Poniżające przysiady nago ratują życie? Psycholożki odpowiadają na kuriozalne słowa szefa KGP
Ekspertki odpowiadają szefowi KGP ws. Joanny z Krakowa
Jak informowaliśmy w naTemat.pl, Jarosław Szymczyk stwierdził, że nie ma zarzutów do działań policji wobec Joanny z Krakowa. Generał odniósł się w ten sposób do ujawnienia przez media, że kobiecie kazano robić przysiady nago, kaszleć, a także – jak potwierdził już sąd – bezprawnie odebrano telefon i laptopa.
– Chodziło o sprawdzenie, czy nie ma przedmiotów niebezpiecznych lub specyfiku, który zakupiła drogą internetową – stwierdził. Co więcej, według szefa KGP "ciężko sobie wyobrazić" inną procedurę w sytuacji, gdy policjanci mają do czynienia z osobą, co do której istnieje obawa, że popełni samobójstwo.
– Nie zgodzę się na publiczny lincz na moich ludziach. Oni chronili życie pani Joanny i chronili życie innych ludzi, którzy być może sięgnęliby po te środki, które pani Joanna zażyła – dodał. Choć jako dowódca policji powinien wiedzieć, że tabletki poronne i samodzielna aborcja farmakologiczna nie są zakazane przez polskie prawo.
Kulczykowska: Wysłuchałam Jarosława Szymczyka i jestem przerażona"
– Wysłuchałam konferencji Jarosława Szymczyka i nie ukrywam, że jestem przerażona – reaguje w rozmowie z naTemat.pl Michalina Kulczykowska – psycholożka, która sześć lat spędziła w telefonie zaufania 116 111 dla dzieci i młodzieży.
Czy tak wygląda przeciętna interwencja w sprawie tendencji lub próby samobójczej? – Rzeczywiście, gdy dzwonimy na 112, to procedura wygląda tak, że zawsze oprócz karetki wzywany jest patrol policji. Z mojego doświadczenia wynika, że oni są wysyłani oddzielnie, więc trudno przewidzieć, kto będzie pierwszy na miejscu – opowiada.
– Przede wszystkim służby powinny zabezpieczyć taką osobę, skierować ją do szpitala psychiatrycznego. Takie przypadki trzeba brać na serio i sprawić, żeby taka osoba nie była sama – mówi natomiast dr Marlena Stradomska – psycholożka, biegła sądowa i ekspertka ds. zapobiegania zachowaniom samobójczym w warszawskim Instytucie Psychiatrii i Neurologii
Wskazuje ona, że przebieg interwencji w takich sytuacjach bardzo mocno zależy od zachowania pacjenta. – Wszystko zależy od tego, czy mamy bezpośrednie zagrożenie życia, czy dopiero nazywanie myśli samobójczych. Czasami konieczne będzie zatrzymanie kogoś i interwencja fizyczna, ale celem może być np. odciągnięcie kogoś od sznura – wyjaśnia.
Stradomska: Siły używa się tylko w celu ratowania życia
– Przebieg interwencji zależy od metody próby samobójczej. Jeśli mamy do czynienia ze wzięciem tabletek, to nie ma, co czekać, tylko natychmiast doprowadzić osobę na toksykologię, żeby przeprowadzić płukanie żołądka – tłumaczy.
– Ja znam przykład młodego mężczyzny, który wszedł na wysoki dźwig, a funkcjonariusz policji zabezpieczył go przez przypięcie kajdankami do dźwigu. Ale w takich sytuacjach używa się siły tylko w celu uratowania życia – zaznacza dr Stradomska.
– Ratownicy medyczni trzymają się konkretnych procedur. Z patrolami policji mam różne doświadczenia. Niektórzy rzeczywiście po prostu zabezpieczali miejsce i czekali na pogotowie, a niektórzy sami próbowali rozpytywać czy prowadzić przeszukanie – mówi Kulczykowska.
– Oczywiście, jeżeli osoba wymaga udzielenia pierwszej pomocy, to policja powinna to zrobić. Ale jeśli stan osoby pozwala na oczekiwanie na służby, to policja tylko i wyłącznie zabezpiecza miejsce zdarzenia – podkreśla.
Warto podkreślić, że zgodnie z ujawnionymi przez policję nagraniami, krakowianka nie podjęła próby samobójczej. Według lekarki, która doniosła na policję, Joanna miała zgłosić, że ma ewentualny zamiar odebrania sobie życia. Sama pokrzywdzona natomiast zaprzeczyła, by kiedykolwiek zgłosiła, że chce zrobić sobie krzywdę i nie w tym celu kontaktowała się z lekarką.
Zmuszanie do przysiadów nago dla... ratowania życia? "Szokujące. Procedury wyjęte z aresztów"
Co jednak z najbardziej szokującą kwestią upokarzania poprzez zmuszenie do robienia przysiadów w negliżu? Joanna z Krakowa powiedziała, że funkcjonariusze kazali jej rozebrać się do naga, wykonać przysiad, a następnie kaszlnąć. Szef policji, gen. Jarosław Szymczyk zaś nie tylko nie zdementował tej informacji, ale także zaczął przekonywać, że konieczne było sprawdzenie, czy kobieta nie ma przy sobie niebezpiecznych przedmiotów.
– Z tego, co widzimy, to w tym przypadku doszło po prostu do przemocy. Przysiady nie pomogą przy myślach samobójczych. Zbadaniem dróg rodnych powinien zająć się lekarz ginekolog, żeby potraktować człowieka podmiotowo, a nie przedmiotowo – ocenia dr Stradomska.
A Michalina Kulczykowska mówi, że jeszcze nie spotkała się z podobną procedurą. – Dla mnie jest to szokujące. Pierwszą i podstawową rzeczą w sytuacji tendencji czy próby samobójczej, jest udzielenie pomocy medycznej. Tu pierwszą i definitywną procedurą powinna być po prostu konsultacja psychiatryczna – mówi.
– Te procedury są wyjęte z aresztów śledczych czy więzień. Kiedy byłam na praktykach w takich miejscach, to faktycznie wykonywano podobne czynności, ale to byli osadzeni. A my mówimy o wolnym człowieku – zauważa.
– Zachęcam wszystkie organy do interweniowania w taki sposób tylko w najwyższej konieczności. Jeśli mamy osobę w kryzysie psychicznym, to takie działania mogą doprowadzić do jej straumatyzowania. Puentując, ja bym zachęcała do traktowania człowieka podmiotowo, bo to ma wpływ na dobrostan psychiczny i zaufanie społeczne. Nie możemy upokarzać ludzi, którzy już są w kryzysie – podsumuje dr Stradomska.