Gotowi na przemoc. PiS coraz głośniej do niej nawołuje [FELIETON]

Karolina Lewicka
25 września 2023, 13:08 • 1 minuta czytania
Napastnik mówił „paskami” TVP Info. Był trzeźwy. Zwyzywał posła Borysa Budkę, popchnął go i zniszczył mu telefon. Czy Pan chce powtórki z Gdańska? – pytał Budka Kaczyńskiego na konferencji prasowej, nawiązując do mordu na Pawle Adamowiczu. Patrząc na to, co robi PiS, odpowiedź jest oczywista. Tak, PiS jest gotowy na przemoc.

Kandydat na posła z ramienia Zjednoczonej Prawicy, Matecki Dariusz, zamieścił wpis krótki, acz treściwy. Przypomniał Igo Syma, aktora, który wprawdzie jeszcze w sierpniu 1939 roku kopał rowy przeciwlotnicze, ale już w październiku paradował po Warszawie w nazistowskim mundurze. Za kolaborację z wrogiem dostał, z rozkazu Polski Podziemnej, kulę prosto w serce. Obok tego nazwiska – inne nazwiska: aktorów i aktorek grających w „Zielonej granicy”. Czy Matecki Dariusz nawołuje do ich fizycznej likwidacji? Pisze: Nie jesteście anonimowi. Matecki Dariusz jakby trwał w oczekiwaniu, że znajdzie się ktoś, kto zrobi z nimi porządek. Jak z Igo Symem. Bo PiS jest gotowy na przemoc.


Panorama, Wiadomości, wszystkie serwisy TVP Info. Zorganizowana kampania nienawiści przeciwko tym wszystkim, którzy nie głosują na PiS. Albo inaczej: przeciwko tym wszystkim, którzy głosują na opozycję. Przeciwko tym, którzy pójdą do kina na film Agnieszki Holland. Bo – jak mówi pewna komiczno-straszna postać, którą na wyrost nazywamy prezydentem – „tylko świnie siedzą w kinie”.

Jarosław Kaczyński. Naczelny hejter Rzeczypospolitej Polskiej. Nic innego nie robi, tylko wyklucza z narodowej wspólnoty kolejne jednostki i grupy jako antypolskie, zdradzieckie, niemieckie. Pluje nienawiścią. Zaraża nią swoich wyznawców. Rozchodzi się ona jak wirus. A jego akolici starają się dotrzymać mu kroku. Ile już było tych nieakceptowalnych w porządku demokratycznym słów i czynów!

Tu poseł PiS Piotr Kaleta grozi posłowi Lewicy, że go wrzucą na wóz gnoju. Tam działaczka PiS policzkuje aktywistkę, a partyjni hunwejbini mlaszczą ze smakiem, że „zachowała się tak, jak tego wymagała sytuacja”. I odwracanie wektorów, bo PiS o to, co sam robi, oskarża opozycję.

Nie może być zgody żadnego przyzwoitego człowieka na tę falę hejtu, agresji i nienawiści, która dziś wylewa się ze strony ludzi inspirowanych przez polityków PO i ich medialnych pomagierów – mówi Joachim Brudziński, śmiejąc się nam w twarz.

Czy mord na jakimś przedstawicielu opozycji to byłby w trakcie kampanii wyborczej problem dla PiS-u? W żadnym razie. Bo to, zdaniem PiS-u, nie byłaby wina PiS-u. Winna byłaby ofiara, szerzej opozycja, która zdecydowała się być antypolska i poniosła tego konsekwencje.

Mord na Adamowiczu, po zorganizowanej nań przez telewizję rządową nagonce, nie wstrząsnął PiS. Samobójstwo syna posłanki PO przyjęto wzruszeniem ramion, nie było grozy, tylko rechot. Ktokolwiek teraz padłby ofiarą zbrodni, zostałby odsądzony od czci i wiary, a napastnik być może nawet zrehabilitowany. Wszak poważył się na czyn, by unicestwić zdrajcę/zdrajców, a zatem działał ku chwale Ojczyzny.

Straszny musi być lęk Kaczyńskiego przed utratą władzy. Bo utrata władzy jest dla niego utratą wszystkiego. Na horyzoncie czai się wypowiedziana już groźba rozliczeń. Jeśli weźmie trzecią kadencję, odejdzie na swoich warunkach. Jeśli jej nie weźmie, warunki kapitulacji spiszą inni. Agresja, próba wywołania paniki moralnej w społeczeństwie, podburzanie do złego, to dla PiS narzędzia, mające pomóc utrzymać władzę. Nienawiść i przemoc mają charakter mrożący i mobilizujący. Mrożą przyzwoitych ludzi – może lepiej nie afiszować się z poglądami? Może lepiej się nie odzywać? Może udać się na emigrację wewnętrzną? Święty spokój jest wartością nie do pogardzenia, może lepiej nie konfrontować się z władzą, która nienawidzi wszystkich tych, którzy są poza jej wpływem? Przerażenie tym, co dzieje się wokół, może odbierać nadzieję – i spychać w społeczny marazm, pozbawiać woli, wywoływać strach.

A jednocześnie nienawiść ma mobilizować wyborców partii rządzącej. Dawać im moralne prawo do pogardzania wyborcami Tuska. Może rzucą złe słowo pod adresem sąsiada, na płocie którego wisi baner z kandydatem opozycji? Może spluną mu pod nogi? Rzucą złe spojrzenie? Niech idą tłumnie do urn, by uratować Polskę przed nazistami z Platformy Obywatelskiej.

To wszystko już było w różnych zakątkach świata, w różnych epokach.

Hutu nazywali Tutsi karaluchami. Co się robi z insektami? Tępi się je. Hitler skojarzył Żydów z tyfusem. Przed tyfusem trzeba się bronić. Kto miałby mieć wyrzuty sumienia z powodu izolowania zarażonych w gettach?

Nasi dzielni młodzieńcy wyciągają z autobusu jakiegoś Żyda – jak ja lubię tych chłopaków! Wprawiamy w ekscytację cały Berlin! – cieszył się Joseph Goebbels. Stanisław Stroński burzył się po wyborze na prezydenta Gabriela Narutowicza, że „naród, w którego żyłach płynie krew, a nie gnojówka, musi się wzburzyć, gdy mu się bezczelnie szyderczo pokazuje, że o najważniejszych i o najdroższych dlań urządzeniach odzyskanego w męce i ofierze państwa niepodległego rozstrzygają wrogo wobec polskości występujące narodowości obce”. Kaczyński mógłby po stu latach mówić Strońskim jeden do jednego. Bo PiS jest dziś gotowy na przemoc.