Pokutuje mit, że antybiotyk jest dobry na wszystko. Na wirusy nie zadziała, a może szkodzić

Beata Pieniążek-Osińska
19 października 2023, 10:40 • 1 minuta czytania
Presja pacjentów na lekarzy, aby wypisać antybiotyk, bo "boli gardło, mam chrypkę, czuję się niewyraźnie" wciąż jest ogromna. Pokutuje mit, że antybiotyk jest dobry na wszystko. Na wirusy nie działa, a to one są odpowiedzialne za 90 proc. infekcji gardła. W tym przypadku trzeba leczyć objawy. Eksperci ostrzegają, że antybiotyki brane bez potrzeby, na własną rękę, wbrew zaleceniom lekarza nie tylko nie pomogą, ale mogą szkodzić.
Pokutuje mit, że antybiotyk jest dobry na wszystko, ale na wirusy nie działa. A to one odpowiadają za 90 proc. infekcji gardła. 123RF

Za oknem jesień, a przychodnie tradycyjnie w tym sezonie pełne są pacjentów z objawami przeziębienia, z chrypką, bólem gardła i temperaturą.

Wielu z nich zjawia się u lekarza z oczekiwaniem, że dostaną antybiotyk i za dzień czy dwa będzie po wszystkim. Niektórzy sięgają po nie na własną rękę. Nic bardziej mylnego. Antybiotyki działają tylko na bakterie. W przypadku wirusów ten rodzaj leków nie zadziała.

A to właśnie wirusy są odpowiedzialne za 90 proc. infekcji gardła.

Polacy w niechlubnej czołówce

Ponadto - jak ostrzegają eksperci - nadużywanie antybiotyków, branie ich bez potrzeby i kontroli, w nadmiernych ilościach, nie tylko nie pomoże w chorobie, ale może szkodzić. Powoduje narastanie lekoodporności drobnoustrojów.

Polska znalazła się w niechlubnej pierwszej dziesiątce krajów OECD (Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju), w których przyjmuje się najwięcej antybiotyków.

Niestety wynika to w dużej mierze z tego, że wiedza Polaków na temat stosowania antybiotyków oraz różnicy między bakteriami i wirusami, które powodują infekcje, jest niewielka. Licząc na szybkie wyleczenie sezonowej infekcji, nadużywają więc antybiotyków.

Najczęstsze infekcje w większości są wirusowe

Podczas spotkania dla dziennikarzy na temat nadchodzącego sezonu infekcji eksperci rozmawiali o tym, jakich chorób jest najwięcej, jakie mają podłoże, jakie leczenie stosować, aby było skuteczne i co wnoszą szybkie testy i badania.

– To są najczęstsze infekcje: ostre zapalenie gardła, (...), przeziębienie, nieokreślone ostre zakażenie górnych dróg oddechowych – mówiła prof. Agnieszka Mastalerz-Migas, konsultant krajowa ds. medycyny rodzinnej.

– Wszystkie dane epidemiologiczne z dużych badań mówią o tym, że 90-95 proc. tych zakażeń, to są zakażenia wirusowe – dodała ekspertka. Na nic w tym przypadku zda się więc antybiotyk.

"Nie zadziała, a wręcz zaszkodzi"

Jak ostrzega prof. Agnieszka Mastalerz-Migas, antybiotyk, brany bez potrzeby, gdy infekcja jest wirusowa, nie tylko nie zadziała, ale wręcz zaszkodzi.

Flora bakteryjna przewodu pokarmowego, czyli mikrobiom, po krótkiej antybiotykoterapii, choćby siedmiodniowej, odbudowuje się od trzech do sześciu miesięcy. Antybiotyk zastosowany u dziecka poniżej pierwszego roku życia zmienia tę florę nieodwracalnie. (...). A, jak wiemy, mikrobiom wpływa na wszystko, począwszy od funkcjonowania przewodu pokarmowego do zaburzeń depresyjnych. Pamiętajmy, że antybiotyk, często i niepotrzebnie stosowany, będzie szkodził – wyjaśniała.

Nadużywanie antybiotyków ma też istotny wpływ na narastanie zjawiska antybiotykooporności.

Polacy niewiele wiedzą o zdrowiu

Taka wiedza o działaniu antybiotyków nie jest jednak powszechna wśród Polaków, co potwierdziła sonda uliczna, której wyniki zaprezentowała Inga Songin z Reckitt Health & Nutrition. Przechodniów pytano o to, jakie infekcje występują częściej: bakteryjne czy wirusowe, a także o to kiedy stosować antybiotyk.

Wiele osób przyznawało wprost, że nie ma na ten temat żadnej wiedzy. Pojawiło się też wiele błędnych odpowiedzi. Niestety pokutuje mit, że antybiotykami można wyleczyć każdą infekcję. Brakuje świadomości, że przyjmowanie antybiotyków bez kontroli, prowadzi do narastania lekoodporności chorobotwórczych drobnoustrojów.

Jak mówiła Inga Songin, sonda i szereg badań przeprowadzonych przed Reckitt Health& Nutrition, wskazują na to, że część Polaków nie rozróżnia infekcji bakteryjnej od wirusowej i nie wie, na czym opiera się leczenie w tych przypadkach. Niestety, mimo braku tej wiedzy, ponad 50 proc. społeczeństwa, zamiast pójść do lekarza, leczy się samodzielnie i liczy na skuteczność antybiotyku w każdym przypadku. To m.in. przyczynia się do tego, że Polska znajduje się w czołówce krajów, gdzie zażywa się najwięcej antybiotyków.

