"Wykręć numer PiS-owi". Donald Tusk wzywa do udziału w specjalnej akcji
Wybory 2023. Donald Tusk o nowej akcji
Już w najbliższą niedzielę 15 października Polacy pójdą zagłosować w wyborach parlamentarnych. Aktualne sondaże prognozują frekwencję przekraczającą 60 proc. – jednak wciąż mogłaby ona być większa. Cały czas w badaniach kilka procent wyborców deklaruje się jako niezdecydowani. Gdyby te dwie grupy poszły na wybory – mogłyby zupełnie zmienić ich wynik.
Właśnie do nich skierowana jest nowa kampania, ogłoszona przez Donalda Tuska. Na 100 godzin przed wyborami lider Koalicji Obywatelskiej opublikował w mediach społecznościowych nagranie z apelem do swoich zwolenników.
– Możemy naprawdę niezły numer wykręcić PiS-owi. To znaczy: wykręcić numer do kogoś znajomego i przekonać go – jeśli wiemy o nim, że się waha albo nie chce głosować. Jeśli wszyscy taki numer wykręcimy, to 15 października Polska będzie miała naprawdę z czego się cieszyć – tłumaczy Tusk.
W nowym sondażu opozycja przejmuje władzę
Bardzo dobre wieści dla opozycji przynosi najnowszy sondaż United Surveys dla Wirtualnej Polski, częściowo przeprowadzony już po poniedziałkowej debacie wyborczej w TVP. Głosowanie na Prawo i Sprawiedliwość zadeklarowało w nim 33,8 proc. ankietowanych – co stanowi wzrost o 1,5 pkt proc. w porównaniu z badaniem z przełomu września i października. Na drugim miejscu znalazła się tradycyjnie Koalicja Obywatelska z wynikiem 28,1 proc. – jest on lepszy o 1,7 pkt proc. niż poprzednio.
Największy wzrost poparcia (2,1 pkt proc.) zanotowała Lewica, która z 10,2 proc. wskazań awansowała na trzecie miejsce podium. W Sejmie znalazłyby się też Trzecia Droga z wynikiem 9,4 proc. (spadek o 2,7 pkt proc.) oraz Konfederacja z 8,4 proc. (spadek o 0,6 pkt proc.).
Z wyliczeń prof. Jarosława Flisa z Uniwersytetu Jagiellońskiego, wynika, że opozycja byłaby w stanie utworzyć rząd po wyborach. KO miałaby 155 głosów, Lewica – 43, zaś Trzecia Droga – 38. Razem partie te dysponowałyby 236 mandatami. Oprócz tego opozycję poparłby prawdopodobnie poseł mniejszości niemieckiej.
Z kolei PiS dysponowałby zaledwie 191 posłami, czyli daleko byłoby mu do samodzielnej większości (wymaganych jest tutaj 231 głosów). Konfederacja mogłaby "dołożyć" jedynie 32 mandaty, przez co oba ugrupowania miałyby jedynie 223 głosy.