Dlaczego opłakujemy śmierć znanych osób? Wyjaśnienie w gruncie rzeczy jest bardzo proste
Nie ma niczego dziwnego w opłakiwaniu odejścia znanych osób – aktorów, muzyków, artystów, ale także polityków i osób publicznych.
W skrócie: ludzi, których w większości przypadków nigdy nie poznaliśmy i którzy – zapewne – nawet nie wiedzą o naszym istnieniu. Dlaczego? Eksperci podają kilka powodów.
– Dorastamy z tymi ludźmi. Regularnie oglądamy ich filmy, słuchamy ich muzyki i naprawdę ich poznajemy. W pewnym sensie stają się członkami naszej rodziny – zwłaszcza tymi, których naprawdę lubimy – więc kiedy umierają, jest to jak śmierć kolejnego członka naszej rodziny. To ktoś, kogo postrzegamy, jakbyśmy znali – tłumaczył David Kaplan, dyrektor zawodowy Amerykańskiego Stowarzyszenia Doradców, cytowany przez serwis "Huffington Post".
Po części więc nasze poczucie straty dotyczy naszego indywidualnego wyobrażenia o tych osobach i tego, jak z nami rezonowali – poprzez ich talent, ich cechy charakteru i dzieła, które stworzyli.
Zauważa to m.in. terapeutka Aniesa Hanson, doktor z miasta Tampa na Florydzie. "Nasza więź emocjonalna z wpływową osobą opiera się na naszej projekcji tego, kim chcemy, aby ta osoba była dla nas w ważnych momentach naszego życia. To idea tej osoby, z którą się łączymy, niekoniecznie sama osoba – ponieważ nie poznaliśmy jej w prawdziwym życiu" – tłumaczy Hanson na łamach "Psychology Today". Możemy więc kojarzyć te osoby z naszymi najlepszymi momentami, gdy w tle naszych sukcesów leciały ich filmy lub muzyka. Paradoksalnie jednak – tak samo też z tymi dniami, które mogłyby się nigdy nie wydarzyć. Dwie strony tego samego medalu.
– Na przykład może dana osoba była w jakiś sposób integralną częścią twojego dzieciństwa. Może była twoją pierwszą sympatią, a może reprezentowała ideał, coś, czym miałeś nadzieję, że możesz być – zauważa doktor Rachel O’Neill, doradca kliniczny w Ohio, cytowana przez serwis "Teen Vouge".
Co jednak równie ważne – taka strata uderza nie tylko w ważną cząstkę z naszej własnej przeszłości. Kończy też wszystko to, co z tą osobą mogła jeszcze przynieść przyszłość.
Warto jednak pamiętać, że informacje dotyczące odejścia znanej osoby bywają nieraz uprzednio przefiltrowane i zmoderowane przez serwisy informacyjne oraz media społecznościowe – może to mieć też wpływ na sposób przeżywania naszej żałoby.
Podkreślał to np. prof. Krzysztof Konecki, przewodniczący Polskiego Towarzystwa Socjologicznego przy okazji śmierci królowej Elżbiety II na stronie serwisu "Nauka w Polsce".
"Obrazy przekazywane przez media są reżyserowane i interpretowane dla widzów. Służą sprzedaży określonych informacji po to, by przygotować umysły na następną informację, którą jest propagowanie realnego produktu. Śmierć i cała obudowa pogrzebu – w tym wypadku królowej – też jest produktem do sprzedaży w celach politycznych i ideologicznych. Elżbieta II była symbolem Zjednoczonego Królestwa. Podczas gdy jedni pielęgnują pamięć o imperium, inni przypominają opresyjny system kolonialny związany z monarchią. Zatem nie wszyscy w społeczeństwie, nawet brytyjskim, wejdą w tę żałobę w pełni" – tłumaczył prof. Konecki.
Nie zmienia to faktu, że taką śmierć przeżywamy także na poziomie indywidualnym – odnosząc ją do naszej własnej śmiertelności i tego, że dotychczasowe konstrukty naszego życia, pewne niepodważalne stałe, zaczynają przemijać.
Nasz niepokój, niepewność są więc czymś naturalnym. Dlatego dobrze jest przeżywać ją wspólnie – co też robimy intuicyjnie łącząc się w grupy.
– Zbiorowa żałoba po stracie gwiazdy łączy nas z całą społecznością rówieśników, którzy również mogą dzielić to cierpienie i być w stanie zapewnić grupę wsparcia – mówił Neeraj Gandotra, lekarz medycyny, dyrektor medyczny w Delphi Behavioral Health Group.
W kolektywnym ujęciu śmierć znanej osoby może stać się więc symbolem – naszej kruchości, upływu czasu, ale też przemijających trendów (patrz np. samobójstwo Kurta Cobaina, które zbiegło się ze schyłkiem mody na grunge i "Generację X").
Odejście takiej osoby jest cierpieniem dla setek tysięcy osób, któremu z czasem przypisywane są nowe znaczenia. W swojej istocie niezmiennie pozostaje tragedią.