Żartował na lotnisku o granatach w bagażu. 57-latek z Elbląga nie poleciał do Norwegii

Agnieszka Miastowska
27 października 2023, 12:52 • 1 minuta czytania
57-latek na lotnisku w Gdańsku pozwolił sobie na niewinny, jego zdaniem, żart. Oznajmił, że w swoim bagażu przewozi granaty. Kapitan samolotu zadecydował o tym, że 57-latek nigdzie tego dnia nie poleci. Mężczyźnie przepadł lot do Norwegii, ale to nie koniec. Został dodatkowo ukarany za swoje frywolne poczucie humoru.
Trójmiasto: zażartował o granatach w bagażu. Wyprowadzono go z lotniska Fot. morski.strazgraniczna.pl

Mężczyzna wyprowadzony z lotniska za żart

57-letni mieszkaniec z Elbląga, który miał lecieć do Norwegii, musiał zmienić swoje plany. Został bowiem wyprowadzony z lotniska z powodu swojego zachowania. Jego przewinieniem był dowcip, być może w innych warunkach niegroźny, ale na lotnisku z wiadomych względów potraktowany bardzo poważnie.


– W piątek Straż Graniczna interweniowała na gdańskim lotnisku wobec 57-letniego mieszkańca Elbląga. Podczas odprawy na lot do Norwegii mężczyzna powiedział, że w jego bagażu są granaty – podał rzecznik prasowy Komendanta Morskiego Oddziału Straży Granicznej w Gdańsku kmdr ppor. SG Andrzej Juźwiak.

Nic nie zmienił fakt, że po przeszukaniu bagażu mężczyzny okazało się, że żadnych granatów ani innych niebezpiecznych przedmiotów tam nie ma. Co więcej, mężczyzna przeprosił nawet za swoje zachowanie.

Tłumaczenia na nic się już nie zdały. Decyzją kapitana samolotu 57-latek został wycofany z rejsu do Stavanger. Ponadto musiał zapłacić mandat, którym ukarali go funkcjonariusze Straży Granicznej.

Dziecku na lotnisku zabrano pistolet na wodę

Trzeba podkreślić, że służby na lotniskach muszą przestrzegać surowych procedur bezpieczeństwa. Innym dowodem na to jest historia z lotniska Chopina, o której pisaliśmy już kiedyś w naTemat.

Podczas kontroli bezpieczeństwa służby skonfiskowały pewien przedmiot, postępując zgodnie z przepisami. Z boku musiało to jednak wygląd dość dziwnie, ponieważ był nim pistolet na wodę w kształcie dinozaura, którym bawił się 4-latek. Ojciec chłopca był oburzony, ale rzeczniczka lotniska broniła się procedurami. Anna Dermont wyjaśniła, że zgodnie z zasadami panującymi na lotniskach, na pokład nie można wnosić nawet rzeczy przypominających broń. – Na wysokości 10 kilometrów nad powierzchnią Ziemi nikt nie będzie analizował, czy pasażer ma w ręku atrapę, czy prawdziwą broń stylizowaną na zabawkę – wyjaśniła. Dodała, że historia zna już przykłady modyfikacji broni.