiesili nową, większą – z napisem "Teren parafialny". Podkreślali, że plebania to teren parafialny, a nie prywatny dom proboszcza.

Na tym się jednak nie skończyło, bo wierni interweniowali u biskupa. Zresztą nie pierwszy już raz – domagają się powrotu poprzedniego proboszcza. Sprawę opisuje kaliski oddział "Gazety Wyborczej", do którego zgłosili się oburzeni parafianie. Jak czytamy, ks. Grzegorz Modrzyński proboszczem w Szczytnikach jest od dwóch lat. Jest też skonfliktowany z częścią parafian.

– Proboszcz jest bardzo specyficzny. Jedna z parafianek chciała wejść do ogrodu na plebanii, żeby zobaczyć, jak się przyjęły wcześniejsze nasadzenia drzewek, które tam zrobiła. Proboszcz kazał jej się wynieść – opowiadał jeden z mieszkańców Szczytnik.