Porażka Niedzielskiego była nieuchronna? Taki "eksperyment" 20 lat temu też skończył się źle

Dorota Kuźnik
10 sierpnia 2023, 05:48 • 1 minuta czytania
Ostatni raz taka sytuacja miała miejsce prawie 20 lat temu. W 2004 roku w rządzie Marka Belki zasiadło dwóch ministrów zdrowia, którzy nie byli lekarzami. Obaj łącznie sprawowali swoją funkcję przez... 74 dni, czyli zaledwie 2 miesiące z lekkim okładem. Niedzielski trzymał się dzielnie przez niemal trzy lata, ale wyleciał z hukiem. Co więcej, nikt ze środowiska raczej nie będzie za nim tęsknił.
Dymisja Niedzielskiego cieszy medyków. Oto, zaważyło za tym, że nie podołał Fot. WOJCIECH STROZYK / REPORTER

8 sierpnia dowiedzieliśmy się o odwołaniu ministra Adama Niedzielskiego. Cała sytuacja była poprzedzona głośną aferą związaną z tym, że ujawnił on osobiste dane z recepty lekarza, który wypowiadał się dla TVN. Wywołało to falę krytyki ze strony mediów i środowiska lekarskiego.


– Przyjąłem rezygnację ze stanowiska ministra zdrowia Adama Niedzielskiego. Jednocześnie zaproponowałem pełnienie tej funkcji pani poseł Katarzynie Sójce, która jest lekarzem internistą i zna się dobrze na służbie zdrowia. Zależy mi na tym, aby te wszystkie prace, które są prowadzone w resorcie zdrowia, były kontynuowane dla dobra pacjentów – mówił podczas konferencji Mateusz Morawiecki.

Niedzielski, czyli ekonomista zamiast lekarza

Adam Niedzielski jest z wykształcenia ekonomistą. To spora zmiana, bo osoby na stanowisku ministra zdrowia, który nie jest lekarzem, nie mieliśmy od 2004 roku.

Tacy ministrowie pojawili się ostatni raz w rządzie Marka Belki. Byli to Wojciech Rudnicki i Marian Czakański. Pierwszy sprawował funkcję przez 40 dni, drugi przez 34.

Zdaniem eksperta ds. zdrowia publicznego Piotra Karnieja to jednak nie brak medycznego wykształcenia sprawił, że Niedzielski nie podołał udźwignięcia ciężaru, który spoczywał na sprawowaniu funkcji szefa resortu, lecz jego "trudny charakter".

Ekspert ds. zdrowia publicznego tłumaczy, że rządy Niedzielskiego były rządami chaosu.

– Faktem jest, że podejmował decyzje, które wyłącznie on uważał za najlepsze. Konflikt z lekarzami pokazał, że nie był zainteresowany rozmową na tematy merytoryczne. Był bardziej działaczem partyjnym, niż ministrem, który dbał o interesy ochrony zdrowia - wyjaśnia ekspert.

– Daleki jestem jednak od tego, żeby sądzić, że zaważył tu wyłącznie brak wykształcenia medycznego. Współpracowałem z ministrami-lekarzami, w tym z Bartoszem Atrłukowiczem, Ewą Kopacz czy Zbigniewem Religą, którym wrażliwość i znajomość środowiska z pewnością pomagała, natomiast to nie wystarczyło. Odchodzili niejednokrotnie w niezbyt dobrej atmosferze – tłumaczy.

Podobnego zdania jest prezes Polskiego Towarzystwa Zdrowia Publicznego prof. Andrzej Fal.

– Franciszka Cegielska również nie była z wykształcenia medykiem, a jednak była w mojej ocenie świetnym ministrem zdrowia. Uogólnianie tezy, że minister zdrowia musi, albo nie musi być lekarzem, nie oddaje skali tego jak skomplikowana jest problematyka – komentuje.

– Potrzeba tak złożonego doświadczenia, że to sekretarze stanu powinni tworzyć zgrany team. Nie wyobrażam sobie w resorcie jednoosobowego kierowania decyzyjnością. Tymczasem mam takie wrażenie i zgadzam się w tym z Naczelną Radą Lekarską i środowiskiem, że takie tendencje można było zobaczyć w przypadku Adama Niedzielskiego i to nie było dobre – ocenia prof. Andrzej Fal.

Odwołanie Niedzielskiego, czyli triumf środowisk medycznych

Nie jest tajemnicą, że Adam Niedzielski nie był ministrem, którego kochało środowisko medyków. Obwiniano go za złe relacje z personelem, a także że robił wyłącznie to, co on sam uważał za stosowne.

