Ze sklepów do muzeów. Jeden z koncernów tytoniowych chce skończyć z papierosami

redakcja naTemat.pl
21 września 2023, 19:27 • 1 minuta czytania
Czy los papierosów jest przesądzony i w niektórych krajach już za kilkanaście będzie je można oglądać tylko w... muzeach? Być może jest na to szansa. 
Got. Unsplash.com / Kovid Rathee

Papieros to dzisiaj najczęstsza używka wśród Polaków. Każdego dnia sięgają po niego ponad 3 miliony kobiet i ponad 5 milionów mężczyzn. Sięgają zresztą coraz częściej, bo sprzedaż papierosów rośnie u nas od 8 lat. W ub. roku wypaliliśmy ponad 49,3 miliardy papierosów (źródło: PAP). Biznes zatem kwitnie. 


– Miejsce papierosów jest w muzeach, a nie na półkach sklepowych – to słowa Jacka Olczaka, globalnego prezesa Philip Morris International, które padły podczas jednej z konferencji prasowych tej firmy. Blisko dekadę temu amerykański koncern tytoniowy obrał nowy kurs. Postawił na tzw. produkty bezdymne, wypuszczając w świat swoje flagowe urządzenie do podgrzewania tytoniu, czyli IQOS-a. 

Ostatnio firma zaprezentowała zresztą u nas najnowszą generację swojego  urządzenia o nazwie Iluma. Jako pierwsze na świecie otrzymało technologię indukcyjnego podgrzewania tytoniu od wewnątrz, bez ostrza grzewczego, bez dymu, bez popiołu i bez konieczności czyszczenia urządzenia. Koncern poinformował, że wyłoży też ponad miliard złotych na swoją nową inwestycję: już na początku przyszłego roku z taśmy produkcyjnej jego fabryki w Krakowie będą schodzić wkłady tytoniowe do podgrzewania, skierowane zarówno na rynek polski, jak i za granicę.

W kolejnych latach w ślad za Philipem Morrisem poszły pozostałe firmy tytoniowe. I choć nie wszystkie posługują się tak kategorycznymi sformułowaniami o zakończeniu produkcji i sprzedaży papierosów jak amerykański producent, to każdy liczący się dzisiaj na scenie tytoniowej koncern ma już w swoim portfolio jakiś produkt alternatywny dla papierosów. 

Alternatywny czyli taki, który ma i wydziela zdecydowanie mniej szkodliwych substancji niż papieros. A takich alternatyw dla tradycyjnego dymka jest kilka: od podgrzewaczy tytoniu przez e-papierosy, kończąc na saszetkach ze sproszkowaną nikotyną. Według dotychczasowych badań palacz, który sięga zastępczo po któryś z produktów alternatywnych, zamiast palić papierosy, może w ten sposób obniżyć ryzyko i szkodliwe skutki związane z nikotynowym nałogiem.

Palą, bo nie wiedzą, że można inaczej?

Od ponad 10 lat polscy palacze mają jakąś alternatywę dla papierosa. Mimo to odsetek palaczy tradycyjnych papierosów u nas ciągle rośnie. Mało tego, wszystkie alternatywy dla papierosów stanowią u nas około 16 proc. rynku. Papierosy mają około 84 proc. polskiego rynku. Powody są trzy: dostępność, cena i informacja. Papierosy są tanie, wszędzie dostępne i każdy palacz wie o ich istnieniu. W przypadku alternatyw główną barierą jest najczęściej brak wiedzy, że takie produkty dla palaczy w ogóle istnieją. Ich niższa dostępność to druga wada.

Dlatego eksperci ds. zdrowia publicznego mówią wprost: palenie papierosów to epidemia. Na świecie mamy ponad miliard palaczy. U nas pali niemal jedna trzecia dorosłych (28,8 proc.). Na przestrzeni roku umiera około 81 tysięcy z nich. A polscy politycy nie mają żadnego pomysłu, jak ten problem rozwiązać. 

