Hołownia znów kluczy ws. jedności opozycji. "Trzeba się zastanowić..."
Marsz miliona serc. Czy Hołownia weźmie udział?
Marsz miliona serc ma odbyć się 1 października w Warszawie. Ogłosił go w lipcu lider Koalicji Obywatelskiej Donald Tusk. – Milion w Warszawie da już pewność zwycięstwa. Spotkamy się po to, aby na kilka tygodni przed wyborami już nikt nie miał wątpliwości, że dobrych ludzi jest więcej – ogłosił wówczas.
Czy na marszu można liczyć na obecność innych przedstawicieli opozycji? Pytanie o to otrzymał Szymon Hołownia. – Jest jeszcze za wcześnie, żeby podjąć tę decyzję, czy weźmiemy udział w marszu miliona serc zwołanym przez Donalda Tuska. Trzeba się zastanowić, czy to jest taktycznie OK w tym momencie kampanii – stwierdził w RMF FM lider Polski 2050.
– Musimy zobaczyć, gdzie będziemy za dwa, trzy tygodnie, gdzie będzie oczekiwanie naszych wyborców. Przemawiają do mnie takie duże eventy, spotkania, gdzie jest mnóstwo dobrej, pozytywnej (energii – red), nakręcającej emocje. Nie mogę jednak zapomnieć o tym, jaki skutek wywarł marsz 4 czerwca, na którym w końcu obaj z Kosiniakiem byliśmy. Było świetnie, natomiast później w sondażach przestało być świetnie. Bo nas było pół miliona w Warszawie, ale w ciągu następnych tygodni – pół miliona wyborców w Polsce odpłynęło od opozycji – stwierdził Hołownia.
Polityk zadeklarował, że "my wrogów po stronie demokratycznej nie mamy". – Natomiast pytanie, co zrobić, żeby przekonać dziś tych wyborców, którzy się wahają, którzy nie wiedzą, którzy boją się do powrotu tego, co było przed 2015 rokiem. Ten elektorat opozycji, który był do tej pory, on nie wystarczy. Musimy poszukać gdzie indziej – stwierdził.
Hołownia zmieniał zdanie ws. marszu 4 czerwca
Słowa Hołowni brzmią bardzo podobnie do tego, co lider Polski 2050 miał pierwotnie do powiedzenia przed marszem 4 czerwca, który również zwołał Donald Tusk. Początkowo zapowiadał, że w Warszawie się tego dnia nie pojawi, zaś zarówno on, jak i Władysław Kosiniak-Kamysz spędzą dzień na spotkaniach z wyborcami w innych miastach.
– PiS trzeba wziąć przez okrążenie. Trzeba dotrzeć do tych, którzy na marsz się nie wybierają, którzy czują, że to nie ich sprawa. Chcemy pojechać do nich i przekonać, że to moment, kiedy trzeba przyjść i wziąć sprawy w swoje ręce – mówił wówczas.
Hołownia zmienił zdanie po decyzji Andrzeja Dudy o podpisaniu ustawy "lex Tusk", która miała pozwolić PiS na pognębienie Donalda Tuska. – Jeżeli chodzi o 4 czerwca, to bardzo smutne, że tak zaczynamy ten tydzień. Zamiast szykować się do wspólnego święta demokracji, wolności, dostajemy taki strzał. To jest porażające – powiedział wówczas założyciel Polski 2050. – Warszawski marsz 4 czerwca, to już nie jest marsz, manifestacja jednej partii politycznej. To już jest rzecz o bezpieczeństwie narodowym. To manifestacja, która jasno da wyraz powstrzymania kandydatów na dyktatorów – przekonywał.