Koszmarna zbrodnia w Łodzi. Kobieta pocięła konkubenta mieczem, właśnie ruszył proces

Maciej Karcz
09 października 2023, 16:33 • 1 minuta czytania
Makabryczna zbrodnia miała miejsce na Bałutach w Łodzi. Kobieta pocięła swojego kochanka mieczem samurajskim, mężczyzna zmarł po dwóch dniach w szpitalu. Oskarżona o zabójstwo Joanna R. stanęła przed sądem.
Pocięła kochanka mieczem samurajskim. Mężczyzna umierał przez dwa dni. (Zdjęcie poglądowe) Fot. NewsLubuski/East News

Do koszmarnej zbrodni ponad trzy lata temu, w nocy z 18 na 19 września 2020 roku. 53-letnia mieszkanka Tarnowskich Gór Joanna R. przyjechała w odwiedziny do swojego kochanka, 69-letniego Adama Ś.. W pewnym momencie doszło między nimi do kłótni, której powodem miał być bałagan w mieszkaniu łodzianina.


Jak informował wówczas dzienniklodzki.pl, 69-latek był kolekcjonerem białej broni, a wśród jego zbiorów znajdowały się m.in. miecz samurajski i maczeta. W przypływie złości Joanna R. najpierw sięgnęła po miecz i zaatakowała nim swojego kochanka, a następnie zadała mu kilka ciosów drugim z narzędzi.

Po kilku minutach od brutalnej napaści kobieta ochłonęła i gdy zdała sobie sprawę z tego co zrobiła, natychmiast wezwała ratowników medycznych. Niedługo później na miejsce przybyli sanitariusze oraz policjanci. Adam Ś. znajdował się w ciężkim stanie, bowiem z powodu zadanych mu ran stracił około 35 proc. krwi i został przetransportowany do szpitala.

Mimo tego, że stan 69-latka był bardzo poważny, zdołał zostać przesłuchany przez prokuratora. Mężczyzna na oddziale intensywnej terapii przekazał, że został napadnięty przez trzech mężczyzn, którzy wtargnęli do jego mieszkania. Fałszywe zeznania złożyła również Joanna R.. Kobieta powiedziała mundurowym, że wyszła z mieszkania na wieczorny spacer z psem, a gdy wróciła, zobaczyła swojego ukochanego leżącego na podłodze w kałuży krwi.

Zabiła swojego kochanka, wpadła przez nagranie z monitoringu

Adam Ś. po dwóch dniach od brutalnej napaści zmarł w szpitalu, jednak 53-latka nie została zatrzymana pod zarzutem zabójstwa. Wersja zdarzeń, jaką przedstawili kochankowie, od początku wydawała się mocno naciągana, jednak z braku dowodów Joanna R. wciąż przebywała na wolności.

Zwrot w sprawie nastąpił po kilku miesiącach od brutalnej napaści, bowiem policjantom udało się zabezpieczyć nagranie jednego z monitoringów, który znajdował się naprzeciwko bloku, w którym mieszkał zamordowany 69-latek. Na zdobytym przez funkcjonariuszy materiale wideo nie zaobserwowano, by tej feralnej nocy ktokolwiek wchodził do kamienicy. Ponadto śledczy ustalili, że Joanna R. nie wychodziła z budynku na rzekomy spacer z psem.

To właśnie na tej podstawie kobieta mogła zostać aresztowana i oskarżona o morderstwo. Podczas pobytu w areszcie mieszkanka Tarnowskich Gór przyznała się do zarzucanego jej czynu, zdradziła również motyw zabójstwa.

W poniedziałek 9 września br. odbyła się pierwsza rozprawa w tej sprawie. Joanna R. stanęła przed Sądem Okręgowym w Łodzi. Jak podał "Fakt", zgodnie ze złożonym przez 53-latkę wnioskiem czynności procesowe nie są jawne. Serwis przekazał, że zabójczyni zdecydowała się na taki krok, podczas związku z Adamem Ś. miała padać ofiarą agresji ze strony kochanka i nie chciała, by do opinii publicznej trafiły zeznania dotyczące jej życia prywatnego.