Peretti w pierwszym wywiadzie po śmierci syna. "Nie jestem w stanie żyć, funkcjonować"

Joanna Stawczyk
24 października 2023, 18:25 • 1 minuta czytania
21 lipca Sylwia Peretti pochowała swojego jedynego syna. Celebrytka znana z programu "Królowe życia" na jakiś czas zniknęła z przestrzeni publicznej, by w spokoju przeżyć żałobę po Patryku. Teraz, niemal cztery miesiące od makabrycznego wypadku, do którego doszło w Krakowie, kobieta postanowiła udzielić wywiadu. "Ja umarłam razem z nim. Mnie nie ma. Nie istnieję" – wyznała, mówiąc o rodzinnej tragedii.
Sylwia Peretti w pierwszym wywiadzie po śmierci syna. "Nie ma nic poza bólem" Fot. Pawel Wodzynski/East News

Sylwia Peretti udzieliła pierwszego wywiadu po śmierci syna

W lipcu na Moście Dębnickim w Krakowie miało miejsce tragiczne zdarzenie drogowe, w którym zginęło czterech młodych ludzi. Jednym z nich był 24-letni Patryk, syn Sylwii Peretti, gwiazdy programu "Królowe życia", który siedział za kółkiem pojazdu. Badania wykazały, że kierujący żółtym Renault miał 2,3 promila alkoholu we krwi oraz 2,6 promila w moczu. Zbyt duża prędkość, z jaką prowadził Patryk, była główną przyczyną wypadku.


Tym koszmarnym zdarzeniem żyła niemal cała Polska, jednak sama Sylwia Peretti odsunęła się w cień. Dopiero pod koniec września kobieta pokusiła się o zamieszczenie osobistego wpisu na Instagramie, który był pożegnaniem z ukochanym synem. "Byłeś, jesteś i będziesz miłością mojego życia, a to zdjęcie, które wybrałam w Twoją ostatnią drogę, było naszym ulubionym, pamiętasz? Tak bardzo Cię kocham dzieciaku, tak bardzo nie umiem bez Ciebie żyć, bo to już nie jest życie. Brakuje mi tylko jednej osoby, a czuję, jakby nie było nikogo..." – podkreśliła.

Teraz na łamach "Vivy!" ukazała się pierwsza rozmowa z Sylwią Peretti o śmiertelnym wypadku jej syna. Została zapytana o to, czy wierzy w to, że "wszystko w życiu dzieje się po coś".

Śmierć mojego syna Patryka wydarzyła się po nic i nie widzę w niej żadnego sensu. Nie będę na siłę tłumaczyć sobie, że potrzebuję czasu, że czas wyleczy moje rany, że gdzieś w tle doświadczenia, jakim jest strata dziecka, ukryta jest wielka życiowa lekcja. Tam nie ma nic poza bólem, który rozrywa mnie od momentu, kiedy otwieram rano oczy, aż do chwili, kiedy zasypiam wieczorem.Sylwia Peretti"Viva!"

W trakcie wywiadu przyznała, że obecnie znajduje się w korzystnej pozycji, nie mając presji podejmowania pracy. Gdyby sytuacja była inna, miałaby trudności z codziennym życiem. Peretti podkreśliła, że od momentu śmierci syna, nic nie ma dla niej większego znaczenia.

"Strefa zawodowa, emocjonalna, psychiczna straciły dla mnie wartość, bo zabrakło kogoś, kto był w moim życiu najważniejszy. Nachodzą mnie myśli, że jak na kobietę, która ma 42 lata, spotkało mnie dużo. Za dużo" – stwierdziła.

"W nocy z 14 na 15 lipca mój jedyny syn zginął w wypadku samochodowym. A ja? Ja umarłam razem z nim. Mnie nie ma. Nie istnieję. Nie jestem w stanie żyć, funkcjonować normalnie" – zwierzyła się.

Celebrytka z "Królowych życia" zaznaczyła, że sposób, w jaki media odnosiły się do śmierci jej syna, dodatkowo utrudniał jej proces żałoby.

"Media i hejterzy każdego dnia przypominają mi o tym, co się stało. Wykorzystali tę tragedię i nie dali mi przeżyć żałoby, osądzając, że to ja jestem winna temu, co się stało. Nie potrzebuję przypominania. Stałam się żywym celem gazet, portali, ale przede wszystkim ludzi. Stałam się ofiarą, która znosi to, że z jej syna robią mordercę" – oznajmiła.

Skomentowała również stan, w jakim był jej syn Patryk, decydując się prowadzić auto. Wyraziła niezrozumienie, dlaczego to właśnie on, a nie jego trzeźwy przyjaciel, siedział za kółkiem. Zwróciła uwagę, że strata wszystkich czterech mężczyzn była dla niej ogromnym ciosem. Na zakończenie przyznała, że nie jest gotowa na spotkanie z rodzinami przyjaciół Patryka.

"Dla mnie cała czwórka zawiniła tragedii, którą dziś przeżywam ja oraz wszystkie rodziny zmarłych. Oni zapłacili największą cenę, którą człowiek płaci za kardynalne błędy, kierowane nieodpowiedzialnością, a my, ich najbliżsi, żyjemy z pokłosiem feralnej nocy, z całym bólem, z poczuciem straty, z wyrwą, która pojawiła się w naszych życiach" – podsumowała gorzko.