Fabijański zdradza kulisy walki w Fame MMA. "Mówią, że przyaktorzyłem"
Sebastian Fabijański wziął udział we freak fightowej gali Fame MMA już po raz drugi i drugi raz przegrał w kilkadziesiąt sekund. W lutym raper Wac Toja pokonał go w 35 sekund. Tuż po zakończonej walce zapowiedział, że kończy z tego typu wydarzeniami. "Za wiele nie pamiętam. Ta cała sytuacja dała mi tyle emocji, których ja nie chcę. Ja jestem z innej gliny, innego świata. Nie chcę mi się walczyć o uznanie. Przyjąłem taką narrację, że będę się z każdym przepychał" – twierdził aktor.
Zmienił jednak zdanie i stanął do pojedynku z innym raperem Filipem "Filipkiem" Marcinkiem. Na początku wymienili kilka ciosów, po czym Filipek sprzedał Fabijańskiemu parę sierpowych, a ten padł na deski i złapał się za nogę. Sędzia zdecydował o przerwaniu walki i potrzebna była interwencja ratowników medycznych. Zwycięzcą starcia został Filipek – wygrał przez techniczny nokaut. Walka trwała zaledwie 47 sekund.
Fabijański: Cieszę się, że dostarczyłem ludziom rozrywki
Aktor i aspirujący raper w najnowszym wywiadzie z Simoną Stolicką przekonywał, że dla niego "wali to przede wszystkim dobra zabawa" i nie obchodzi go zbytnio krytyka czy hejt. W rozmowie wyjaśniła, że "sam nie widział potrzeby opuszczania oktagonu na noszach, ale tego wymagała procedura".
– Jakbym położył film, tak jak potrafię położyć walkę, to miałbym do siebie pretensje. W tym przypadku nie jestem fighterem, nie trenuje tego od lat, więc nie będę się biczował, że nie udało mi się pokazać moich umiejętności przy tak dużej presji. Cieszę się, że dostarczyłem ludziom rozrywki – stwierdził.
Po walce zaczęły pojawiać się głosy, że Fabijański ma może jakiś podpunkt w umowie, który by mówił o tym, iż może doprowadzić do szybkiego zakończenia walki, aby nie uszkodzić twarzy do swoich zobowiązań zawodowych.
– To bzdura. Nie mam takiego zapisu w umowie. To wypaczałoby sens całej umowy. W umowie mam zapis, że jestem świadomy ryzyka, wychodząc do walki, zrzekam się jakichkolwiek roszczeń wobec federacji, jeżeli ktoś mi zrobi krzywdę – powiedział.
– To wszystko, co się działo, było wynikiem kontuzji kolana. Widziałem, że ludzie doszukują się jakiegoś spisku, że poprawiłem jakieś włosy, że przyaktorzyłem, to bzdury jakieś kompletne. Wiadomo, to jest adrenalina w takich sytuacjach i nagle ten ból (...) wiedziałem, że już nie ma sensu dalej walczyć – podsumował aktor, odnosząc się do komentarzy internautów.