Kobiety pękają ze śmiechu na żarcie z "Ojcem Chrzestnym" w "Barbie". Robi tak każdy facet

Ola Gersz
29 lipca 2023, 11:26 • 1 minuta czytania
U was w kinie kobiety też wybuchnęły śmiechem, gdy podczas misji odzyskania Barbielandu jedna z Barbie postanowiła odwrócić uwagę Kena kwestią, że nie rozumie "Ojca chrzestnego"? Ten od razu zabrał się do tłumaczenia mafijnego dzieła Francisa Forda Coppoli i dzień był uratowany. Co w tym śmiesznego? To, że Greta Gerwig trafiła w sedno: faceci naprawdę to robią.
"Barbie" nie śmiała się z "Ojca chrzestnego", ale z tego, jak traktują go mężczyźni Fot. Kadry z filmów "Barbie" i "Ojciec chrzestny"

Uwaga, spoilery do "Barbie"!

"Barbie" Grety Gerwig to feministyczny list miłosny do kobiet. To – i satyryczne spojrzenie na Kena – niektórych oburzyło, a prawica podniosła alarm, że Barbie "szczuje na mężczyzn" i jest antymęska, co podważa w swoim tekście Zuzanna Tomaszewicz. Bo to zwyczajnie nie jest prawda: wszyscy siedzimy w patriarchacie po uszy, mężczyźni też są jego ofiarami.


Zresztą mówiła o tym sama Gerwig. – Myślę, że mężczyźni również podlegają skandalicznym standardom, które są niemożliwe do spełnienia. I mają swój własny zestaw sprzeczności, z którymi idą przez życie. Moim zdaniem to coś uniwersalnego – mówiła reżyserka "Lady Bird" i "Małych kobietek" w wywiadzie z "The Post". Czyli wcale Kena nie demonizowała, wręcz przeciwnie, okazała mu dużą sympatię.

To nie oznacza, że nie ukazała w filmie wkurzających ludzkich zachowań, wcale nie tylko męskich. To, które szczególnie mocno zaakcentowała, tyczy się jednak właśnie facetów. Zgadliście, to mansplaining.

Mansplaining w "Barbie", czyli Greta Gerwig śmieje się z objaśniania świata kobietom

Nawet jeśli nie kojarzycie terminu, to raczej dobrze znacie samo zjawisko. Mansplaining to bowiem tłumaczenie kobietom przez mężczyzn... wszystkiego. Kobiety też mogą womansplainować (co również zauważyła Gerwig), ale to protekcjonalne objaśnianie świata to głównie męska domena. Tak, to kolejny wytwór patriarchatu, nie wywracajcie oczami.

Co mansplainują mężczyźni? Wszystko. Mnie facet tłumaczył kiedyś, jak powinnam czuć się podczas PMS, chociaż to już ekstremalny przykład. Dlaczego to robią? Nie siedzę w męskiej głowie, ale mogę gdybać, że większość panów lubi czuć się pomocna i poratować "damę w opałach". A to oznacza również objaśnianie zjawisk czy procesów, które najwidoczniej ich zdaniem są dla nas trudne.

"Barbie" pokazała to bezbłędnie i tak celnie, że czapki z głów przed Gerwig i Noah Baumbachem, współtwórcą scenariusza. Otóż Barbie wraz z Glorią i Sashą z prawdziwego świata ruszają na misję pod przykrywką, aby odbić Barbieland z rąk Kenów. Jak chcą to zrobić? Oświecać kolejne mieszkanki, ale żeby to zrobić, muszą odwrócić uwagę facetów, którzy z Barbie zrobili sobie posłuszne służące i uległe towarzyszki.

I odwracają ją właśnie odgrywaniem dam w opałach i głaskaniem ego Kenów. Podczas gdy jedna z oświeconych Barbie podchodzi do Kena z pełnym uwielbienia spojrzeniem i niewinnymi pytaniami, pozostałe chwytają koleżankę z wypranym mózgiem (prezydentkę, którą zamieniono w cheerleaderkę, noblistkę, która jest teraz kelnerką), aby ponownie ją wyedukować. Następnie planują szturm na Różowy Kapitol i uchwalenie na nowo konstytucji Barbie.

