Ewakuacja plaży w Zachodniopomorskiem. Z Bałtyku wypłynęła beczka z trupią czaszką

redakcja naTemat
01 lipca 2023, 07:17 • 1 minuta czytania
W piątek doszło do ewakuacji plaży w Gąskach (woj. zachodniopomorskie). Z morza wypłynęła bowiem beczka z trupią czaszką. Nie wiadomo, co w niej było. Sprawę badają właściwe służby.
Służby przy pracy na plaży. Zdjęcie ilustracyjne. Fot. Hubert Bierndgarski/REPORTER

Informację na ten temat podaje "Fakt". Dziennik pisze, że turyści wezwali służby, gdyż zobaczyli na beczce znak (trupia czaszka), który wskazywał, że w pojemniku może być niebezpieczna zawartość.


Ewakuacja plaży przy Bałtyku. Wypłynęła tajemnicza beczka

Doszło do ewakuacji plaży. Jak relacjonuje gazeta, "potem strażacy, wyposażeni w chemiczne kombinezony i maski tlenowe, zbadali beczkę urządzeniem do mierzenia promieniowania, a następnie około kilkudziesięciolitrowy, metalowy, okrągły pojemnik włożyli w większą plastikową beczkę, którą szczelnie zakleili taśmą".

Dziennik rozmawiał też z obecnymi na plaży. – Z tego, co wiemy, to morze wyrzuciło jakąś beczkę z nieznaną substancją, a strażacy powiedzieli, że coś się z niej ulatnia. My się tego jakoś mocno nie obawiamy, bo dopóki wszyscy strażacy nie noszą obok nas żadnych masek, to chyba nie jest to nic niebezpiecznego. Co prawda przeszła nam przez głowę myśl o tym, jakie niebezpieczne substancje skrywa Bałtyk, ale zachowanie strażaków nas uspokoiło – usłyszała gazeta od pary turystów, którzy tam byli.

Beczka została zabrana przez odpowiednie służby

Na beczce były jakieś napisy. Strażacy sądzą, że one także pozwolą ustalić dość szybko jej zawartość. Na razie pojemnik zabrały odpowiednie służby.

Przypomnijmy, że do tej pory w Polsce najgłośniejszą sprawą z niebezpiecznymi substancjami była historia beczek z chemikaliami ze Zgierza.

Tam przy ulicy ulica Miroszewskiej w przeszłości znajdowały się Zakłady Produkcji Barwników "Boruta", które zamknięto w 1999 roku. Ale nie dokonano rekultywacji terenu. W 2019 roku okazało się, że na kilkunastu hektarach zakopano około 200 tys. beczek.

Te informacje ujawniła wówczas dziennikarka programu "Państwo w Państwie" Polsatu. Z przeprowadzonych przez stację badań wynikało, że na terenie byłych zakładów przemysłowych znaleziono m.in. rtęć, azbest, a nawet składniki gazów bojowych.

Szef laboratorium "Jars" Łukasz Szulc powiedział wtedy dziennikarzom Polsatu, że wymienione substancje mogą powodować zatrucia bezpośrednie, inhalacyjne, a nawet poparzenia skórne.

– Jeśli beczki nagle się rozszczelnią, stężenie tych gazów wzrośnie, może być nawet potrzebna ewakuacja ludzi – podkreślił. Sprawą zajęły się służby i władze. Rozpoczęto badania tego terenu, a lokalne władzy podjęły działania, by przejąć niebezpieczny teren.