Co lata nad Polską? Policja poszukuje niezidentyfikowanego obiektu latającego
To kolejny przypadek, kiedy niezidentyfikowany obiekt latający pojawił się nad Polską. Tym razem we wsi Pomianowo (woj. zachodniopomorskie) służby otrzymały zgłoszenie od zaniepokojonych mieszkańców.
Rosyjski balon szpiegowski czy UFO?
– Otrzymaliśmy zgłoszenie, że na wysokości miejscowości Pomianowo został zauważony jakiś niezidentyfikowany obiekt. W związku z tym zostały podjęte wszelkie czynności zmierzające do zlokalizowania tego obiektu. W chwili obecnej trwają poszukiwania i potwierdzanie tego zgłoszenia – powiedziała Kinga Plucińska-Gudełajska z Komendy Powiatowej Policji w Białogardzie.
Na razie nic więcej nie wiadomo na temat obiektu, ale przyjmowane są różne wersje. Najbardziej prawdopodobne jest to, że do Polski wleciał kolejny obiekt z któregoś z sąsiednich krajów, bo takie sytuacje miały miejsce w ostatnim czasie.
W maju do Polski wleciał rosyjski balon szpiegowski od strony wschodniej. Prawdopodobnie został wypuszczony z terytorium Białorusi, która ściśle współpracuje z państwem terrorystycznym Władimira Putina. Zanim jednak polskie wojsko i policja zlokalizowały obiekt, był on już głęboko w naszym kraju.
Balon zdążył przelecieć przez województwo podlaskie, warmińskie-mazurskie, pomorskie i zachodniopomorskie. Służby otrzymały wtedy zgłoszenia od osób zamieszkujących okolice Elbląga. Finalnie, z niepotwierdzonych informacji wnikało, że balon szpiegowski odnalazł się na prywatnej posesji w Szczecinku, czyli przeleciał przez całą Polskę. Nie wiadomo, czy, a jeśli tak, to jakie informacje na temat naszego kraju zebrał i przekazał, zanim spadł.
Szpiegowskie balony i rakiety latające nad Polską
To kolejna informacja sugerująca, że bezpieczeństwo Polski jest zagrożone. W grudniu pod Bydgoszczą spadła rakieta, którą Rosja wystrzeliła w kierunku naszego kraju. Okazało się, że obiekt był w stanie przenosić ładunki nuklearne i mógł stanowić bezpośrednie zagrożenie dla zdrowia i życia mieszkańców Polski. Jak mówili wtedy eksperci, rakieta mogła spokojnie uderzyć w blok mieszkalny i doprowadzić do ofiar śmiertelnych.
Chociaż rakieta spadła w grudniu i swój lot zakończyła w lesie, to została odnaleziona dopiero w kwietniu, czyli cztery miesiące później i to przez przypadkową osobę, która akurat wybrała się na przejażdżkę konną.
Gdy sprawa wyciekła do mediów minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak próbował zrzucić winę na gen. Tomasza Piotrowskiego, który miał nie poinformować o zdarzeniu i nie podjąć odpowiednich działań mających na celu odnalezienie rosyjskiej rakiety.