Szydło nie wytrzymała po tych słowach. Wypomniała Ukraińcom jedną rzecz

Łukasz Grzegorczyk
20 września 2023, 21:50 • 1 minuta czytania
Beata Szydło zareagowała na nową wypowiedź Wołodymyra Zełenskiego pod adresem sojuszników. Tym razem była premier skierowała przestrogę w stronę władz Ukrainy.
Beata Szydło upomniała władze Ukrainy. Fot. Jacek Dominski/REPORTER

"Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski przemawiał dziś ponownie w ONZ, tym razem proponując, między innymi, aby Niemcy zostały stałym członkiem Rady Bezpieczeństwa ONZ (o czym, jak skądinąd wiadomo, Niemcy marzą od dawna)" – napisała Beata Szydło w mediach społecznościowych.


Europosłanka PiS dodała, że Zełenski nazwał Niemcy "gwarantem pokoju i bezpieczeństwa na świecie", chociaż – jak zauważyła – jeszcze niedawno "sami Ukraińcy oskarżali Niemców o stworzenie Rosji możliwości prowadzenia polityki agresji". "Cóż, Ukraińcy już raz oparli się na niemieckich gwarancjach 'pokoju i bezpieczeństwa' po 2014 roku. Wiemy, jak to się dla Ukrainy skończyło" – podkreśliła.

Przypomnijmy, że Zełenski wcześniej podczas wystąpienia przed Zgromadzeniem Ogólnym ONZ uderzył w kraje, które przedłużyły embargo na ukraińskie zboże. Decyzję nazwał "szykowaniem sceny dla Putina". Na te słowa również zareagowała Szydło. "Na co się skarży prezydent Ukrainy?" – pytała była premier.

"Korytarz tranzytu ukraińskiego zboża istniał i istnieje. Niestety, to ukraińscy oligarchowie nadużyli zaufania i zalali rynki krajów UE swoim zbożem, zamiast przewozić je dalej. To, co mówi dziś Wołodymyr Zełenski to insynuacje, niegodne tak poważnego polityka" – pisała na platformie X (dawniej Twitter) była premier.

Problem w stosunkach polsko-ukraińskich

O ostatnie napięcia na linii Polska – Ukraina zapytaliśmy eksperta zajmującego się sprawami dyplomacji. – Punktem wyjścia do analizy jest fakt, że Ukraina jest krajem, w którym trwa wojna. To język dyplomacji, którym walczy się o wszystko. Tradycyjne metody wygładzonego języka dyplomatycznego mogą się zmieniać. Stąd te bardziej ostre sformułowania – podkreśla dla naTemat dr Janusz Sibora.

Przypomnijmy, że w USA nie doszło też do spotkania Wołodymyra Zełenskiego z Andrzejem Dudą. To o tyle zaskakujące, że wcześniej obaj politycy przy każdej możliwej okazji chwalili się wspólnymi zdjęciami i podkreślali dobre relacje. Późniejsze słowa Dudy też mogą świadczyć o tym, że w stosunkach polsko-ukraińskich doszło do pewnego załamania.

– Mamy trochę do czynienia tak, jak z tonącym. Każdy, kto kiedykolwiek brał udział w ratowaniu tonącego, wie o tym, że człowiek tonący jest niesłychanie niebezpieczny; że może pociągnąć w głębiny. Ma siłę niewyobrażalną na skutek obawy osobistej, wpływu adrenaliny i może po prostu utopić ratującego. Mówi się, że "tonący brzytwy się chwyta" i rzeczywiście tonący chwyta się wszystkiego, czego się da – stwierdził polski prezydent.

W środę 20 września polskie MSZ wezwało ambasadora Ukrainy w związku z wypowiedzią Wołodymyra Zełenskiego. Wiceminister Paweł Jabłoński podczas tej rozmowy "wskazał, że naciski na Polskę na forach wielostronnych, czy kierowanie skarg do międzynarodowych trybunałów nie są właściwymi metodami rozwiązywania sporów między naszymi państwami".