Już samemu jego pojawieniu się najpierw w Narodowym Funduszu Zdrowia, a później w ministerstwie, towarzyszyły kontrowersje.

– Kiedy pojawił się w NFZ-cie, wszyscy wiedzieli, że jest "tym" człowiekiem, który przyszedł z nadania Morawieckiego. Podejmował autorytarne decyzje, w ogóle nie licząc się ze swoim ówczesnym przełożonym Andrzejem Jacyną – słyszymy nieoficjalnie w środowisku rządowej administracji medycznej. Niedzielski już wtedy miał rządzić silną ręką i być kompletnie bezkompromisowym:

– Pamiętam sytuację, jak zbeształ publicznie dyrektorkę jednego ze szpitali, że jest niekompetentna. Wytykano mu również, że w całej swojej kadencji nie spotkał się ani razu z ludźmi ze środowiska farmaceutycznego. Jak twierdził, nie jest "sprzedawcą leków".

Niedzielskiego nienawidziły pielęgniarki

Choć zdaniem ekspertów wiedza medyczna nie jest niezbędna do zarządzania ochroną zdrowia, środowisko medyków zarzuca Niedzielskiemu, że kompletnie nie rozumiał systemu, którym zarządzał. To do niego zresztą należała decyzja, która doprowadziła do poważnego konfliktu między szpitalami a pielęgniarkami, a także w wewnątrz środowiska pielęgniarek.

– Wszyscy zapamiętają mu, że przygotował prawo w taki sposób, że pielęgniarki z wykształceniem magisterskim mogły otrzymywać większe wynagrodzenie, niż pielęgniarki, które wykonywały tę samą pracę nie mając studiów. Była to zmiana całkowicie niezgodna z kodeksem pracy, co zresztą teraz stwierdzają sądy – tłumaczy Piotr Karniej:

– Do tego wszystkiego doszły jeszcze błędy w przepisach, które mówiły, że to dyrekcja szpitala określała, czy potrzebuje konkretnych kompetencji na danym stanowisku od konkretnych pielęgniarek, czy też nie. Kończyło się więc tym, że wiele szpitali nie dostało wystarczających środków na podwyżki – dodaje.

Niedzielski, czyli człowiek, który nie uznawał dialogu

Zdaniem medyków w czasach panowania ministra Niedzielskiego dialog zupełnie nie istniał. Ze wspomnianymi pielęgniarkami wyłącznie raz na terenie "białego miasteczka" miał spotkać się wyznaczony do tych celów wiceminister Piotr Bromber.

To również zdaniem ekspertów i medyków przykład tego, że resort Niedzielskiego był zwyczajnie kulawy. Bromber został bowiem powołany na stanowisko właśnie do tego, żeby z medykami prowadzić dialog.

– Problem polega na tym, że to człowiek, z którym nikt nie chce rozmawiać. Dla niego było ważniejsze poprawienie fryzury do zdjęcia, niż merytoryczny dialog, o czym osobiście się przekonałem – komentuje jeden z działaczy ze środowiska ratowniczego w Polsce.

Jak dodaje inny, tu zaważyło wykształcenie. Bromber, podobnie jak cała reszta wiceministrów oprócz Waldemara Kraski, także nie był medykiem. – Kompletnie nie rozumiał problematyki i co się do niego mówi – słyszymy.

Nikt nie chciał przejąć schedy po Niedzielskim

Nową minister zdrowia została Katarzyna Sójka. Jak pisaliśmy w naTemat, nawet partyjni działacze PiS musieli sprawdzić w Google, kim w ogóle jest.

Środowisko premiera co prawda chciało obsadzić na tym stanowisku wspomnianego Waldemara Kraskę, ale ten miał się nie zgodzić. Szukano więc następcy Niedzielskiego, niejako w trybie castingu, co nieoficjalnie udało się nam ustalić.

Działaczka miała zostać wyciągnięta z ostatnich ławek partii, bo "na dwa miesiące przed wyborami nikt z pierwszych rzędów nie podjąłby ryzyka zrujnowania sobie kariery" – słyszymy w środowisku.

Zmiana, choć nikt nie ma złudzeń, że przyniesie rewolucję, satysfakcjonuje jednak medyków:

– Że jest lekarką, to cieszy, bo np. nie trzeba będzie jej tłumaczyć, czym się różni niewydolność przednerkowa od zanerkowej, natomiast bez względu na wszystko, czy jest z PiS-u, czy nie, każdy będzie lepszy niż Niedzielski.