Zamordowanego Olka znalazła mama. "Przeczuwała, że może stać się coś złego. Coś ją tchnęło"

redakcja naTemat
23 października 2023, 20:32 • 1 minuta czytania
Trwają poszukiwania Grzegorza Borysa, podejrzanego o zabójstwo 6-letniego syna Olka. Dziecko zginęło w wyniku rany zadanej nożem, a jego ciało znalazła w domu matka. "Faktowi" udało się dotrzeć do osoby, która zna kulisy sprawy. Jak ustaliła gazeta, kobieta tragicznego dnia wyszła do pracy, ale wróciła wcześniej.
Zamordowanego Olka znalazła mama. "Przeczuwała, że może stać się coś złego" Fot. MARCIN GADOMSKI/AGENCJA SE/East News

To właśnie matka Olka - Karolina, znalazła jego ciało w domu. O tym informowano już wcześniej, ale teraz dziennikarzom udało się dotrzeć do szczegółów.


– Pani Karolina poszła do pracy, ale najwyraźniej przeczuwała, że może stać się coś złego, bo coś ją tchnęło, żeby wrócić do domu, chciała zapobiec tragedii, ale w domu znalazła już ciało synka – mówi "Faktowi" informator.

Okoliczności śmierci 6-letniego Olka z Gdyni. "Nie było interwencji policji"

Na temat poszukiwanego listem gończym Grzegorza Borysa dość niepochlebnie wypowiadali się sąsiedzi. Jak informowaliśmy w naTemat, wskazywali między innymi to, że przejawiał on do syna surowy stosunek, nawet podczas zabawy.

Negatywnymi komentarzami podzielili się także jego byli współpracownicy, w tym cytowany przez Interię były wojskowy, który służył razem z podejrzanym.

– Jak się te sześć lat temu zapoznaliśmy, byłem w szoku. Myślałem, że jest dużo młodszy. Jego zachowanie nie przystawało do wieku. A miał wtedy około 38 lat. Zachowywał się, powiedziałbym, dość infantylnie. Nie był bystrzakiem. I miał specyficzny uśmiech, jakby dziwnie przyklejony do jego twarzy – opowiada Interii były żołnierz, który poznał Borysa w 2017 roku. Przez rok służyli w jednym pododdziale w wojsku w Gdyni.

Dalej wskazywał, że Borys nie przejawiał ambicji, przez co nie awansował przez wiele lat.

Ustalenia "Faktu" rzucają na niego nieco bardziej pozytywne światło. Jak wskazuje gazeta, z relacji znajomych wynika, że "to była kochająca się rodzina".

– Być może doszło do jakiejś kłótni, wcześniej w tym domu nie było żadnych interwencji policji – podkreślił informator gazety.

– Wiele razy widywałem ich siedzących w ogródku, pili razem herbatę – opowiedział z kolei w gazecie sąsiad małżeństwa. – Coś musiało stać się nagle, że doszło do takiej tragedii – dodał.

"Fakt" ustalił także, że rodzice Olka byli małżeństwem ponad 20 lat. Oprócz zamordowanego chłopca mieli jeszcze kilka lat starszego syna. To uczeń szkoły podstawowej.

Grzegorz Borys nadal jest poszukiwany. Policja prowadzi akcję zakrojoną na szeroką skalę, a próby ustalenia tego, gdzie jest podejrzany o zabójstwo, podejmują także osoby cywilne. To do nich policja zwróciła się ze specjalnym apelem, w którym podkreślono, że mężczyzna może być niebezpieczny.

"Apelujemy (...), aby nie ujmować mężczyzny samodzielnie, to zadanie dla policjantów. Najważniejsze jest bezpieczeństwo osobiste. Prosimy o zadzwonienie na numer alarmowy 112" – czytamy w komunikacie policji.

Jak dodali funkcjonariusze, nie należy także przyjeżdżać z 'ciekawości' w miejsca, gdzie trwają poszukiwania. "Zakłóca to pracę policjantów, którzy swoją uwagę muszą kierować na nowe osoby, które pojawiają się w danym miejscu" – dodali funkcjonariusze.