Dlaczego opłakujemy śmierć znanych osób? Wyjaśnienie w gruncie rzeczy jest bardzo proste

Paweł Mączewski
30 października 2023, 18:29 • 1 minuta czytania
Znane osoby – aktorzy, muzycy, artyści itd. – towarzyszą nam nieraz w kluczowych dla nas momentach. Ich odejście – jak w przypadku Matthew Parry'ego – powoduje nie tylko poczucie straty, ale jest symbolem zmian i przemijania. Ból jest jak najbardziej na miejscu. Dobrze przeżywać go wspólnie i nie trzymać tego w sobie.
Fot. Nie żyje Matthew Perry. Fot. Hahn Lionel/ABACA/Abaca/East News / Kadr z serialu "Przyjaciele". Fot. youtube.com / @Friends

Nie ma niczego dziwnego w opłakiwaniu odejścia znanych osób – aktorów, muzyków, artystów, ale także polityków i osób publicznych.


W skrócie: ludzi, których w większości przypadków nigdy nie poznaliśmy i którzy – zapewne – nawet nie wiedzą o naszym istnieniu. Dlaczego? Eksperci podają kilka powodów.

– Dorastamy z tymi ludźmi. Regularnie oglądamy ich filmy, słuchamy ich muzyki i naprawdę ich poznajemy. W pewnym sensie stają się członkami naszej rodziny – zwłaszcza tymi, których naprawdę lubimy – więc kiedy umierają, jest to jak śmierć kolejnego członka naszej rodziny. To ktoś, kogo postrzegamy, jakbyśmy znali – tłumaczył David Kaplan, dyrektor zawodowy Amerykańskiego Stowarzyszenia Doradców, cytowany przez serwis "Huffington Post".

Po części więc nasze poczucie straty dotyczy naszego indywidualnego wyobrażenia o tych osobach i tego, jak z nami rezonowali – poprzez ich talent, ich cechy charakteru i dzieła, które stworzyli.

Zauważa to m.in. terapeutka Aniesa Hanson, doktor z miasta Tampa na Florydzie. "Nasza więź emocjonalna z wpływową osobą opiera się na naszej projekcji tego, kim chcemy, aby ta osoba była dla nas w ważnych momentach naszego życia. To idea tej osoby, z którą się łączymy, niekoniecznie sama osoba – ponieważ nie poznaliśmy jej w prawdziwym życiu" – tłumaczy Hanson na łamach "Psychology Today". Możemy więc kojarzyć te osoby z naszymi najlepszymi momentami, gdy w tle naszych sukcesów leciały ich filmy lub muzyka. Paradoksalnie jednak – tak samo też z tymi dniami, które mogłyby się nigdy nie wydarzyć. Dwie strony tego samego medalu.

– Na przykład może dana osoba była w jakiś sposób integralną częścią twojego dzieciństwa. Może była twoją pierwszą sympatią, a może reprezentowała ideał, coś, czym miałeś nadzieję, że możesz być – zauważa doktor Rachel O’Neill, doradca kliniczny w Ohio, cytowana przez serwis "Teen Vouge".

Co jednak równie ważne – taka strata uderza nie tylko w ważną cząstkę z naszej własnej przeszłości. Kończy też wszystko to, co z tą osobą mogła jeszcze przynieść przyszłość.

Warto jednak pamiętać, że informacje dotyczące odejścia znanej osoby bywają nieraz uprzednio przefiltrowane i zmoderowane przez serwisy informacyjne oraz media społecznościowe – może to mieć też wpływ na sposób przeżywania naszej żałoby.

Podkreślał to np. prof. Krzysztof Konecki, przewodniczący Polskiego Towarzystwa Socjologicznego przy okazji śmierci królowej Elżbiety II na stronie serwisu "Nauka w Polsce".

"Obrazy przekazywane przez media są reżyserowane i interpretowane dla widzów. Służą sprzedaży określonych informacji po to, by przygotować umysły na następną informację, którą jest propagowanie realnego produktu. Śmierć i cała obudowa pogrzebu – w tym wypadku królowej – też jest produktem do sprzedaży w celach politycznych i ideologicznych. Elżbieta II była symbolem Zjednoczonego Królestwa. Podczas gdy jedni pielęgnują pamięć o imperium, inni przypominają opresyjny system kolonialny związany z monarchią. Zatem nie wszyscy w społeczeństwie, nawet brytyjskim, wejdą w tę żałobę w pełni" – tłumaczył prof. Konecki.

Nie zmienia to faktu, że taką śmierć przeżywamy także na poziomie indywidualnym – odnosząc ją do naszej własnej śmiertelności i tego, że dotychczasowe konstrukty naszego życia, pewne niepodważalne stałe, zaczynają przemijać.

Nasz niepokój, niepewność są więc czymś naturalnym. Dlatego dobrze jest przeżywać ją wspólnie – co też robimy intuicyjnie łącząc się w grupy.

– Zbiorowa żałoba po stracie gwiazdy łączy nas z całą społecznością rówieśników, którzy również mogą dzielić to cierpienie i być w stanie zapewnić grupę wsparcia – mówił Neeraj Gandotra, lekarz medycyny, dyrektor medyczny w Delphi Behavioral Health Group.

W kolektywnym ujęciu śmierć znanej osoby może stać się więc symbolem – naszej kruchości, upływu czasu, ale też przemijających trendów (patrz np. samobójstwo Kurta Cobaina, które zbiegło się ze schyłkiem mody na grunge i "Generację X").

Odejście takiej osoby jest cierpieniem dla setek tysięcy osób, któremu z czasem przypisywane są nowe znaczenia. W swojej istocie niezmiennie pozostaje tragedią.