Na Podhalu świętują. Odchodzi proboszcz, który... rzucał klątwy na wiernych
Proboszcz z Poronina odchodzi na emeryturę
Już w najbliższą niedzielę na emeryturę przejdzie ksiądz Stanisław Parzygnat, proboszcz parafii w Poroninie. Decyzja arcybiskupa Marka Jędraszewskiego w sprawie tego konkretnego duchownego wywołała duże zainteresowanie, gdyż to właśnie wierni z parafii ks. Parzygnata od siedmiu lat starali się bezskutecznie o odwołanie proboszcza.
– To jest wspaniała wiadomość! Mam nadzieje, że nowy proboszcz okażę się fajnym duszpasterzem i dzięki niemu człowiek nie będzie się już bał chodzić na msze do kościoła. Dotychczas taki strach był, bo nigdy nie było wiadomo, co się tam usłyszy – komentuje w rozmowie z Onetem jedna z parafianek.
– On się nie przejmował tym, czy ktoś ma chrzest dziecka, pogrzeb rodzica, czy ślub. Ordynarne odzywki były u niego na porządku dziennym. Poniżał ludzi publicznie i oczywiście ciągnął pieniądze od wiernych – wtóruje jej inny mieszkaniec Poronina.
Awantura na pierwszej spowiedzi i klątwy księdza
O księdzu z Poronina głośno było zwłaszcza przed kilkoma laty, przy okazji wielkiej awantury na pierwszej spowiedzi, o której pisaliśmy również w naTemat. Proboszcza miał rozjuszyć wówczas fakt, że z ponad 60 dzieci przystępujących do pierwszej komunii połowa wraz z rodzicami spóźniła się na poprzedzającą komunię spowiedź.
Ksiądz miał grozić dzieciom, że nie dopuści ich do sakramentu, kazać ich opiekunom składać publiczną samokrytykę i naśmiewać się ze spóźnionych rodziców. Cała sytuacja mało nie skończyła się samosądem ze strony wściekłych parafian. Jak podają rozmówcy Onetu, księdza uratowali wikariusze, a zarówno spowiedź, jak i pierwsza komunia ostatecznie się odbyły.
Okazuje się zresztą, że Poronin nie był jedynym miejscem, w którym ks. Parzygnat miał wejść w konflikt z wiernymi. Jak podawał w 2011 roku portal limanowa.in, w Mszanie Dolnej proboszcz podczas nabożeństwa miał rzucać na parafian klątwy. Komentując plotki o rzekomej defraudacji pieniędzy z kasy kościoła, ksiądz miał życzyć parafianom, aby rodziły im się "dzieci karłowate i z wodogłowiem, a młodzież była pryszczata i niedomyta".
– Otwarliśmy szeroko oczy i nie wierzyliśmy własnym uszom, tym bardziej, gdy usłyszeliśmy słowa, iż proboszcz nie wie, czy nam przebaczy, bo on jest góralem i nie potrafi wybaczać jak Jezus – relacjonowali wierni. Podobne słowa miały paść również w poprzedniej parafii duchownego w Rabie Niżnej.
Kontrowersje w parafii pod Kaliszem
Niedawno pisaliśmy w naTemat o kontrowersjach w parafii pod Kaliszem z powodu działań innego polskiego duchownego.
"Uwaga! Teren prywatny. Z powodu wysokiej ceny amunicji brak strzałów ostrzegawczych" – tablicę z taką treścią zawiesił na płocie dzielącym plebanię od dziedzińca kościoła proboszcz parafii bł. Bogumiła w Szczytnikach pod Kaliszem w Wielkopolsce. Na tablicy znalazły się także zdjęcia pistoletu i amunicji.
Wściekli parafianie zdemontowali tablicę i zawiesili nową, większą – z napisem "Teren parafialny". Podkreślali, że plebania to teren parafialny, a nie prywatny dom proboszcza.
Na tym się jednak nie skończyło, bo wierni interweniowali u biskupa. Zresztą nie pierwszy już raz – domagają się powrotu poprzedniego proboszcza. Sprawę opisuje kaliski oddział "Gazety Wyborczej", do którego zgłosili się oburzeni parafianie. Jak czytamy, ks. Grzegorz Modrzyński proboszczem w Szczytnikach jest od dwóch lat. Jest też skonfliktowany z częścią parafian.
– Proboszcz jest bardzo specyficzny. Jedna z parafianek chciała wejść do ogrodu na plebanii, żeby zobaczyć, jak się przyjęły wcześniejsze nasadzenia drzewek, które tam zrobiła. Proboszcz kazał jej się wynieść – opowiadał jeden z mieszkańców Szczytnik.