Rosyjski pocisk, który wdarł się na terytorium Polski w grudniu zeszłego roku, został odnaleziony niedaleko centrum szkoleniowego NATO w Bydgoszczy – ujawnił amerykański dziennik "Wall Street Journal". Informacja ta miała wywołać w NATO spore zamieszanie.
Reklama.
Reklama.
"WSJ": Rosyjski pocisk spadł blisko centrum szkolenia NATO
Odnaleziona pod koniec kwietnia rosyjska rakieta uderzyła we fragment lasu oddalony o kilkanaście kilometrów od centrum szkolenia sił połączonych NATO w Bydgoszczy– ustalił "Wall Street Journal".
Pocisk manewrujący Ch-55 wleciał na terytorium Polski 16 grudnia – wystrzelony został podczas rosyjskich ataków na Ukrainę. Przez pewien czas był śledzony, jednak po chwili strona polska go zgubiła. Odnaleziony został dopiero przez przypadek w kwietniu bieżącego roku.
Fakt, że rosyjski pocisk mógł w sposób niekontrolowany wedrzeć się na terytorium kraju należącego do Sojuszu Północnoatlantyckiego i rozbić się niedaleko centrum szkoleniowego, wywołał w NATO spore wzburzenie – podkreśla "WSJ". Pokazało to, przed jakimi wyzwaniami stoi obrona przestrzeni powietrznej Sojuszu w obliczu toczącej się wojny w Ukrainie.
Znaleziono głowicę rakiety, która spadła pod Bydgoszczą
W piątek 19 maja szef gabinetu prezydenta Paweł Szrot poinformował, że znaleziona została głowica rakiety, która spadła w grudniu pod Bydgoszczą. – Jeśli chodzi o głowicę – została odnaleziona, jest badana przez odpowiednie instytucje. Jest szczególna, bo jest zbudowana z betonu – powiedział w radiu RMF FM.
– Zakładam, że w takiej formie została zamontowana na tej rakiecie, żeby ten starszy model rakiety mógł dezorientować ukraińską obronę przeciwlotniczą – wyjaśnił. Jak zapewnił, nie znaleziono tam materiału wybuchowego.
11 maja szef Ministerstwa Obrony Narodowej Mariusz Błaszczak na konferencji prasowej, odniósł się do sprawy szczątków niezidentyfikowanego obiektu wojskowego znalezionych przez przypadkową osobę pod koniec kwietnia w lesie pod Bydgoszczą.
Poinformował o wynikach kontroli, która wykazała, że 16 grudnia Centrum Operacji Powietrznych otrzymało od Ukrainy informację o obiekcie zbliżającym się do polskiej granicy, który może być rosyjską rakietą. Nawiązano współpracę ze stroną ukraińską i amerykańską, poderwano samoloty i śledzono lot obiektu.
Mariusz Błaszczak oskarżył przy tym dowódcę operacyjnego o zaniechanie swoich obowiązków.
– Dowódca operacyjny zaniechał swoich instrukcyjnych obowiązków, nie informując mnie o obiekcie, który pojawił się w polskiej przestrzeni powietrznej, ani nie informując Rządowego Centrum Bezpieczeństwa i innych przewidzianych w procedurach służb – oświadczył minister obrony.
Prezydent Andrzej Duda, który mianuje dowódców, dał jednak jasno do zrozumienia, że żadnych dymisji nie będzie. Już następnego dnia po oświadczeniu Błaszczaka Biuro Bezpieczeństwa Narodowego przekazało, że informacje, które aktualnie posiada prezydent, "nie uzasadniają podjęcia decyzji personalnych dotyczących najwyższej kadry dowódczej Wojska Polskiego".