Nowy Ford Bronco nie bierze jeńców. W terenie przekonałem się, że to ja jestem za słaby na to auto

Piotr Rodzik
24 sierpnia 2023, 15:57 • 1 minuta czytania
To była króciutka przygoda, niemniej jednak jakieś pierwsze wnioski można już wyciągnąć. Bo choć za kierownicą nowego Forda Bronco spędziłem w sumie może ze 30-40 minut, samochód zrobił na mnie jak najlepsze wrażenie. To godny konkurent dla Jeepa Wranglera, a jednocześnie auto zdecydowanie bardziej user friendly.
Ford Bronco idzie w terenie jak zły. Fot. mat prasowe

Bronco w obecnej formie jest dostępny w USA już od 2021 roku. W Europie to dalej nowość, a ja na Poligonie4x4 w podwarszawskiej Górze Kalwarii miałem przyjemność na własnej skórze przekonać się, czy Bronco to naprawdę dalej legendarna terenówka, czy marketingowy skok na kasę dzięki nośnej nazwie.


Bo wiecie, Mitsubishi pod nazwą Eclipse potrafi sprzedawać crossovera, więc różne historie się zdarzają.

Long story short: to terenówka z krwi i kości, choć według mnie z dużymi zadatkami na bulwarówkę. Ale o tym później. Na początek: dużo informacji o tym aucie znajdziecie w tekście poniżej.

Czytaj także: https://natemat.pl/479696,ford-bronco-w-polsce-pierwsza-prezentacja

A wracając już do eventu – importer na czas spotkania udostępnił nam do testu obie wersje Bronco, które są dostępne w Polsce, czyli bardziej terenową Badlands oraz bardziej suvowatą Outer Banks.

I na pierwszy rzut oka już widać, że Ford bardzo to sprytnie rozegrał. Wersja Badlands to – jak już wspomniałem – rasowa terenówka. Widać, że Ford mocno zapatrzył się na konkurencję w postaci Jeepa Wranglera (i chciał go pobić).

Elektrycznie sterowany reduktor to jedno, ale mamy tu też blokadę przedniego mechanizmu różnicowego i system odłączania przedniego stabilizatora przechyłów, aby zapewnić maksymalną swobodę ruchu pionowego kół w trudnym terenie. Do tego dochodzi głębokość brodzenia – 80 cm.

Outer Banks to z kolei pozycja dla mniej wymagających klientów bez części tych opcji, ale reduktor dalej jest na pokładzie. Zresztą – jak się przekonałem, i ta wersja potrafi w terenie naprawdę bardzo, bardzo dużo. 

Ale po kolei. Co rzuca się w oczy w Bronco? Że na tle Wranglera to bardzo, ale to bardzo cywilizowana propozycja. Nie to, że samochód Jeepa jest jakiś toporny, ale Bronco jest znacznie bardziej "kobiecy". Przykładowo we Wranglerze do obsługi reduktora trzeba mieć naprawdę trochę krzepy. W Bronco wszystko odbywa się elektronicznie. Między napędem na jedną oś czy trybami 4H oraz 4L przełączasz się elektronicznie. Jeden guzik i gotowe.

Samochód zresztą o wszystkim cię informuje. Bronco sam ci powie, że jeśli chcesz odpalić reduktor, to musisz przełączyć skrzynię biegów na Neutral. We Wranglerze musisz to wiedzieć. Ewentualnie szarpać się z dźwignią bez końca i dziwić, że nie wchodzi.

Do tego dochodzi szereg trybów do jazdy po zróżnicowanej nawierzchni – błocie, piasku czy nawet wyczynowy tryb Baja dostępny w wersji Badlands. To akurat elektroniczne wspomagacze, ale… to chyba działa.

Wnętrze też robi trochę lepsze wrażenie niż we Wranglerze. To znaczy – nie dla każdego ten duży ekran multimedialny oraz wirtualne zegary będą zaletą w aucie tego typu, ale Bronco wygląda po prostu na nowocześniejsze auto. UX-owo wypada to lepiej, zwłaszcza na tle koszmarnego menu we Wranglerze.

Przejdźmy już do samej jazdy. Generalnie – nawet ta prostsza wersja robi niesamowite wrażenie w terenie. Razem z instruktorem miałem okazję pokonać w Outer Banks zróżnicowaną trasę po kopnym piachu i byłem w sumie zaskoczony, ile ten samochód potrafi. Zwłaszcza że ta wersja była wyposażona w opony… szosowe (!). Bronco przejechał przez całość bez zająknięcia, a w wielu miejscach po prostu bałbym się samemu spróbować swoich sił.

Zwłaszcza kiedy dosłownie zjechałem do głębokiego rowu i po chwili z niego wyjechałem. Spodziewałem się, że zaryję maską w piach i po prostu utknę. A Bronco pokonał to na oponach szosowych.

To i tak był tylko przedsmak przed wersją Badlands – to już jest wyczynowa terenówka, którą sprawdziłem na typowo testowym torze, takim do sprawdzania wychyleń, wykrzyżów i wszystkich tych offroadowych bajerów. I wszędzie Bronco poradził sobie bez żadnych trudności. A nawet jeśli gdzieś jakieś trudności były, to… bez obaw.

Bronco ma płyty osłonowe kluczowych podzespołów, w tym osłonę pod przednim zderzakiem, płyty chroniące silnik, skrzynię biegów, reduktor i zbiornik paliwa.

Dla kronikarskiego porządku dodajmy jeszcze, co tu gra pod maską. W obu wersjach Bronco znajdziemy pod maską silnik 2.7 V6 EcoBoost z doładowaniem o mocy 335 KM i momencie 563 Nm. Wyposażeniem standardowym jest 10-biegowa automatyczna skrzynia biegów. Outer Banks pojedzie do setki w 6,7 s, Badlands – w 7,2 s. 

Ogólnie to... bardzo sprawna terenówka. Ale mam wrażenie, że podzieli los nowego Wranglera, który bardzo często służy jako auto bulwarowe. I nie będę tym zdziwiony – bo Bronco jako auto robi świetne wrażenie. Jest duży, pudełkowaty, potężny, na wielkich kołach. Po prostu robi wrażenie.

Ford o tym wie – i pewnie stąd ta prostsza wersja Outer Banks, która wielu klientom będzie służyła do jazdy po... centrum miasta wieczorem. Zwłaszcza że jednak mówimy o aucie za kilkaset tysięcy złotych. Raczej mało kto będzie chciał je na dzień dobry topić w bajorze.

W ogóle samochód przypomina "bulwarowego" Wranglera w większej ilości rzeczy. Tak samo "do boku" otwiera się klapa bagażnika, tak samo w kilka minut można zdjąć dach i zrobić z tego autka kabriolet rodem z "Żaru Tropików".

Czytaj także: https://natemat.pl/424141,jeep-wrangler-4xe-test-jak-sie-sprawdza-hybrydowa-terenowka

Ogólnie – Bronco w nowym wydaniu całkowicie mnie kupił. Przynajmniej po tym pierwszym pół godziny za kółkiem.