Co gorsza, problem ten dotyczy nie tylko pacjentów, ale też lekarzy, bo co czwarty chory - jak wynika z badań - oczekuje przepisania mu antybiotyku. Prowadzi to do napięć i nieporozumień.

W przypadku chorób gardła, w 9 na 10 przypadków wywołane są one wirusami. Tymczasem aż co trzeci pacjent (35 proc.), jak deklarowano w badaniu, przyznaje, że przy tych infekcjach sięga po antybiotyki.

Szybkie testy jako narzędzie edukacji

Lekarze rodzinni na co dzień spotykają się więc z presją ze strony nieświadomych pacjentów domagających się leczenia antybiotykiem każdej infekcji.

Argumentem i pomocą w szybkiej edukacji takich pacjentów okazały się dla nich szybkie testy diagnostyczne wprowadzone do gabinetów lekarzy POZ.

– Te testy są bezpłatne dla pacjentów już od lipca 2022 r., a w styczniu bieżącego roku pojawiła się możliwość wykorzystywania testów combo w kierunku trzech chorób: RSV, COVID-19 i grypy. I oczywiście są testy, które eliminują lub potwierdzają infekcje paciorkowcem Streptococcus pneumoniae (pneumokokiem). Mamy możliwość potwierdzenia, czy mamy do czynienia z infekcją wirusową, czy bakteryjną.(...) Zrobienie testu w trakcie wizyty jest ogromnym ułatwieniem – mówił dr Jacek Krajewski, prezes Porozumienia Zielonogórskiego, lekarz rodzinny.

Także prof. Agnieszka Mastalerz-Migas uważa testy nie tylko za narzędzie diagnostyczne, ale też edukacyjne.

– Ponieważ większość infekcji to infekcje wirusowe, potwierdzenie tego czarno na białym bardzo nam ułatwia rozmowę z pacjentem. Trzeba też powiedzieć, że zmieniły się oczekiwania społeczeństwa, które wymaga konkretnej diagnozy. Nauczyliśmy się tego na testach covidowych. Chcę wiedzieć: mam COVID-19, czy nie? Czy to jest grypa, czy RSV? – podkreśla ekspertka.

Pomocny w rozmowie z rodzicami małych pacjentów jest także szybki test CRP u dzieci.

Czarno na białym

Skąd więc taka chęć leczenia wszystkich infekcji antybiotykiem? Według dra Jacka Krajewskiego z jednej strony to brak wiedzy o rodzajach infekcji, ale z drugiej chęć szybkiego powrotu do pracy za wszelką cenę.

– Są to w większości młodzi ludzie, którzy chcieliby natychmiast wrócić do pracy. I to właśnie oni są skłonni uwierzyć, że antybiotyk jest lekiem na wszystko i w krótkim czasie spowoduje wyzdrowienie – mówił lekarz. – Dzięki testowi możemy powiedzieć, czarno na białym, jak się sprawy mają, a pacjenci nie mają tu nic do dodania – podkreślił.

Testy i ich wyniki są też argumentem dla tych pacjentów, którzy domagają się leczenia antybiotykiem tylko dlatego, że część z nich od niedawna weszła na listę darmowych leków dla dzieci oraz seniorów po 65. roku życia.

– Część antybiotyków jest w tej chwili bezpłatnie dostępna. Nie ułatwia to dyskusji z pacjentem, jeśli chodzi o zastosowanie leczenia. Jeśli chodzi o leki wirusowe, obowiązuje tu leczenie objawowe, a jeżeli pacjent musi zapłacić za leczenie objawowe, a za antybiotyk nie, to temat zaczyna być trudny. I tu test jest rozstrzygający, zwłaszcza przy dużej presji pacjenta, jakie leczenie jest wskazane – uważa dr Jacek Krajewski.

Niezbędna jest więc edukacja pacjentów. Według prof. Agnieszki Mastalerz-Migas trzeba upowszechnić wiedzę, że większość infekcji wywołują wirusy, a wirusów nie leczy się antybiotykiem.

Infekcje wirusowe, co do zasady, mają charakter samoograniczający się. Prawda jest taka, że czy my coś zrobimy, czy nie, pacjentowi ta choroba przejdzie. A zatem co robimy? Pomagamy ją przetrwać. Stosujemy leki objawowe, poprawiające komfort funkcjonowania – wyjaśniła. Chodzi m.in. o leki przeciwbólowe, przeciwgorączkowe, a także tabletki na gardło czy syropy.

Czy znowu czeka nas tridemia?

Obecny sezon infekcji właśnie się rozkręca i pozostaje pytanie, czy tak jak w poprzednim roku czeka nas tridemia, czyli znacznie zwiększona liczba chorych z RSV, COVID-19 i grypy w wyniku tzw. sezonu z odbicia po wcześniejszej izolacji.

Według prof. Agnieszki Mastalerz-Migas trudno to przewidzieć, jednak np. w przypadku grypy pomocne w prognozowaniu są obserwacje półkuli południowej, np. Australii. Gdy u nas jest lato, tam jest zima i szczyt sezonu zachorowań. W ubiegłym roku widać było tam "pik", który później powtórzył się w Polsce. W tym roku obserwowano tam standardowy sezon grypowy, co daje nadzieję, że podobnie będzie i u nas.