"Przechodzień" z TVP komentuje aferę. "Nie można mówić, że jedna telewizja kłamie" [TYLKO U NAS]

Joanna Stawczyk
10 lipca 2023, 17:20 • 1 minuta czytania
Ciąg dalszy zmieszania wokół materiału "Wiadomości", w którym wystąpił Krzysztof Rydzelewski, czyli słynny już "przypadkowy przechodzień". Mężczyzna wcześniej udzielił wywiadu Plejadzie, w którym oznajmił, że był wynajętym aktorem. Potem wszystkiemu zaprzeczył w poście na Facebooku. Jak było naprawdę? W rozmowie z naTemat odniósł się do medialnej burzy.
Afera z "przechodniem" z "Wiadomości". Wywiad z Rydzelewskim [TYLKO U NAS] Fot. Facebook.com / @Kris Krzysztof Wiktor Rydzelewski; Screen / "Wiadomości" TVP

Afera z "przechodniem" z "Wiadomości". Oto co powiedział nam Krzysztof Rydzelewski

Od paru dni internauci żyją sprawą "przypadkowego przechodnia". Materiał z udziałem Krzysztofa Rydzelewskiego puszczono w poniedziałek 3 lipca w głównym wydaniu "Wiadomości".


We fragmencie relacji reportera, Adriana Boreckiego z ulicznej demonstracji, można było zobaczyć, jak "mężczyzna przeciwstawiający się pikietom" (rzekomo zakłócającym spokój w centrum stolicy), sam podchodzi do dziennikarza TVP. W tle widniały transparenty z hasłem "TVP łże". Plejada skontaktowała się z Rydzelewskim, a potem opublikowała wywiad. "Jestem aktorem i showmanem, więc dostałem zlecenie od agencji, z którą współpracuję. Miałem przejść ulicą i porozmawiać z dziennikarzem, który do mnie podejdzie. Wiedziałem, że zada mi określone pytanie i miałem na nie odpowiedzieć ustaloną z góry kwestią" – taką wersję mężczyzna miał przedstawić w rozmowie z serwisem. W poniedziałek (10 lipca) na Facebooku napisał: "Chciałbym napisać sprostowanie. Nigdy nie pracowałem dla Telewizji Polskiej. Sytuacja, w jakiej się znalazłem, to był przypadek. Przechodziłem, zobaczyłem tłum ludzi i zapytałem się, o co chodzi. Wtedy podszedł dziennikarz TVP i zapytał, czy chce się wypowiedzieć. Nie jestem żadnym wynajętym aktorem. Wszystkie brednie, jakie są na mój temat powielane, to bzdura". Postanowiliśmy skontaktować się z Rydzelewskim, aby dopytać go skąd taka nagła zmiana zeznań. Mężczyzna na wstępie rozmowy z dziennikarką naTemat, Weroniką Tomaszewską zaczął żalić się na hejt, z którym obecnie się mierzy. Pokazał też ostre wiadomości, które cały czas spływają na jego skrzynkę.

– Wylał się na mnie niesamowity hejt. Dostaję setki tysięcy wiadomości na Messengerze. Można się za głowę złapać, ile ludzie mają w sobie nienawiści. Gdyby mogli, to by zaczęli do siebie strzelać. To jest chore, jak człowiek dla drugiego człowieka jest wilkiem. Powinniśmy się wspierać. Wszyscy jesteśmy w trudnych czasach, po pandemii, gdzie tyle ludzi potraciło swoich bliskich. A to, że wystąpiłem w TVP, to jest coś tak złego? Że mam inne zdanie? – spytał.

– Co do mojego oświadczenia. Jestem aktorem, owszem, ale nie byłem wynajęty przez TVP. Mój udział był przypadkowy – zapewnił Rydzelewski, który później odniósł się do jego szeroko cytowanej rozmowy z Plejadą.

– Natomiast wywiad z Plejadą nie był autoryzowany. Nikt się ze mną nie kontaktował. Wszyscy sobie piszą jak chcą. Oczywiście kontaktował się ze mną tylko dziennikarz TVP. Inni kopiują moje "wypowiedzi" jak chcą. A mi zależy po prostu na tym, aby wspierać osoby niepełnosprawne, pomagać ludziom, którzy są dotknięci różnego rodzaju problemami właśnie przez hejt i walczyć z tym hejtem – tłumaczył.

Rydzelewski: "Nie można mówić, że jedna telewizja kłamie"

Jak naprawdę wyglądały okoliczności nagrywania materiału do "Wiadomości"? Aktor przedstawił nam swoją wersję.

Mój udział w sondzie wyglądał tak, że byłem na mieście. Szedłem ulicą i zobaczyłem ludzi strajkujących, krzyczących "TVP łże". Powiedziałem dziennikarzowi, że dla mnie te protesty są bez sensu. Tam była policja, która musiała być opłacona. Sądzę, że można te pieniądze przeznaczyć na coś innego, na jakieś fundacje, które zbierają pieniądze na bardzo szczytne cele, a nie wydawać na tego typu protesty, bo te protesty są tam codziennie i ci ludzie mają już ich dość.Krzysztof RydzelewskinaTemat

Nie można mówić, że jedna telewizja kłamie, bo to nie jest w porządku. Jak już mówimy, to wszystkie telewizje trochę kłamią. Różne talent show "Mam talent", "Must be the music" i nie tylko, tam też jest wszystko wyreżyserowane. Na przykład taki program Ewy Drzyzgi, w którym też brałem udział, ja się musiałem nauczyć roli na pamięć, musiałem się wcielić w postać. To nie było dla mnie komfortowe – podsumował.