"Dzieje się historia!". Ogromne odszkodowanie dla ofiary siostry Bernadetty
"Dzieje się historia!" – napisała na Facebooku Justyna Kopińska, która opisała kilka lat temu w swoim reportażu historię przestępstw siostry Bernadetty. Reportaż ukazał w"Dużym Formacie" Gazety Wyborczej.
Ofiara przemocy siostry Bernadetty dostała duże odszkodowanie
Dziennikarka i pisarka poinformowała jednocześnie, że sąd Okręgowy w Warszawie przyznał w poniedziałek bohaterowi jej reportażu, Pawłowi pół miliona złotych zadośćuczynienia. Jak podkreśliła, to pierwszy w Polsce tak wysoki wyrok dla ofiary przemocy w domu dziecka prowadzonym przez zakonnice.
– Do ośrodka trafiłem po jednej z imprez u rodziców. Miałem 1,5 roku. Siostry mówiły: twoja stara jest nic niewarta, jesteś debilem, ułomem, gnojem. Biły za wszystko. Najgorzej, jeśli zsikałeś się do łóżka w nocy albo byłeś głośno. Lubiły bezwzględną ciszę – mówił w tym reportażu Paweł, co w poniedziałek przypomniała Kopińska.
Paweł: Biła po całym ciele. Ale najgorsze były uderzenia w głowę.
Opowiadał też, że czasem siostra Bernadetta tak go pobiła, że nie mógł chodzić do szkoły. – Raz wzięła drewniany wieszak. Biła po całym ciele. Już nie pamiętam, za co. Ale najgorsze były uderzenia w głowę. Tak jakby chciała dostać się do środka. Był taki jeden z braci. Silny. On zmuszał wielu. Siostry zamykały mnie z nim i jego bratem w pokoju na klucz. To jest taki strach, że już nie możesz myśleć ani czuć – mówił o tym, co przeżył w tym sierocińcu.
Kopińska przypomniała, że po reportażu siostra Bernadetta trafiła do więzienia, a w Polsce zmieniono prawo, dotyczące bezpieczeństwa dzieci w instytucjach zamkniętych. Wyrok ws. Pawła musi się jeszcze uprawomocnić. "Ale ten wyrok w Sądzie Okręgowym na zawsze ułatwi ubieganie się o odszkodowanie za przemoc w sierocińcach. [...] Warto walczyć o sprawiedliwość" – podkreśliła w swoim poście dziennikarka.
Przypomnijmy: w 2010 roku sąd skazał siostrę Bernadettę na dwa lata w zawieszeniu. Rok później zmienił zdanie i wezwał zakonnicę do stawienia się w zakładzie karnym. Kobieta tam wówczas nie trafiła, bo składała wnioski o odroczenie kary ze względu na zły stan zdrowia i podeszły wiek. W momencie skazania miała 59 lat. Ostatecznie w 2014 roku trafiła jednak do więzienia, aby odbyć karę.