Z kolei politycy w Wielkiej Brytanii, Nowej Zelandii czy w Stanach Zjednoczonych – tworzą takie prawo, które nie tyle mnoży przed palaczami kolejne zakazy i obostrzenia, ile otwiera im furtkę do alternatyw dla papierosa. Oczywiście, sama dostępność podgrzewaczy, e-papierosów czy saszetek nikotynowych nie jest tutaj lekiem na całe zło: żadna nikotynowa alternatywa nie jest wolna od ryzyka, ani obojętna dla zdrowia. Niemniej jednak znacząco redukuje ryzyko wystąpienia takich chorób, jak np. nowotwór płuc czy POChP. 

Problem w tym, że palacze nie są tego świadomi. Globalnie liczba użytkowników alternatyw waha się na poziomie 0,1 mld przy 1,1 mld palaczy papierosów

W tych krajach problem palenia powoli wygasa

Są jednak kraje, w których aktywna promocja profilaktyki antypapierosowej daje spektakularne efekty. Wystarczy spojrzeć na Szwecję: niekwestionowanego lidera w dziedzinie walki z paleniem papierosów. Odsetek palaczy w tym skandynawskim kraju wynosi dzisiaj zaledwie 5,6 proc. i jest najniższy w całej Unii Europejskiej. Szwecja może uzyskać od WHO status „społeczeństwa wolnego od dymu papierosowego” jeszcze w tym roku. Na 17 lat przed Unią Europejską.

Wbrew pozorom, Szwedzi nie kultywowali bezdymnego stylu życia do zawsze, wręcz przeciwnie. Jeszcze dekadę temu, skala problemu była podobna do naszej, polskiej, a przedstawiciele służby zdrowia wydawali się podobnie bezradni. 

Pomogła radykalna zmiana kursu: zamiast straszyć problemem i preparować coraz to makabryczniejsze plakaty z wizerunkami gnijących narządów wewnętrznych, szwedzcy politycy postanowi zaproponować rozwiązanie - kontrowersyjne, ale jak się okazało, skuteczne. Obok promocji zdrowego stylu życia i oferowania psychologicznego wsparcia w wychodzeniu z nałogu, palacze dostali mniej szkodliwy zamiennik – snus. W UE snus jest zresztą dzisiaj legalny tylko w Szwecji. Szwedzi wywalczyli sobie z Komisją Europejską prawo do traktowania tego wyrobu jako ich lokalnego produktu.

Snus, czyli tytoń zamknięty w bawełnianych woreczkach, wkładanych pod dziąsło, to używka znana w Szwecji od lat. Jak się jednak okazuje, w porównaniu z papierosami jest ona mniej szkodliwa. O ile mniej? Dość powiedzieć, że dzisiaj w Szwecji ryzyko zachorowania na nowotwory związane z paleniem jest aż o 41 proc. niższe, niż wynosi europejska średnia. Jednym z powodów tak dobrego wyniku jest to, że Szwedzi przestali palić papierosy, równolegle przechodząc na snus właśnie.

Nikotynowe alternatywy promuje również Wielka Brytania. Budżet programu “Switch to stop” (“Przestaw się i przestań”) to 45 mln funtów. W jego ramach rząd rozdaje palaczom nikotynowe zamienniki i wierzy, że taka strategia pozwoli ograniczyć daleko większe koszty ponoszone przez system ochrony zdrowia.

Walkę z papierosami podejmuje również rząd USA. Były szef FDA, czyli Federalnej Agencji ds. Żywności i Leków, dr. n. med. Scott Gottlieb, przyznał publicznie, iż "to nie nikotyna zabija, lecz wszystkie inne czynniki rakotwórcze występujące podczas spalania tytoniu".

Produkty bezdymne w wielu krajach mają dziś faktyczną szansę na to, żeby wyprzeć papierosy. Oczywiście one same nie są pozbawione wad: nadal zawierają uzależniającą nikotynę i nadal są szkodliwe dla zdrowia. Mogą jednak stanowić lepszą niż papieros alternatywę dla wielu milionów palaczy, którzy z nałogiem nie chcą się rozstawać.