Kiedyś byli głupkami albo bohaterami. Dziś kino nie boi się pokazywać policjantów takimi, jacy są

Paweł Mączewski
20 lipca 2023, 16:46 • 1 minuta czytania
W kinie zaczynali jako żart. Z czasem zmienili się w superbohaterów bez peleryn, ale z pistoletami, by w końcu zaczęto dostrzegać w nich prawdziwych ludzi. Jak teraz popkultura patrzy na policjantów?
Fot. Z lewej: Leslie Nielsen z filmu "Naga broń", źródło: Collection Christophel/East News. Po prawej: Andrzej Grabowski w filmie "Pitbull. Nowe porządki". Kadr ze zwiastuna.

Wszyscy chyba kojarzą "Akademię policyjną". Dla niektórych osób będzie to totem lat 80., minionej epoki kaset VHS. To komedia pomyłek z udziałem aktorów wcielających się w fajtłapowatych policjantów, z których spora część znalazła się w służbie przez przypadek lub nie ma pojęcia, jak wykonywać przydzielone im zadania i obowiązki.

Powstało łącznie siedem filmowych części tej serii, a także serial telewizyjny oraz kreskówka. Tak, był czas, gdy ludzie kochali ten śmieszny świat nieporadnych policjantów, który stał oczywiście w kontrze do prawdziwego obrazu policji – symbolu opresji, długiego ramienia władzy, która nieraz siłą egzekwuje posłuszeństwo swoich obywateli.

Co ciekawe jednak żartobliwe przedstawianie funkcjonariuszy policji było pierwszym sposobem ich ukazania w amerykańskim kinie. Jak podaje "Hollywood Insider" w 1910 roku Międzynarodowe Stowarzyszenie Szefów Policji (International Association of Chiefs of Police) przyjęło rezolucję potępiającą przedstawianie policji w kinie. Uważali, że są pokazywani śmiesznie.

To tylko żart, panie władzo

Nie stanęło to jednak na drodze filmowców, by w następnych latach (1912-1917) produkować nieme komedie slapstickowe, w których widzowie mogli śledzić zabawne losy grupy nieporadnych policjantów – określanych mianem Keystone Cops.

Kto wie, czy nie był to po prostu sposób społeczeństwa na odreagowanie prawdziwych zachowań policjantów, jakie miały wtedy miejsce, które znacząco odbiegały od tego, co można nazwać prawem i porządkiem.

Mowa o powołaniu przez władze Komisji Lexowa w 1894 roku, która – jak podaje serwis Vox – stwierdziła w swoim raporcie liczącym ponad 10 000 stron, że "policja wyłudzała od społeczeństwa 10 milionów dolarów rocznie w samym stanie Nowy Jork i że regularnie nękała obywateli, zamiast próbować ich chronić".

Z pomocą amerykańskiej policji przyszedł Kodeks Haysa spisany w 1934 roku, jasno określający, co można pokazywać w filmach i w jaki sposób. Policja jako jeden z autorytetów miała być przedstawiana z szacunkiem, a wszystkie przestępstwa miały być ostatecznie karane. Kodeks działał do lat 60. ubiegłego wieku.

Kamieniem milowym w sposobie przedstawienia policjantów na ekranie był serial "Dragnet", który swoją premierę miał w 1951 roku (opierał się na radiowym słuchowisku z 1949 roku o tej samej nazwie). Widzowie mogli w nim śledzić przygody Joe Fridaya, dzielnego detektywa z Departamentu Policji Los Angeles (LAPD). Tutaj to policjant był głównym protagonistą i postacią centralną, a nie powodem do żartów.

Serial powrócił jeszcze w latach 60., natomiast w latach 80. powstała komedia "Dziennik sierżanta Fridaya" z Tomem Hanksem oraz Danem Akroydem, tym samym historia satyrycznego ujęcia roli policji na ekranie zatoczyła koło.

Warto w tym miejscu wspomnieć też, że "Dragnet" doczekał się też serialowego remake'u w 1989 roku. Powstał też "L.A. Dragnet" w 2003 roku – film oraz telewizyjne produkcje te nakręcono już po śmierci Jacka Webba (w 1982 roku), twórcy tytułu.

Polska już w latach 60. miała też swojego dzielnego przedstawiciela prawa – był nim "Kapitan Sowa na tropie". Był to pierwszy serial kryminalny Polskiej Telewizji. W roli tytułowej wystąpił Wiesław Gołas, a na ekranie towarzyszył mu Michał Szewczyk, wcielający się w zawodowego partnera Sowy, Albina.

Czarno-biały serial miał premierę w 1965 roku. Powstało łącznie osiem odcinków, wszystkie wyreżyserował Stanisław Bareja. Scenariusz napisała Janina Ipohorska (pod pseudonimem "Alojzy Kaczanowski").

Oglądając "Kapitana..." można było odnieść wrażenie, że to zachodnia produkcja stylizowana na kinie noir – nie brakowało tu jednak także humoru. W każdym odcinku Sowa musiał rozwikłać jakąś zagadkę, co często szło w parze ze znalezieniem mordercy.

