Najpierw scenarzyści, teraz aktorzy. Kolejny strajk w Hollywood uderzy w te filmy
Gildia aktorów zaczęła strajk
Gildia aktorów SAG-AFRTA poinformowała o rozpoczęciu strajku. Impulsem dla związku zawodowego stało się niezawarcie nowego kontraktu z AMPTP (stowarzyszenie firm zajmujących się produkcją filmową). Pierwsze protesty mają ruszyć dziś (piątek 14 lipca).
Dyrektor zarządzający gildii Duncan Crabtree-Ireland przekazał podczas konferencji prasowej, że SAG-AFRTA nie miała wyboru, a szefowa związku Fran Drescher zarzuciła studiom "stanie po złej stronie historii" i "udawanie biednych". Drescher ponadto stwierdziła, że odpowiedź AMPTP świadczyła o braku szacunku, a nawet była obraźliwa.
Christopher Nolan potwierdził, że podczas uroczystej premiery jego najnowszego filmu "Oppenheimer" aktorzy opuścili salę, w której odbywała się projekcja. Pokaz został przesunięty, by obsada mogła wcześniej udzielić wywiadów.
Czego domagają się aktorzy? Wśród ich najważniejszych postulatów znalazły się:
- wyższe tantiemy za tytuły dostępne na platformach streamingowych,
- wzrost stawki minimalnej, która w rzeczywistości spadła przez inflację,
- ogólna poprawa warunków pracy,
- wzrost stawki mini,
- uregulowanie zasad korzystania ze sztucznej inteligencji (głównie chodzi o prawa do wizerunku).
Ostatni raz aktorzy strajkowali razem ze scenarzystami w 1960 roku, kiedy szefem SAG był Ronald Reagan. Ostatni protest samej Gildii aktorów miał natomiast miejsce w 1986 roku.
Prace nad jakimi produkcjami mogą zostać wstrzymane?
Strajki w Hollywood z reguły oznaczają wstrzymanie pracy nad niektórymi produkcjami. Tym razem z dużym prawdopodobieństwem może to dotknąć takie tytuły jak: "Gladiator 2" Ridleya Scotta, "Deadpool 3" z Ryanem Goslingiem, "Mortal Kombat 2" oraz serial "The Day of the Jackal" z Eddiem Redmaynem.
Niektóre projekty celowo zostały zaplanowane tak, żeby zdjęcia do nich udało się dokończyć jeszcze przed protestem SAG-AFTRA. W taki sposób udało się nakręcić drugi sezon "Pierścieni Władzy"oraz serial "Those About to Die" z Anthonym Hopkinsem.
Jako osoba stojąca po drugiej stronie barykady, swoje zdanie wyraził szef studia Disney Bob Iger, który stwierdził, że aktorzy mają nierealistyczne oczekiwania, a ich strajk jedynie dokłada problemów branży, która już jest w pewnego rodzaju kryzysie. Stanowisko Igera spotkało się z krytyką w sieci i zostało potraktowane jako dowód na bezduszność studiów filmowych.