Apel Wałęsy w rocznicę porozumień sierpniowych. "Ostatnia chwila na ratunek"
Obchody sierpniowe, Lech Wałęsa z apelem do Polaków
31 sierpnia 1980 roku podpisano porozumienia między strajkującymi stoczniowcami a przedstawicielami rządu PRL. Podczas uroczystych obchodów tamtych wydarzeń Lech Wałęsa zwrócił się do zgromadzonych, poruszając kwestię przyszłości Polski.
– Proszę i apeluję: to jest ostatnia chwila, abyśmy zatrzymali niszczenie naszych pięknych zdobyczy. Zróbcie wszystko, aby na wyborach powiedzieć "dość tego wszystkiego" – mówił Wałęsa. – Jeszcze raz podejmiemy próbę naprawy Rzeczypospolitej. O to apeluję i o to was proszę.
Jak przyznał były prezydent, to, co udało się wypracować ponad 40 lat temu jest zagrożone przez działania obecnego rządu.
– Nasza ojczyzna w potrzebie. Nasze największe zwycięstwo w historii jest niszczone. One było od początku niszczone i moja pamięć przypomina mi, że to ci sami ludzie niszczyli nas od początku. Znacie ich nazwiska. Ja nie raz ostrzegałem i prosiłem – powiedział Lech Wałęsa przed dawnym wejściem do Stoczni Gdańskiej.
Podczas przemówienia polityk opowiedział również historię związaną z podpisaniem porozumienia między Polską a Rosją, które podpisał w Moskwie już jako prezydent RP.
– Ten traktat był źle wynegocjowany przez nasz rząd. Poprosiłem wszystkie liczące się wtedy siły polityczne w Polsce, żeby dały mi szansę, a ja coś wykombinuję. Wzięliśmy obraz Matki Boskiej na Kreml i całą noc się modliliśmy, zastanawiając się co tu zrobić z tym fatalnym traktatem – mówił Wałęsa.
Jak przyznał, w ostatniej chwili dostał wiadomość z kraju, by nie podpisywać dokumentów.
– Nie posłuchałem, osobiście wynegocjowałem i podpisałem ten traktat. Nie wiem co byłoby z naszą ojczyzną, gdybym tych ludzi posłuchał. To byli ci sami ludzie, którzy dzisiaj niszczą nasza ojczyznę – powiedział.
Marsz 4 czerwca, tłum przerwał przemowę Wałęsy
Podczas uroczystości związanych z porozumieniami sierpniowymi wypowiedź Lecha Wałęsy nie została niczym zakłócona, jednak rzecz miała się inaczej nieco ponad dwa miesiące temu. 4 czerwca w rocznicę wolnych wyborów Donald Tusk zorganizował Wielki Marsz, który był demonstracja przeciwko rządom PiS. Po liderze opozycji głos zabrał również Wałęsa.
W momencie, kiedy przemowa polityka bardziej się przeciągała, tłum zaczął coraz głośniej skandować hasło: "Idziemy! Idziemy!", przerywając wypowiedź Wałęsy. – Jak nie chcecie słuchać, to dziękuję bardzo i wszystkiego dobrego – podsumował pierwszy przewodniczący NSZZ "Solidarność". Na koniec tłum zaczął skandować: "Zwyciężymy!".