Serial stawiał milicję w dobrym świetle, natomiast sam Sowa był przedstawiony nie tylko jako wyjątkowo bystra osoba, ale także taka, która nie boi się wyzwań. W jednym odcinku np. Sowa był w stanie obezwładnić dwóch uzbrojonych oprychów, by następnie zabrać im rewolwery i strzelać z nich jednocześnie w stronę kolejnego przeciwnika.

Blisko dekadę później polscy widzowie mogli śledzić przygody już innego dzielnego milicjanta – porucznika Sławomira Borewicza (w tej roli Bronisław Cieślak) w popularnym serialu "07 zgłoś się".

W latach 80. bycie policjantem wydawało się cool

Pod koniec lat 60. świat poznał "Columbo", a pięć lat później "Kojaka". W obu tych serialach stawiano przede wszystkim na intelekt tytułowych bohaterów. Zamiast efektownych pościgów i strzelanin widzowie śledzili mozolne rozwiązywanie zagadek, zabawę w kotka i myszkę między stróżem prawa a przestępcą. Chodziło ostatecznie o triumf policjanta, który w końcu dochodzi do tego "kto zabił".

Lata 70. i 80. natomiast dały światu "Brudnego Harry'ego", gdzie w miejsce intelektu pojawiła się wielka spluwa i pytanie cedzone przez zęby "Myślisz, że masz dzisiaj farta, gnojku?". Ale było w tym coś jeszcze – amerykańskie kino rozrywkowe zaczęło przekonywać, że bycie gliniarzem jest po prostu cool.

Później pojawili się oni – bohaterowie kina akcji, policjanci, którzy są gotowi balansować na granicy prawa, a nawet je złamać, by zwyciężyła sprawiedliwość. John McClane ze "Szklanej pułapki", Martin Riggs i Roger Murtaugh z "Zabójczej broni", Axel Foley z "Gliniarza z Beverly Hills", czy Marion Cobretti z filmu "Cobra". Policjanci stali się nowymi szeryfami Dzikiego Zachodu, a każdy ich dzień mógł zakończyć się jakąś strzelaniną, pościgiem lub wybuchami, z których jakimś cudem wychodzili cało.

Nawet wspomniana wcześniej "Akademia policyjna" chociaż prezentowała zgraję policyjnych ciamajd, pokazywała też, że każda z tych osób ma serce po właściwej stronie. To też wtedy powstała jedna z najsłynniejszych parodii, która wyśmiewała każdy aspekt pracy policyjnej – "Naga broń". Nie każdy wie jednak, że była to pełnometrażowa wersja telewizyjnego serialu z 1982 roku – "Police Squad", gdzie w roli Franka Drebina, porucznika Wydziału Specjalnego wcielił się nie kto inny, a Leslie Nielsen.

Tak więc można było się już śmiać z policjantów, ale przeciwwagą dla szalonych komedii wciąż pozostawał obraz "tego ostatniego sprawiedliwego", który nie ugnie się pod siłą wroga.

W obraz policjanta-twardziela, który "bierze sprawy w swoje ręce", gdy zawodzą konwencjonalne metody, wpisuje się także Franciszek "Franz" Maurer z filmu "Psy", grany przez Bogusława Lindę. Franz to były "ubek", czyli dawniej pracownik w resorcie spraw wewnętrznych oraz w "bezpiece", który po zmianie władzy w 89. pozostał w policji.

Film Władysława Pasikowskiego nie bez powodu doczekał się miana kultowego, jako pierwszy w polskim kinie pokazywał też skalę degrengolady panującej w służbach – policjanci znowu byli tylko ludźmi: z całym wachlarzem wad, szemraną przeszłością i pistoletem w kaburze. Powstały łącznie trzy części "Psów", ostatnia w 2020 roku.

Co ciekawe – tym samym tropem kierował się też Patryk Vega, kręcąc swojego "Pitbulla". Jego policjanci upijali się na komendzie i czasem zamiast niesienia pomocy stwarzali dla siebie i innych jedynie zagrożenie.

Policjant w TV kontra policjant na żywo

Po tym, jak w Stanach wybuchły uliczne protesty po zamordowaniu George'a Floyda przez policjanta Minneapolis w maju 2020 roku, Andy Samberg – aktor znany m.in. z komediowego serialu Brooklyn 9-9 – przyznał, że cała filmowa ekipa zastanawiała się nad przyszłością produkcji.

"Wszyscy jesteśmy w kontakcie i dyskutujemy, jak zrobić serial komediowy o policji w tej chwili i czy możemy znaleźć sposób na zrobienie tego tak, by wszyscy czuli się moralnie w porządku" – powiedział Samberg w rozmowie z magazynem "PEOPLE".

Co ciekawe, Stephanie Beatriz, aktorka grająca też w tym serialu, była jedną z osób, które przekazały darowizny na fundusze pomocy dla protestujących. Chciała w ten sposób zadośćuczynić fakt, że sama wciela się policjantkę i swoją pracą przyczynia się do ocieplania wizerunku funkcjonariuszy.

