Konfederaci chcą ratować sondaże? Do wyborów Korwin-Mikke został objęty nakazem milczenia

Maciej Karcz
11 października 2023, 18:56 • 1 minuta czytania
Janusz Korwin-Mikke wywołał ostatnio niemałą burzę, gdy w kontrowersyjny sposób odniósł się do afery pedofilskiej "Pandora gate". Jeden z polityków Konfederacji przekazał, że aby nie szkodzić sondażom, Korwin-Mikke został poproszony o milczenie aż do końca kampanii.
Janusz Korwin-Mikke ma milczeć do wyborów, bo szkodzi Konfederacji Fot. ANDRZEJ IWANCZUK/REPORTER/East News

Korwin-Mikke ma milczeć do końca kampanii wyborczej

O decyzji parlamentarzystów Konfederacji poinformował Przemysław Wipler.


– W Konfederacji w czasie kampanii wyborczej bardzo dużą władzę ma szef i władze sztabu, którzy prowadzą kampanię. Każda wypowiedź i działanie, które może szkodzić kampanii, powinno być powstrzymywane – mówił w środę Wipler na antenie Radia Plus, jednak nie określił wprost, czy jego zdaniem wypowiedzi Korwina-Mikke działają na niekorzyść ugrupowania. Jak stwierdził, "każdy powinien ocenić to sam".

Niemniej polityk Konfederacji powiedział, że kontrowersyjny poseł został przez swoich kolegów namówiony, by aż do wyborów powstrzymał się od upubliczniania swoich spostrzeżeń.

– Zgodnie z moją wiedzą Janusz Korwin-Mikke został poproszony, żeby spokojnie już nic nie robić do końca kampanii. Nie twittować, nie pisać, nie wypowiadać się, odpocząć. Nie będzie już aktywny w swoich dywagacjach w czasie tej kampanii – przekazał Przemysław Wipler, po czym dodał: – Jest czas na ekstrawagancję i jest czas na dyscyplinę. Kampania to czas dyscypliny i dostosowywania się do tego, jaką pracę wykonuje sztab.

Skandaliczne słowa Korwina-Mikke o pedofilii

Jak pisaliśmy wcześniej w naTemat, Sylwester Wardęga, przebierający się za druida twórca kanału WATAHA-KRULESTWO, zasugerował jakiś czas temu widzom, by zaczęli łączyć kropki. I tak jak powiedział, tak się stało.

Po opublikowanym przez niego materiale, który można potraktować jako oficjalny wstęp do afery "Pandora gate", największa uwaga skupiła się wokół Stuarta Burtona (aka Stuu).

Youtuberska afera wybuchła tuż przed wyborami parlamentarnymi, które zaplanowano na 15 października. Nic więc dziwnego, że politycy postanowili przy okazji kampanii wyborczej poruszyć kwestię nadużyć, jakich mieli się dopuścić znani influencerzy. Jednym z parlamentarzystów, którzy zabrali głos ws. "Pandora gate" był właśnie Janusz Korwin-Mikke. Opinia, którą podzielił się z internautami, jest nad wyraz skandaliczna i obrzydliwa.

– Jest jakaś afera youtuberów i co ja o tym sądzę. Ja stoję na stanowisku praw kobiet, że to dziewczyna, jej matka powinny decydować o tym, czy dziewczyna jest dojrzała czy nie, a nie jakieś grono zaślinionych staruchów w Sejmie, które się tak ślini: "A Ty jeszcze musisz tydzień poczekać, bo jeszcze nie skończyłaś 15 lat". Jest to obrzydliwe – powiedział Korwin-Mikke, czym zbulwersował opinię publiczną.

– Normalny mężczyzna nie planuje seksu. Normalny mężczyzna rozmawia z dziewczyną, chce ją lepiej poznać i czasami się myli – tak podsumował swoją haniebną wypowiedź.