Wraca sprawa zabójstwa dziewczynek w Kobylej Górze. Brakuje jednego elementu do oskarżenia matki
Do tragedii w Kobylej Górze doszło 20 kwietnia. Wracający z pracy 47-letni ojciec rodziny nie mógł dostać się do zamkniętego domu, więc wybił szybę. W środku znalazł ciała dwóch córek z ranami ciętymi w okolicach szyi, a także nieprzytomną żonę Krystynę. Kobieta została przetransportowana do szpitala, gdzie lekarzom udało się uratować jej życie.
Zabójstwo w Kobylej Górze. Kiedy akt oskarżenia?
Po długim oczekiwaniu śledczy zostali dopuszczeni przez lekarzy do przesłuchania Krystyny K. Kobieta miała złożyć obszerne zeznania i przyznać się do winy. Została potem skierowana na obserwację psychiatryczną, mającą ocenić, czy w momencie zabójstwa córek 47-latka była poczytalna.
Teraz Krystyna K. została przeniesiona do normalnego aresztu, jednak prokuratura wciąż nie sporządziła w jej sprawie aktu oskarżenia. – Biegli uznali, że tradycyjna, krótka obserwacja nie jest wystarczająca. Dlatego skierowaliśmy do sądu w Kaliszu wniosek o poddanie jej dłuższej obserwacji psychiatrycznej – tłumaczy w rozmowie z "Faktem" prok. Maciej Meler z Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wielkopolskim.
Sąd ma podjąć decyzję w przyszłym tygodniu. Jeśli przychyli się do wniosku prokuratury, obserwacja potrwa ok. 3-4 tygodni.
Śledztwo ws. tragedii w Kobylej Górze
O tym, że w rodzinie może dziać się coś niepokojącego, alarmować miały jednak osoby częściowo postronne. Chodzi o pracowników ośrodka, w którym przebywała najstarsza, 19-letnia córka małżeństwa K.
W tygodniach poprzedzających śmierć dwóch młodszych sióstr rodziną zajmował się ostrzeszowski sąd. Do placówki miało wpłynąć pismo od matki, które zaniepokoiło sędziów. Jego treść miała być "nielogiczna, dziwna i budząca niepewność" do tego stopnia, że "zdecydowano o wszczęciu z urzędu postępowania w celu ustalenia, co dzieje się w rodzinie i czy ma miejsce coś niepokojącego".
To jednak nie wszystko. Z ustaleń kaliskiego oddziału "Gazety Wyborczej" wynika, że z informacją do sądu rodzinnego zwrócił się także Specjalny Ośrodek Szkolno-Wychowawczy w Miliczu, do którego uczęszcza 19-letnia córka rodziny K. Jak podaje gazeta, poproszono o "zajęcie się rodziną".
Dziennikarze nieoficjalnie ustalili, że "obawy placówki wzbudziły pogłębiające się stany lękowe córki państwa K., które mogły być wynikiem odtrącenia lub okazywania agresji w domu".
19-latki nie było w domu, gdy doszło do zabójstwa. Dziewczyna jest osobą z niepełnosprawnością i przebywała w tym czasie poza domem, prawdopodobnie w placówce.
***
Znajdujesz się w trudnej sytuacji, przeżywasz kryzys, masz myśli samobójcze?