Maciek Piasecki jest dziennikarzem-freelancerem. W piątek (14 lipca 2023 roku) został zatrzymany przez policję podczas dokumentowania demonstracji grupy proekologicznej. Jeden z funkcjonariuszy chciał przeszkodzić w nagrywaniu zdarzenia i w trakcie próby obezwładnienia Piaseckiego złamał sobie nogę.

Sam Piasecki podkreśla, że jego materiały służą czasem podczas rozpraw sądowych jako dowody, gdy ktoś zostaje oskarżony np. o naruszenie nietykalności cielesnej policjanta. Zapytałem go, jak duży wpływ na obraz policji miały filmy, które oglądał w młodości i jak policję postrzega dzisiaj

"Nie przypominam sobie udanych przedstawień polskiej policji z czasów wczesnego dorastania pod koniec lat 90. »Psy obejrzałem dopiero niedawno [...]. Z tego, co wiem, film jest całkiem realistyczny, więc jeśli to były wzorce męskości z tamtej epoki, to nic dziwnego, że każdy znany mi 30-latek chodzi na terapię (lub powinien)" – stwierdził Piasecki. "Wszyscy oglądali za to »13 posterunek« i »Chłopaki nie płaczą«, niezbyt pochlebne przedstawienia. Nowa Polska w Unii Europejskiej miała już mieć policję profesjonalną, taką jak na mitycznym Zachodzie, skuteczną niczym TVN-owski serial »W11«. Dużą renomę miał nie tak nachalnie aspiracyjny odcinkowy »Pitbull« – choć dziś pewnie nikt nie uwierzy, że współpraca TVP i Patryka Vegi mogła skutkować czymś wartościowym" – dodał dziennikarz.

Co ciekawe: Piasecki najmilej wspomina dwie części "Bad Boys", które czasem leciały w telewizji. Najbardziej lubi te filmy za... soundtracki.

"Z fabuły pamiętam dziś głównie wybuchy, które chyba w pracy prawdziwego funkcjonariusza powinny zdarzać się możliwie rzadko. Sadyści z francuskiego »Dobermanna« na szczęście też nie są normą. Dziś o policji dowiaduję się zawodowo, już raczej z publikacji szkół w Szczytnie, Słupsku i Legionowie, Gazety Policyjnej, dość insajderskich memów z policyjnych stron i własnej pracy na demonstracjach czy osobistych rozmów. I pewnie dlatego bardzo cenię obraz policji z generalnie niezbyt udanego slashera z Julią Wieniawą »W lesie dziś nie zaśnie nikt 2«. Jest tam długa scena kupowania hot-dogów, prowincjonalny marazm i przegrywizm młodego posterunkowego, toksyczna rywalizacja na komendzie i krótka scena ze skutecznymi profesjonalistami, którzy w policji też bywają" – kwituje Piasecki.

Wierzę, że jako społeczeństwo dotarliśmy do miejsca w popkulturze, gdzie może istnieć symultanicznie wiele wariantów przedstawianych policjantów – począwszy od komedii, po dramaty i kino akcji. To nie wszystko! Już w 2001 roku "Dzień próby" z Denzelem Washingtonem i Ethanem Hawkem pokazał, że w szeregach policji też są źli ludzie.

Źli ludzie, których oczywiście w końcu spotyka zasłużona sprawiedliwość. To ten element, który zdaje się towarzyszyć filmom policyjnym od lat – dobro na końcu zawsze w nich wygrywa. Filmowe i serialowe historie nie boją się jednak pokazywać policjantów takimi, jakimi są naprawdę – ludźmi. Wśród nich są ci dobrzy, ale nie zawsze wszyscy. Jak w życiu.

Na stronie MSWiA widnieje informacja, że Polacy są coraz bardziej zadowoleni z działań Policji. Z podanej analizy wynika, że "aż o 9% wzrosło poczucie bezpieczeństwa obywateli"... w porównaniu do 2002 roku (data publikacji: czerwiec 2023). Co jednak ciekawe w 2020 roku "Rzeczpospolita" pisała, że "w porównaniu do badania z 2017 roku zaufanie społeczne do policji spadło o ponad 20 pkt procentowych". Tak przynajmniej wynikało z sondażu IBRiS dla Interii. Jak więc jest naprawdę? Swoje stanowisko trzeba opierać się na bieżących informacjach z kraju – np. na tym, że komendant detonuje granatnik w swoim biurze na komendzie lub na tym, że policjanci potraktowali kobietę w ciąży jak przestępczynię, bo dokonała aborcji. To zrozumiałe, że kino nieraz imituje życie, by widz mógł uwierzyć w opowiadaną historię. Czas pokaże, jak takie sytuacje z udziałem policji będą przekładać się na popkulturę.

Czytaj także: https://natemat.pl/498830,godzilla-powroci-do-kin-w-2023-roku-ten-potwor-w-japonii-jest-jak-papiez