Plan idzie jak po maśle, bo Keny, którzy kochają konie, popijać piwo i grać na gitarze undergroundowe ballady, uwielbiają też mansplainować. Barbie dobrze to wiedzą, dlatego zadają głupiutkie pytania. Jak używać Photoshopa? Jak uprawiać sport? Jak stać się piękną (odpowiedz: zdjąć okulary)? Co to są obligacje?

Keny robią przemądrzałe miny i zaczynają tłumaczyć, bo przecież wiedzą wszystko. Uwielbiają afiszować się ze swoją wiedzą i wyższością, a protekcjonalne objaśnienia to miód na ich ego. Niby "ratują" damę w opałach, ale tak naprawdę udowadniają jej, że jest małą, głupiutką kobietką. To przejaw toksycznej męskości, pokazuje Gerwig. Ale przede wszystkim zachowanie, które na maksa irytuje.

Żart z "Ojcem chrzestnym" w Barbie rozbawił kobiety w kinie

Prawdziwym hitem jest jednak żart o "Ojcu Chrzestnym". Dwie pierwsze części słynnej trylogii Francisa Forda Coppoli"Ojciec chrzestny" z 1972 r. i "Ojciec chrzestny II" (1974) – uznawane są za arcydzieła i jedne z najwybitniejszych obrazów w historii amerykańskiego (i światowego) kina. To kultowa rzecz nie tylko w kulturze, ale również wśród mężczyzn, dla których "Godfather" jest jedną z filmowych biblii.

Gdy jedna z Barbie udaje, że nie rozumie "Ojca chrzestnego", Ken otwiera usta i... ma się wrażenie, że nigdy nie przestanie mówić. Najwyraźniej to chwila, na którą czekał całe życie i zaczyna ze szczegółami objaśniać artystyczne intencje Roberta Evansa i Coppoli, producenta i reżysera. "Barbie" uśmiecha się, wbija w niego wzrok i udaje, że chłonie jego słowa, a tymczasem kolejna Barbie zostaje uratowana z rąk patriarchalnego Kendomu.

Kobiety w sali kinowej wybuchły w tym momencie gromkim śmiechem, gdzieniegdzie rozległy się pojedyncze oklaski. Żart z "Ojcem chrzestnym" w "Barbie" wychwalany jest również na TikToku. Skąd aż taka mocna reakcja kobiet? Bo praktycznie każda z nas tego doświadczyła.

Mężczyźni lubią mansplaining, lubią też konkretne filmy. Twarde, "męskie kino": "Ojciec chrzestny", "Podziemny krąg", "Drive", "American Psycho", "Joker". Kobiety ani ich nie zrozumieją, ani nie docenią, dlatego z lubością objaśniają swoje klasyki w najmniejszych szczegółach. Łącznie z zakończeniami. I spokojnie, wcale nie chodzi o krytykę tych tytułów – to kawał dobrego kina, a niektóre są wybitne – ale o traktowanie ich przez facetów niemal jak Słowo Boże.

Nas, kobiety, to śmieszy, ale głównie irytuje. Jeśli oglądałyśmy film, to serio, raczej go zrozumiałyśmy. Ba, może znamy go na pamięć i przeczytałyśmy popkulturowe analizy, skąd wiecie? Jeśli dopiero chcemy obejrzeć "Podziemny krąg", to spoilery są niepotrzebne. A jeśli ani nie oglądałyśmy, ani wcale nie planujemy, to znaczy, że, sorry, ale mamy te filmy gdzieś. Może to kulturowa ignorancja, ale dziś większość z "twardych filmów" wieje toksyczną męskością i można obejść się bez "American Psycho".

Żart w "Barbie" pokazał, jakie to uniwersalne przeżycie: być edukowaną na temat wielkiego, męskiego kina. Ale spróbujcie poopowiadać o czymś dziewczyńskim, jak "Duma i uprzedzenie". Good luck. Zresztą Greta Gerwig śmiała się również z kobiet, które non stop oglądają miłosną historię pana Darcy'ego i Elizabeth Bennett, dlatego, nie, w "Barbie" nie dostaje się tylko facetom. Chyba że mansplainują...