Tak pracownik TVP uciekał przed pytaniami. Komiczna wymiana zdań z politykiem

Maciej Karcz
13 września 2023, 13:29 • 1 minuta czytania
Kandydat na posła z ramienia Trzeciej Drogi Jakub Stefaniak zaczepił Ryszarda Montusiewicza, dyrektora lubelskiej TVP. Stefaniak pytał, dlaczego TVP nie wysyła dziennikarzy telewizji publicznej na jego konferencje. "To jest Telewizja Polska, czy pisowska?".
Szef lubelskiej TVP w ogniu pytań polityka Trzeciej Drogi. Stefaniak nie dawał za wygraną Fot. Facebook/Jakub Stefaniak/screen

Dyrektor lubelskiej TVP w ogniu pytań Jakuba Stefaniaka

Były dziennikarz, a obecnie polityk Jakub Stefaniak spotkał na jednej z ulic Lublina dyrektora regionalnej Telewizji Polskiej. Korzystając z okazji postanowił zapytać Ryszarda Montusiewicza, dlaczego na jego spotkaniach wyborczych oraz konferencjach prasowych nie pojawiają się pracownicy TVP.


Szef regionalnej telewizji publicznej niespecjalnie miał ochotę odpowiadać na pytania Stefaniaka. Jedyne, co usłyszał z ust Montusiewicza to, że "narusza jego przestrzeń osobistą, atakuje osobę prywatną i zachowuje się arogancko". Problem w tym, że powyższe frazesy dyrektor powtarzał w zapętleniu, a rozmowa między obydwoma panami trwała ponad cztery minuty, tak więc sposób zbywania polityka Trzeciej Drogi wyglądał dość komicznie.

Jakub Stefaniak przepytywał Ryszarda Montusiewicza w poniedziałek, jednak nagranie opublikował dopiero dzisiaj, bo jak sam stwierdził, "musiał skonsultować z prawnikami przed emisją".

– Dzień dobry panie dyrektorze! Dlaczego pan nie wpuszcza ekip dziennikarzy na moje spotkania? – takimi słowami Stefaniak rozpoczął dialog z Montusiewiczem. – To jest Telewizja Publiczna, czy pisowska? – wypalił w pewnym momencie działacz Trzeciej Drogi, gdy po wielu zadanych pytaniach wciąż był zbywany przez szefa lubelskiej TVP.

Podczas nagrania z ust Stefaniaka wielokrotnie pada zwrot "panie dyrektorze", co może od razu przywoływać na myśl legendarny już wywiad polityka w ogólnopolskiej TVP z Michałem Rachoniem. Przypomnijmy, zdarzenie miało miejsce w 2016 roku. Na początku rozmowy Rachoń przywitał swojego gościa słowami "witam, panie rzeczniku" (Stefaniak wówczas pełnił funkcję rzecznika PSL).

 – Dzień Dobry. Witam Państwa. I dzień dobry panie rzeczniku – odpowiedział polityk. Przypomniał tym samym, że Rachoń też był kiedyś rzecznikiem (w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji za czasów PiS). Zagranie te kompletnie wybiło z rytmu prowadzącego program i przez chwilę Michał Rachoń nie był w stanie zebrać myśli. Próbował replikować, że Stefaniak był kiedyś dziennikarzem, a teraz jest rzecznikiem partii, ale o ile droga z dziennikarstwa do polityki się zdarza, to transfer z polityki do dziennikarstwa jest rzadkością. Ta sytuacja już na samym początku doprowadziła do niemałego spięcia między dwoma panami, i do końca wywiadu Rachoń cały czas tytułował swojego rozmówcę "panem rzecznikiem", a ten odpowiadał "panem redaktorem". Wymiana uprzejmości między prowadzącym program a Stefaniakiem, podobnie jak wspomniana sytuacja z Montusiewiczem, wyglądała przezabawnie.

Spięcie Klimczaka z Kłeczkiem na antenie TVP

"Rozmowa" między Stefaniakiem a Montusiewiczem jest kolejnym zdarzeniem w tym tygodniu, podczas którego doszło do spięcia na linii pracownicy TVP - opozycja. Jak informowaliśmy w naTemat, w poniedziałek wieczorem na antenie TVP Info rozegrała się prawdziwa awantura. W studio publicznego nadawcy zasiedli Radosław Fogiel z rządzącego PiS i Dariusz Klimczak z PSL. Trzecią osobą na wizji był gospodarz programu "Za czy przeciw?" Miłosz Kłeczek, korespondent TVP w Sejmie. Zdaniem Klimczaka w trakcie programu Kłeczek wyraźnie opowiedział się po stronie Prawa i Sprawiedliwości. Pod koniec kilkuminutowej wypowiedzi Fogla Klimczak zauważył, że prowadzący ani razu nie przerwał politykowi PiS. – Jest pan dziennikarzem? – zapytał pracownika TVP.

– Tak, jestem dziennikarzem. A pan jest politykiem czy pseudopolitykiem? Jeszcze jedna taka uwaga i podziękuję panu za udział w programie – oburzył się Kłeczek i zażądał, żeby polityk PSL opuścił studio telewizyjne.

– Pan nie będzie nikogo wypraszał. To jest publiczna telewizja z podatków Polaków – odparł Klimczak, odmawiając wyjścia.

Dzień po programie Klimczak podzielił się z redakcją naTemat informacjami, jak wyglądała sytuacja już po programie.

– Po zakończeniu programu chciałem porozmawiać z panem Kłeczkiem o tym, co się stało w studio, poprosić go, by choćby z szacunku do widzów trzymał się podstawowych standardów dziennikarskich. Jednak pan Kłeczek zniknął. Ulotnił się bez słowa – powiedział nam Dariusz Klimczak.

O kulisach tamtego programu, z którymi podzielił się z naszą redakcją Dariusz Klimczak przeczytacie tutaj.